Chapter 17

467 23 16
                                    

songs from this chapter:

Glory Box - Portishead

Creep - Radiohead

TONY

Od godziny w kółko przewijali się obok mnie tacy sami nudni ludzie. Większości nawet nie kojarzyłem, jestem ciekawy czy którykolwiek z moich braci ich kojarzył. Chociaż raczej Barry nie narażałby swojej dobrze płatnej posady ochroniarza, na rzecz wpuszczania na imprezę ludzi bez zaproszeń. Jednak chyba bardziej od ludzi wkurwiała mnie muzyka, cały czas był puszczany jakiś rap, jedyne co się różniło w niektórych piosenkach to język. A tak, to wszystkie brzmiały niemal identycznie, może mógłbym przeboleć jakieś pojedyncze piosenki, no ale kurwa oni nie puszczają nic innego.

Zważając na fakt, że były to też moje urodziny podszedłem do wielkiego głośnika i chwyciłem telefon, z którego włączane były piosenki. Szybko znalazłem utwór, który ostatnio słuchałem bez przerwy.

Już po chwili do moich uszu dostała się błoga melodia. Zamknąłem oczy rozkoszując się tą cudowną chwilą.

"I'm so tired of plaing

Playing with this bow and arrow..."

Otwarłem oczy i zauważyłem, że zmiana muzyki jakoś nikomu szczególnie nie przeszkadza, więc dodałem kilka innych piosenek z mojej playlisty. 

Z nieznanej mi przyczyny, mimo że impreza trwa już od dłuższego czasu a na dodatek ja jestem tu jakieś 3 godziny dłużej, nie wypiłem jeszcze nic co miało w sobie alkohol. Szybko postanowiłem to zmienić, więc poszedłem do kuchni i zacząłem robić sobie dosyć słodkiego drinka.

"Just

Give me the reason to love you..."

Gdy zacząłem go pić akurat zaczął się refren, więc rozkoszowałem się obiema rzeczami na raz.

Oczywiście chwile błogości nie mogą trwać wiecznie.

-Eluwina ziom. - japierdole – Sztos bomba impreza. - powiedział z uśmiechem na tej swojej krzywej mordzie Simon

-Ta, dzięki. - mruknąłem

Przez chwilę jeszcze obok mnie stał i wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale widząc mój znudzony wraz twarzy poddał się i odszedł.

Wypiłem resztę napoju i od razu poszedłem po następny. Tym razem już nie chciało mi się robić nie wiadomo czego więc zmieszałem whisky z colą.  

Wróciłem do salonu, gdzie było najwięcej ludzi więc jednocześnie było tu najgłośniej. Na szczęście nikt jeszcze nie postanowił zmienić moich piosenek więc mogłem delektować się jedną z moich ulubionych piosenek Radiohead.

Od razu, gdy zauważyłem chłopaków z drużyny koszykarskiej, zacząłem wymijać ludzi i kierować się w ich stronę. W tle nadal leciało creep więc zacząłem cicho śpiewać.

"I want a perfect body

I want a perfect soul

I want you to notice

When I'm not around

So fuckin' special

I wish I was special

But I'm a creep

I'm a wierdo

Whant the hell am I doin' here?

I don't belong here"

Nie dane mi było dojść do chłopaków, bo wpadł na mnie jakiś debil.

-Wszystkiego najlepszego - powiedział do mnie

Już chciałem odpowiedzieć szybkie dzięki ale w momencie, gdy odwróciłem głowę w jego stronę dostałem z pięści prosto w nos. Nim zdążyłem ogarnąć co się dzieje napastnik zadał następny cios tym razem celując w brzuch. Z bólu zgiąłem się w pół. Spojrzałem mu prosto w twarz, żeby chociaż wiedzieć z kim mam do czynienia. Gdy okazało się, że zaatakował mnie ten debil z korytarza niemal się nie zaśmiałem.

-Och jaka miła niespodzianka. Miło, że przyszedłeś... - jak mu tam było, Walther? Albo nie

W międzyczasie zdążyłem się wyprostować i niewiele myśląc zamachnąłem się i przywaliłem mu w twarz.

-Przestań bić mojego chłopaka. - kopnął mnie w nogę

-Raz go tylko pobiłem. - odpowiedziałem i uderzyłem go w nos

-Jasne, a wcześniej to niby co? I jaki ty masz do niego problem? - zapytał jednocześnie zamachując się kolejny raz

-Nawet go nie pamiętam. - zdążyłem zrobić unik - Wkurwiająco się na mnie patrzył. - tym razem to ja chybiłem

-I to niby był twój powód do pobicia kogoś? - prychnął, kiedy jednak nie odpowiedziałem wygiął twarz w czymś na wzór obrzydzenia – Ty naprawdę jesteś popierdolony. Nie dziwię się, że Jenny cię zdradzała. Pewnie biedna się ciebie bała i miała dosyć. Nie zdziwiłoby mnie to gdybyś ją obrzydzał i dlatego to robiła. - tyle wystarczyło, żebym się na niego rzucił

Chwilę się z nim mocowałem, ale jednak lata praktyki pozwoliły mi powalić chłopaka na ziemię.

Nikt nie ma prawa o niej wspominać. Nikt nie ma prawa o tym mówić. Nikt nie ma prawa...

Nie zdążyłem nawet oddać pierwszego ciosu, bo na moich ramionach zacisnęły się ręce, które zaczęły ciągnąć mnie do góry. 

_____

Ocena 1-5 ---->

Uwagi ---->

12⭐ = next chapter 

Tony Monet - ...może jednak nic nie czuję...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz