Chapter 37

302 24 18
                                    

Tony

     Wyszedłem z szatni od razu po wzięciu prysznica. Nie chciałem przypadkiem ponownie spotkać tego dzieciaka.

Nie musiałem długo szukać, żeby odnaleźć Sam. Siedziała razem z Tashą przy jednym ze stolików na stołówce. Wziąłem głęboki oddech i korzystając z okazji, że nie ma z nimi Niall'a podszedłem do ich ławki.

-Cześć. - powiedziałem starając się na przyjazny ton.

Tasha patrzała na mnie ze zdziwieniem a Sam uśmiechnęła się lekko. 

-Cześć. Siadaj... - Sam przerwała wstająca od stołu Natasha. - Tasha czekaj!

-Naprawdę? Po co ci to było? - prychnęła zirytowana w stronę Sam. - Mówiłam ci, że nie chce mieć z nim kontaktu. - nie mówiąc nic więcej wyszła ze stołówki.

Sam posłała mi przepraszające spojrzenie i pobiegła za przyjaciółką.

Cały czas stałem w tym samym miejscu przez co prawdopodobnie wyglądałem jak debil. Usiadłem przy pustym już stoliku i wyjąłem z torby swoje śniadanie.

Zacząłem konsumować posiłek. Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech na myśl, że plan Sam się nie udał.  

Gdy byłem w połowie mojej kanapki zauważyłem gwałtowny ruch. Od razu spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem Matt'a wymachującego rękami. Domyśliłem się, że chce żebym do nich przyszedł, ale stwierdziłem, że po pierwsze nie chce mi się teraz z nikim gadać a po drugie już prawie kończyłem jeść. Postanowiłem więc udawać głupiego i wzruszyłem ramiona w niezrozumieniu. Niestety chłopak zamiast przestać zaczął machać jeszcze mocniej czym przykuł uwagę całej stołówki. Westchnąłem głośno w zażenowaniu, ale nadal postanowiłem trzymać się mojego planu.

Nagle poczułem wibracje w tylnej kieszeni. Wyjąłem telefon i zauważyłem wiadomość od Andrew. Tak dawno do siebie nie pisaliśmy, że zdążyłem już zapomnieć, że dawałem mu mój numer.

A: No czego kurwa nie rozumiesz? Przyprowadź tu swoją dupę a nie idiotę udajesz.

Przewróciłem oczami i szybko stukając palcami napisałem odpowiedź.

T: Pal gumę. Nie mam czasu.

Wstałem z miejsca i wyszedłem ze stołówki wyrzucając po drodze niedokończona kanapkę do śmieci. 

___

      Wychodząc ze szkoły od razu zobaczyłem czekającego na mnie Shane'a. Postanowił osobiście zawieźć mnie do psychologa bojąc się o to, że ja sam bym tego nie zrobił. Czy jest to prawda? Tak.

-Wolniej się nie dało? - zapytał na powitanie. - Teraz będę musiał się bać o to czy dostaniemy tam jakieś wolne miejsce na parkingu. - otworzył auto i wsiadł na miejsce kierowcy.

-Cześć. - przywitałem się i wsiadłem od strony pasażera. - No to lepiej jedź, bo zaraz to jeszcze o dostanie mandatu będziesz się musiał martwić. - trzasnąłem mocno drzwiami.

-Popierdoliło cię!? - wydarł się na mnie. - Następnym razem biorę twoje auto. - mruknął niezadowolony i ruszył ustawiając jednocześnie nawigację.

-A jeszcze za chwilę będziesz musiał bać się o swoje życie, jeżeli nadal będziesz się gapił w ekran a nie na drogę. - wyrwałem mu urządzenie z ręki i wpisałem adres. Widziałem jak Shane przewraca oczami, ale w żaden sposób tego nie skomentował.

Widząc, że nawigacja kieruje nas w drugą stronę parsknąłem śmiechem.

-I było najpierw ruszać? Teraz musisz się zawracać. - pokazałem mu ekran telefonu.

Tony Monet - ...może jednak nic nie czuję...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz