2.

20 3 2
                                        

Sierpień 2022

- Dzień dobry - przywitała się po słoweńsku, stając w drzwiach kuchni. - Cene jeszcze biega?

Domen spojrzał w jej stronę i mimowolnie się uśmiechnął. Ania, chociaż zupełnie nie w jego typie, niezaprzeczalnie była śliczna. Jej długie jasne włosy plątały się we wszystkie strony. Ubrana była jedynie w zbyt dużą koszulkę i krótkie spodenki, w których spała. Niespiesznie tarła oczy, próbując chociaż trochę się rozbudzić. Mimo widocznie męczącej jej choroby i niezadowolenia z wczesnej godziny, była wciąż atrakcyjna. Domen wciąż nie wiedział, jak doszło do tego, że taka dziewczyna zwróciła uwagę na Cene. Był świadomy, że wszyscy trzej jako bracia byli do siebie podobni i żaden z nich nie uchodził raczej za wybitnie przystojnego w oczach większości kobiet. Z drugiej strony jednak przyzwyczaił się już do tego, że wszystkie jego założenia na temat Polki okazywały się błędne. Chociaż na początku wydawało mu się, że ich związek jest opary na niczym, teraz miał wrażenie, że są dla siebie wręcz stworzeni. Uzupełniali się, rozumieli i byli w siebie zupełnie zapatrzeni. Zazdrościł im tego, choć jednocześnie ogromnie się cieszył ze szczęścia brata. Miał nadzieję, że któregoś dnia i jemu przyjdzie być z osobą, którą pokocha tak mocno, jak kochał Norę.

Jak wciąż ją kocha.

- Dzień dobry - odpowiedział w swoim języku, po czym przeszedł na angielski. - Już wrócił, ale kazał ci przypomnieć, że pojechali z Anže do Kranja porozmawiać z trenerem o jego decyzji.

- Oh, faktycznie - przyłożyła wierzch dłoni do czoła. - Zupełnie o tym zapomniałam, chyba wciąż mam temperaturę. A ty co tu się kręcisz? Cene cię poprosił, żebyś do mnie zajrzał?

- Tak i teraz już rozumiem dlaczego się martwił. Wyglądasz jak chodzące nieszczęście. Robię nam śniadanie - zadeklarował.

Ania roześmiała się, myśląc, że to żart, ale po chwili spoważniała, widząc jego zmieszanie. Domen z zasady nie gotował, więc szybko uświadomiła sobie, że coś było nie tak.

- Coś się stało? - zapytała łagodnie. - Jesteś zagubiony, bo Cene ci powiedział o naszych planach, prawda?

Domen westchnął i odstawił trzymane w rękach mleko na blat. Usiadł przy stole, a Anka wpakowała się na krzesło naprzeciwko niego. Wpatrywała się w niego uważnie, czując jak zmęczenie ją opuszcza.

Oczywiście, że miała wyrzuty sumienia. Domen dopiero co rok temu odzyskał brata, a ona już mu go zabierała i wywoziła do obcego kraju. Prawda była taka, że to Cene podjął decyzję już jakiś czas temu, jednak propozycja pracy od Kamila, który był wtajemniczony w cały proceder, ostatecznie utwierdziła go w tym. Ania nie ukrywała, że dla niej było to lepsze i wygodniejsze rozwiązanie niż pozostanie na stałe w Słowenii i konieczność zmiany pracy i otoczenia. Nie zmieniało to jednak faktu, że wciąż nie potrafiła spojrzeć Žabie w oczy. O ile Domen był w stanie pogodzić się z całą sytuacją dość łagodnie, tak Anže od dwóch tygodni chodził zupełnie struty. Na początku próbował udawać, że się z tego cieszy, jednak po dłuższej rozmowie z przyjacielem przyznał się do tego, jak rzeczywiście się z tym czuje. A czuł, że się boi. Cene od wielu lat był przy nim cały czas i nagle, tak naprawdę z dnia na dzień, miało go zabraknąć. I w kadrze, i przede wszystkim w życiu codziennym.

Ania ufała, że jej ukochany będzie w stanie przygotować jakoś ich wspólnego przyjaciela na dzień wyprowadzki i miała szczerą nadzieję, że Anže nie będzie żywił do niej za to urazy. Sama za to postanowiła zająć się nieco wybadaniem, jak ma się sytuacja u Domena.

Ku zaskoczeniu ich obojga przez ostatnie półtora roku naprawdę udało im się złapać niezły kontakt. Może nie nazwaliby się przyjaciółmi, ale Anka wybaczyła mu złe traktowanie Cene, a on zapomniał wszystkie jej złośliwe uwagi skierowane w swoją stronę. Kiedy przeszli przez ten etap, okazało się, że całkiem się polubili. Domen jej ufał. Miała w sobie coś takiego, co sprawiało, że nie miał oporów, żeby się przed nią otworzyć. Niedawno doszło do nich obojga, że zaczęli zachowywać się niemal jak rodzeństwo i jakoś żadnemu z nich zupełnie nie przeszkadzał ten fakt.

Chłopak mimowolnie parsknął śmiechem. Chociaż dziewczyna była poważna, wyglądała dość absurdalnie z czerwonymi od choroby policzkami, łzawiącymi oczami i paczką chusteczek ściskaną w ręku. Ania spiorunowała go wzrokiem, po czym zmierzyła go uważnym spojrzeniem i wyraźnie się rozluźniła.

- Jak się czujesz, Domen? - zapytała łagodnie, kładąc swoją dłoń na jego. - Nie pytam teraz o naszà przeprowadzkę tylko o całokształt.

- Czasami jestem przerażony - wyznał cicho. - Czasami jestem strasznie samotny. Czasami mam wrażenie, że to wszystko nie ma już sensu. Ale potem przypominam sobie, ile mam w życiu szczęścia i że nie mam prawa narzekać, więc w sumie nie jest źle.

- Pieprzysz głupoty - przewróciła oczami. - Masz prawo się tak czuć, bo jesteś tylko człowiekiem. Nie ważne czy bogatym i popularnym, czy odwrotnie. Każdy czasami się tak czuje. To normalne, Domen. Nie musisz się tego wstydzić. Pamiętaj, że masz Cene, masz Žigę, bo z tego co mówił ostatnio zaczęliście więcej rozmawiać... I masz mnie. Niedługo będziemy rodziną i chcę, żebyś wiedział, że chociaż nie zaczęłam naszej znajomości najlepiej, to zawsze znajdę dla ciebie czas. Możesz na mnie liczyć .

- Dziękuję - uśmiechnął się blado. - Dzięki tobie czuję się trochę bardziej normalny.

Siedzieli przez chwilę w milczeniu, po czym chłopak podniósł się i wrócił powoli do szykowania ciasta na naleśniki. Nigdy nie był najlepszy w kuchni, ale naleśniki całkiem mu wychodziły. Anka chciała mu pomóc, ale stanowczo kazał jej siedzieć w miejscu i cierpliwie czekać. Nie wytrzymała jednak zbyt długo i poszła do salonu, aby posiedzieć pod kocem i obejrzeć coś. Na niewiele się to zdało, bo gdy Domen dokończył przygotowywać śniadanie i wkroczył do pokoju, dziewczyna przysypiała już na kanapie. Uśmiechnął się do niej i podał jej jeden z talerzy. Zjedli w milczeniu, które często zapadało między nimi, a w którym oboje czuli się zaskakująco komfortowo.

Kiedy tylko zakończyli posiłek, Domen odprawił Anię z powrotem do pokoju Cene, obiecując, że sam zajmie się sprzątaniem. Dopilnował, żeby wzięła odpowiednie leki i wyszedł z pomieszczenia, aby nie przeszkadzać jej w śnie.

Zdążył ogarnąć nie tylko kuchnię, ale również salon zanim do mieszkania wróciła dwójka chłopaków. Anže niemal od razu zniknął w swoim pokoju, odprowadzony smutnym spojrzeniem przyjaciela.

- Jak rozmowa? - zagadnął Domen, chcąc poprawić bratu nastrój.

- Trener trochę się wkurzył, ale ustaliliśmy, że ogłosimy wszystko w październiku, tak żebym mógł na spokojnie oddać ostatni skok na zakończeniu sezonu w Planicy i mieć pełne pożegnanie - Cene uśmiechnął się pod nosem. - Ania wstała?

- Tak, zrobiłem nam śniadanie, zjedliśmy i poszła spać.

- Ma dalej gorączkę? Nie wiesz czy wzięła leki? - zaniepokoił się.

- Spokojnie - Domen posłał mu uspokajający uśmiech. - Ma gorączkę, ale niższą niż mówiłeś, że miała wcześniej. Przyszła tu ze mną posiedzieć na chwilę, sporo zjadła i wzięła leki. O wszystko zadbałem. Swoją drogą jakim cudem się tak załatwiła? Przecież jest środek lata, jak mogła się przeziębić i to aż tak?

- Nie mam pojęcia - przyznał starszy. - Ania ma raczej słabą odporność.

- Raczej? - prychnął. - Nasz kot miał lepszą.

- Tino chorował średnio raz na dwa miesiące.

- No właśnie.

Parsknęli cichym śmiechem, wymieniając spojrzenia. Przez chwilę milczeli, oboje wspominając kota, który przez wiele lat był częścią ich rodziny, choć każdy wspominał co innego - jeden podrapane ręce, a drugi to, że tylko Tino momentami nie pozwalał mu zwariować w tym popieprzonym domu.

- Dziękuję - Cene spojrzał na młodszego ze szczerą wdzięcznością. - Za to, że chciało ci się tu przyjechać i nią zająć. Jesteś naprawdę świetnym bratem.

Domen odwrócił się w stronę telewizora, aby Cene nie zobaczył łez w jego oczach.

W końcu wszystko zaczynało być na swoim miejscu.

///

Zdecydowanie nie umiem się rozstać ze „scars", ale obiecuję, że Anka pojawi się bezpośrednio jeszcze tylko raz

rewriting || domen prevcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz