TONY
-Halo? - odezwał się głos po drugiej stronie
Nie wiem dlaczego, ale jak tylko usłyszałem jego głos moje oczy zaszły łzami. Wiedziałem, że jak teraz się odezwę mój głos będzie w cholerę drżał, ale z drugiej strony jak nic nie powiem to Rick się rozłączy.
-Hej. - wydukałem w końcu, podczas kiedy z moich oczu wydostała się pierwsza łza a ręce zaczynały powoli drżeć - Przepraszam, że d-dzwonie... - musiałem zrobić przerwę, bo zaraz poryczałbym się na dobre
-Tony? Co jest kurwa? - odezwał się od razu, gdy usłyszał, że się jąkam - Coś się dzieje? - mówił a jego głos wydawał się zaniepokojony
-J-ja... Przyjedziesz po mnie? - wydusiłem w końcu z siebie
-Tak, pewnie. - odpowiedział a w tle słyszałem brzęk kluczy
Ulga jaką poczułem w tym momencie była nie do opisania, jednak zamiast się uspokoić zacząłem coraz bardziej płakać. Moje ręce drżały już tak mocno, że musiałem zacisnąć je na kierownicy.
-Tony wiem, że pewnie teraz ciężko ci się uspokoić, ale musisz mi powiedzieć, gdzie jesteś. - mówił spokojnie
-Przepraszam. - wydukałem biorąc głęboki wdech i wytłumaczyłem mu mniej więcej moją lokalizację
-Zaraz będę. - rozłączył się a ja wybuchłem głośnym płaczem
Dopiero teraz dotarło do mnie co się stało. Porwanie było jednym wielkim, a nawet ogromnym kłamstwem. Jak oni to w ogóle musieli zaplanować. Te zdjęcia, karteczki i pokaleczona Hailie. Nie rozumiem co temu człowiekowi siedzi w głowie. I jeszcze sprawa reszty braci. Wiedzieli i po prostu są dobrymi aktorami czy myśleli, że to wszystko było naprawdę. A może to był też test dla nich. Nie, raczej nie. Oni zapewne by go zdali i powiedzieli Vincentowi. Japierdole, jaki z niego pojeb. Czyli teraz muszę się spodziewać, że będę na każdym kroku obserwowany. Skoro robił to przez ostatnie dni, w sumie może nawet wcześniej. Na Merlina co to jest za uniwersum.
Zaśmiałem się na swoją ostatnią myśl. Przetarłem dłonią łzy z oczu i wytarłem je w bluzę. Wziąłem kilka głębokich wdechów i gdy drżenie rąk stało się delikatniejsze wyciągnąłem się w stronę schowka. Wyjąłem z niego papierosy, bo poprzednia paczka spadła mi na podłogę, na której zrobiła się dość duża kałuża błota.
-Boże, co tu się stało. - zapytał zdyszany Rick, przy okazji prawie wyrywając drzwi od lamborghini
Ostatni raz się zaciągnąłem i rzuciłem niedopałek piątego szluga na ziemię. W międzyczasie mój nastrój zdążył się zmienić trzy razy. Niestety Rodrick dojechał w trakcie jednego z gorszych.
W głowie miałem pustkę, ale moje ciało wyrażało rozpacz. Łzy leciały mi z oczu ciurkiem, ręce drżały jeszcze mocniej niż wcześniej a moja noga stukała o podłogę jak oszalała. Zacisnąłem mocno szczękę i z lekkim trudem przełknąłem ślinę.
-Kurwa, Tony. - powiedział współczująco
Kucnął na ziemi i wyciągnął ręce w stronę moich dłoni po czym zamknął je w uścisku. Nie mając nawet siły się wyrwać zostałem w tej samej pozycji.
-Słuchaj. - odezwał się chłopak po kilku chwilach ciszy - Zadzwoniłeś do mnie więc zakładam, że nie możesz do nikogo, przynajmniej w tym momencie, odezwać się po pomoc. Nie znam cię za dobrze i nie wiem czego ode mnie oczekujesz. - mówił to tak cudownie, że łzy, które na chwilę przystopowały znowu zaczęły spływać po moich policzkach – Mam nadzieję, że to wiesz, ale jeśli nie to wiedz, że nie będę cię oceniał. Wiem, że zapewne nie jestem najlepszą osobą do wygadania się, ale jak widać lepszej opcji nie masz. - parsknąłem na to stwierdzenie i powoli odwróciłem głowę w jego stronę
CZYTASZ
Tony Monet - ...może jednak nic nie czuję...
Fanfiction"...Moim oczom ukazało się kilka dosyć grubych blizn. Zacząłem przyglądać się im z zaciekawieniem jakbym wcale nie widział ich codziennie. Przyłożyłem rękę do nogi i zacząłem delikatnie przejeżdżać opuszkami palców po ranach. Wyczuwałem ich nie do k...