Chapter 11

555 21 12
                                    

TONY

          Pierwszym co zobaczyłem po otwarciu oczu był plakat jakiegoś zespołu rockowego, który ewidentnie nie był wcześniej w moim pokoju. Odwróciłem się na drugi bok i omal nie wyskoczyłem z łózka. Na Drugiej połowie łózka leżał ubrany w same bokserki Rodrick.

Od razu wstałem z łózka i chcąc wyjść z pokoju niechcący zahaczyłem o kubek z długopisami, który z głośnym hukiem rozbił się o podłogę.

-Co jest? - zapytał Rick zamulonym głosem

-Nic, w sensie zbiłem ci kubek. - Chciałem wyjść, co ty w ogóle robiłeś w swoim łóżku? - gdy zdałem sobie sprawę jak głupio to zabrzmiało doprecyzowałem - No, czemu ze mną spałeś?

-No spałem. - powiedział rozbawiony – Liam mi zasnął na kanapie i nie mogłem go dobudzić. O właśnie jesteś teraz moim dłużnikiem, całą noc pilnowałem ci drzwi, bo jak ostatni idiota zapomniałeś ich zakluczyć, a ja...

-Nie lubię tego słowa. - powiedziałem lodowatym tonem

-Jakiego, idiota? - zapytał zbity z tropu, a ja pokiwałem głową - Dobra, spoko, ale nie zmienia to faktu, że przez ciebie cała imprezę spędziłem blisko drzwi, żeby ci tam nikt nie wlazł. Niby mogłem ci przeszukać kieszenie, ale pozostały mi jakieś resztki trzeźwości, żeby pomyśleć, że raczej nie byłoby to dla ciebie komfortowe.

-Ale kładzenie się spać tuż obok mnie i to w samej bieliźnie już tak. - powiedziałem naburmuszony

-Równie dobrze mogłem cię wywalić na podłogę. - powiedział udając mój głos 

-Dziękuję. - powiedziałem od niechcenia – To ja będę leciał.

-Jak to, a jakieś śniadanie do łóżka w podziękowaniu. - mówił a jego morda tak mocno się szczerzyła, że aż sam niemal się nie uśmiechnąłem

Wyszedłem z pokoju i na kanapie faktycznie leżał jakiś chłopak. Postanowiłem jednak zrobić to śniadanie. Byłem w cholerę głodny a lubiłem gotować więc postanowiłem coś zrobić na szybko.

Postawiłem na zwykłe naleśniki. Usmażyłem więcej jakby Liam się obudził. Położyłem talerz ze stosem naleśników na stole, zrzucając jednocześnie z niego puste puszki i kubeczki na podłogę. Na głośny dźwięk Liam wyskoczył z kanapy spadając na ziemie, a ja prychnąłem pod nosem.

-Naleśniki są! - wydarłem się jak najgłośniej

Już po kilku sekundach Liam podniósł się na nogi a Rick siedział przy stole nakładając sobie naleśnika na talerz.

-Nie mogłeś się nawet ubrać? - zapytałem chłopaka, który przyszedł w samych spodniach

-Nah. Przepraszam, jeśli mój blask aż tak ci przeszkadza. - mówił z pełną buzią i dodatkowo się uśmiechając

Udałem odruch wymiotny na ten widok i sam usiadłem obok chłopaka biorąc jednego naleśnika. Liam dołączył do nas po krótkiej chwili, w której zastanawiał się, gdzie on się właściwie znajduję.

          Wracając do domu moim motorem stwierdziłem, że był to chyba najlepszy poranek jaki spędziłem od nawet nie wiem jak długiego czasu. Jednak mój zachwyt nie trwał za długo, bo przypomniałem sobie co prawdopodobnie czeka mnie w domu.

Już na wejściu zauważyłem, że coś jest nie tak. Wszyscy krzątali się po całym domu z telefonami przy uchu a ich twarze nie wyglądały najlepiej.

W pewnym momencie zauważył mnie Shane i od razu do mnie podszedł. Jego wyraz twarzy nie wskazywał na to, żeby cieszył się z mojego przyjścia.

-Gdzieś ty do cholery jasnej był, co?! - wydarł się na mnie czym zwrócił uwagę stojącego najbliżej nas Will'a - Całą noc do ciebie wydzwaniam, a ty nawet nie raczysz oddzwonić. - na jego słowa sięgnąłem do tylnej kieszeni spodni, żeby sprawdzić telefon jednak zauważyłem, że go tam nie ma - Świetnie. - powiedział gestykulując rękami po czym odszedł i znowu przyłożył telefon do ucha

W tym samym czasie widziałem jak Will kończy połączenie i do mnie podchodzi a na jego twarzy malował się czysty strach.

-Hailie została porwana. - powiedział załamanym głosem 

_____

Ocena 1-5 ---->

Uwagi ----> 

Tony Monet - ...może jednak nic nie czuję...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz