Marzec 2024
Domen wpatrywał się w dziewczynę z widocznym wahaniem. Nie był pewien, czy postępuje słusznie, ale nawet jeżeli nie ufał sobie, to ufał Ance i Zajcowi, którzy z całych sił zachęcali go do zaproszenia Nory na wesele. Chociaż nie, to nawet nie było tak. To Timi go do tego zachęcał, Anka bardziej tego zażądała, twierdząc, że to będzie dla niej i Cene najlepszy prezent i nie może im tego odmówić.
Uśmiechnął się pod nosem, myśląc, że przyszła żona jego brata doskonale dogadałaby się z Norą.
- No wyduś to z siebie - przewróciła oczami. - O co ci chodzi?
A tam, raz się żyje.
- Cene się żeni za cztery miesiące. Chciałem zapytać czy nie chciałabyś być moją osobą towarzyszącą - zmieszał się nieco.
- Jasne, chętnie - uśmiechnęła się. - Kranj czy Planica?
- Zakopane? - bardziej zapytał niż stwierdził.
Nora otworzyła szeroko oczy i wpatrywała się w niego z niedowierzaniem.
- Okej, teraz już rozumiem skąd takie wahanie - parsknęła. - Ale dalej chętnie z tobą pojadę, jeżeli tylko zorganizujesz to logistycznie. Nie przegapię takiej okazji. Cene był dla mnie jak brat przez wiele lat.
- Wiem - westchnął. - On też na pewno się ucieszy, że będziesz. Dzięki niemu tu przyszedłem pierwszy raz.
Dziewczyna parsknęła cichym śmiechem. Oczywiście, że przyjechał do niej wtedy po namowach swojego brata. Od początku o tym wiedziała. Mimo to zrobiło jej się ciepło na sercu, kiedy usłyszała, że Cene wciąż o niej pamiętał pomimo upływu lat. Bardzo chciała być na jego ślubie, chciała poznać tę całą Ankę, o której nasłuchała się tyle dobrego od Domena. Chciała znowu spotkać ciocię Julijanę, chciała zobaczyć dziewczynki. Nie docierało do niej, że Nika była już pełnoletnia. Żałowała, że wszystko ją ominęło. Od wspólnej Wigilii nie mogła wyrzucić ich z głowy.
Coraz bardziej uświadamiała sobie, że Prevcowie tak naprawdę od zawsze byli jej jedyną prawdziwą rodziną, a ona coraz bardziej chciała stać się z powrotem jej częścią. Chociaż na Wigilii było dość dziwnie i niezręcznie przez jej niezapowiedzianą obecność, nie miała wątpliwości, że ostatecznie przygarną ją do siebie jak swoją, tak jak było kiedyś. Wiedziała, że jej matka darzy ją jakimś dziwnie okazywanym rodzajem miłości, ale nie mogła dłużej się okłamywać, że nie brakuje jej trochę normalności. Oczywiście Prevcom było bardzo daleko do normalnej rodziny - czwórka z piątki dzieci była popularnymi sportowcami, ojciec zachowywał się bardziej jak menadżer niż tata, połowa rodziny była skonfliktowana, a druga nie umiała ich pogodzić... Ale to była jej rodzina. Nie z krwi, nie do końca z wyboru, ale jej własna, nawet jeżeli przez ostatnie sześć lat sytuacja miała się zupełnie inaczej.
Domen naprawdę ucieszył się z jej odpowiedzi. O ile nie miał wątpliwości, że zdecydowałaby się towarzyszyć mu w Słowenii, tak wyjazd z jego rodziną za granicę stanowił zupełnie inną sprawę. Poza tym nawet nie wiedział czy będzie tam Peter. Nie miał odwagi o to zapytać, wiedząc jak bardzo drażliwy jest to temat. Wiedział, że Nora może nie najlepiej zareagować na jego obecność, choć jednocześnie wiedział, że to właśnie wtedy będzie potrzebował jej najbardziej. Domyślał się, że ze względu na medialność ślubu wzbudziłoby sensację, gdyby nie zaproszono Petera. Mimo różnic w światopoglądzie cała ich rodzina była zgodna co do tego, aby kreować się na idealną w mediach, żeby nikt nie zaczął grzebać w ich życiu.
No i nie mógł pozbyć się złośliwej myśli o tym, że Pero na pewno zagotuje się, widząc go w towarzystwie dziewczyny, z którą już raz ją rozdzielił.
- Dawno nie tańczyłam - westchnęła. - Na pewno wypadłam z wprawy.
- Możemy to sprawdzić - uśmiechnął się.
Wstał i wyciągnął rękę w jej stronę. Pokręciła głową z niedowierzaniem, ale przyjęła jego dłoń. Zwiększyła głośność muzyki, lecącej dotychczas niemal niesłyszalnie. Spojrzeli sobie w oczy, rozpoznając piosenkę po pierwszych dźwiękach.
Ułożył dłoń na jej talii, a ona oparła swoją rękę na jego ramieniu. Przez chwilę kołysali się, rozkoszując się swoją bliskością. Domen obrócił ją nagle, a ona odchyliła się, kładąc się na jego ręce. Utrzymał ją bez problemu, po czym przyciągnął do siebie. Położyła dłonie na jego klatce piersiowej. Wpatrywali się sobie głęboko w oczy, wsłuchując się w tekst piosenki.
Secrets I have held in my heart
Are harder to hide than I though
Maybe I just wanna be your
Nora jako pierwsza nie wytrzymała. Zacisnęła dłonie na bluzie chłopaka, po czym przybliżyła swoją twarz do jego i pocałowała go mocno. Domen bez wahania odwzajemnił pocałunek. Objął ją w talii i przyciągnął bliżej siebie. Całowali się zachłannie, jakby próbować nadrobić te wszystkie lata.
Nora poczuła, jak wszystkie dotychczas odrzucane przez nią uczucia, uderzają w nią ze zwielokrotnioną siłą. Nie chciała być już nigdzie i z nikim innym niż tu i teraz z Domenem. Czuła, że w końcu wszystko wróciło na swoje miejsce. Kiedy czuła jego usta na swoich, wiedziała, że wszystko już będzie dobrze. Znikało wszystko dookoła. Byli tylko oni i ich ukochana przez te wszystkie lata piosenka. Pragnęła go, już nie tylko fizycznie, ale pragnęła być z nim i przy nim. Chciała spędzić resztę swoich dni u jego boku. Chciała się przy nim zestarzeć i zbrzydnąć, wychować dzieci, którym będą mogli opowiadać o tym, czym jest miłość i czym jest szczęście. Chciała kupić dom i zaadoptować psa. Chciała po prostu zwykłego życia u jego boku, o którym wcześniej nie mogła nawet marzyć.
Wszystko się teraz zmienił.
Tym razem Domen naprawdę ją kochał. Wiedziała, że był z nią szczery. Przez ostatnie miesiące testowała go kilkukrotnie, ale on w końcu wydawał się być prawdziwym sobą. A właśnie takiego kochała go najbardziej, od samego początku.
- Kurwa, Domči, nawet nie wiesz jak cholernie mi ciebie brakowało - powiedziała, wplatając dłonie w jego włosy.
- Wiem - odpowiedział z uśmiechem. Musnął ustami jej szyję, doskonale wiedząc, jak to uwielbia. - Bo mi ciebie tak samo.
- Czyli przestaniesz w końcu udawać, że jesteś teraz taki grzeczny? - zapytała, odchylając bardziej głowę.
- Jeżeli tego właśnie chcesz - rzucił, po czym delikatnie przygryzł jej skórę.
- Wiesz, że nienawidzę malinek - mruknęła, niby zagniewania.
- Wiem, że tak mówisz - parsknął śmiechem, odsuwając się, aby spojrzeć jej w oczy. Czule włożył jej za ucho kosmyk włosów, który wyleciał z warkocza. - Ale wiem też, że tak naprawdę to uwielbiasz... wiedźmo.
Nora uśmiechnęła się i ponownie złączyła ich usta.
Doskonale widziała, że nikt inny nie znał jej tak dobrze jak jej Domen.
///
W sumie to nie mam za dużo do powiedzenia. Pisanie tej historii skończyłam w maju. Chociaż „scars" jest dla mnie o wiele ważniejsze, „rewriting" pisałam od początku do końca dla siebie. Potrzebowałam Nory. Nie wiem, kiedy będzie coś następnego, na pewno nie wcześniej niż w nowym sezonie zimowym, bo czuję wyczerpanie tematu. Jeżeli wena i czas (i licencjat) pozwolą to chciałabym zupełnie w innym klimacie zakończyć moją teenage dramę o Constantinie. Ale aktualnie przepadłam w inny sport i jakoś mi się nie spieszy do powrotu.
Ale wrócę, obiecuję, moja skłonność do tworzenia skomplikowanych uniwersów z milionem powiązanych postaci jest zbyt silna
Dziękuję, że jesteście i czytacie

CZYTASZ
rewriting || domen prevc
Fanfictionmoże i ta historia dobiegła już końca, ale to nie oznacza, że nie można opowiedzieć jej od nowa książka powiązana ze „scars", ale można czytać osobno mogą pojawić się wulgaryzmy i niezbyt dobre do naśladowania zachowania