7.

10 3 0
                                    

Luty 2024

Spoglądała na zegarek ze zniecierpliwieniem. Wyliczyła, ile czasu powinno zająć mu przejechanie z lotniska w Lublanie do Mariboru i zdecydowanie było to mniej czasu niż minęło od jego ostatniej wiadomości. Powoli zaczynała się martwić.

Byli ze sobą coraz bliżej. Czuła, że nie potrafiła mieć już do niego żalu o to, jak potraktował ją pod koniec liceum. Wiedziała, że było to spowodowane manipulacjami Petera i teraz, kiedy Domen nie był już pod jego kontrolą, znowu zaczynała angażować się w tę relację. Jej zmartwienie było tego najlepszym dowodem. Przez kilka ostatnich miesięcy przez cały czas od nowa udowadniał jej, że naprawdę mu zależało.

Odetchnęła z ulgą, słysząc ciche pukanie do drzwi.

- Dzień dobry, Domči - przywitała się, otwierając mu.

- Dzień dobry - wysilił się na uśmiech. - Przepraszam, że tyle zeszło, ale musiałem zrobić sobie postój, bo zacząłem praktycznie zasypiać za kierownicą. Ale mam coś dla ciebie w ramach rekompensaty. Coś co obiecałem ci dawno temu.

Wyciągnął z kieszeni złoty medal i podał go dziewczynie. Przyjęła go, mrugając kilkukrotnie, aby odgonić łzy, które zaczęły zbierać się w jej oczach. Oczywiście oglądała konkurs pomimo jego nieludzkiej pory, ale nie spodziewała się, że chłopak będzie pamiętał złożoną kilka lat wcześniej obietnicę, że wygra dla niej zawody w Japonii. Nigdy dotychczas nie udała mu się ta sztuka, ale w końcu udało mu się wywiązać z danego słowa. Był naprawdę szczęśliwy, że udało mu się tego dokonać akurat teraz, kiedy robił wszystko, aby odbudować tę relację. Mógł udowodnić jej, że pamiętał wszystko i wszystko co mówił, nie było tylko pustymi słowami, ale prawdziwymi przyrzeczeniami, z których zamierzał się wywiązać co do jednego. Nie przyznał tego głośno, ale tak naprawdę wygrał dzięki tej nastoletniej obietnicy. Siedząc na belce, myślał tylko i wyłącznie o Norze i o tym, jak zareaguje na przywieziony prezent.

Bez słowa uścisnęła go, nie ufając swojemu głosowi, a Domenowi wynagrodziło to wszystkie przebyte za granicą trudy.

- Chodź, ugotowałam zupę, bo stwierdziłam, że przyda ci się zjeść coś ciepłego - spojrzała na niego z troską.

Podziękował cicho i skierował kroki do salonu. Usiadł przy stole, a Nora w tym czasie podgrzała szybko zupę i rozlała ją do dwóch talerzy. Postawiła jeden talerz przed chłopakiem, a drugi na przeciwnym końcu stołu. Usiadła na swoim miejscu, życząc chłopakowi smacznego. Ten jedynie skinął głową. Był wycieńczony. Mimo upływu lat wciąż nie przyzwyczaił się do innych stref czasowych i wyprawa do Japonii była dla niego nie lada przedsięwzięciem. Były jednak również zalety tak długich podróży. Przez kilka godzin w samolocie miał okazję odbyć ważną rozmowę z Timim, z którym zaczynał się zaprzyjaźniać od początku sezonu. Zajc powiedział mu wprost - jeżeli nie zaryzykuje to wszystko będzie na nic. Musiał podjąć jakieś decyzje, nie mógł wiecznie trwać w tym dziwnym stanie zawieszenia. Potrzebował wiedzieć na czym stoi.

Jedli w milczeniu, dyskretnie zerkając na siebie co jakiś czas. Prevc nie do końca wiedział, jak powinien zacząć rozmowę, co powiedzieć i czy aby na pewno to był odpowiedni moment na taką rozmowę. W tym samym czasie Nora zastanawiała się, co chodziło po jego głowie. Kiedyś nie miała najmniejszych problemów z odczytywaniem jego emocji i nastrojów, jednak teraz stanowił dla niej zagadkę.

W końcu Domen westchnął ciężko i wbił w nią spojrzenie.

- Całe życie cię kochałem. I nadal cię kocham, wiesz?

Po czym jak gdyby nigdy nic, powrócił wzrokiem do miski i nabrał kolejną porcję zupy na łyżkę.

Jadł spokojnie, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że odkąd wypowiedział te słowa, dziewczyna siedziała w bezruchu. Musiał jej to powiedzieć. Po prostu musiał. Wiedział, że to nie był dobry moment, ale wiedział też, że w ich relacji żaden moment nigdy nie był na to dobry. Tym razem nie zamierzał znowu czekać kilku lat żeby wyznać jej uczucia, choćby miała zaraz opuścić jego mieszkanie i nigdy więcej do niego nie wrócić.

- To było strasznie bezpośrednie - wydusiła z siebie w końcu. - To tyle z tego co masz mi do powiedzenia?

Wzruszył ramionami, uśmiechając się pod nosem.

- To najważniejsze co mam ci do powiedzenia. Powinienem powiedzieć ci jakieś dziesięć lat temu.

- Wszystko się zmieniło - rzuciła egzystencjalnie.

- Nie wszystko - jego uśmiech stał się bardziej smutny. - Przez te wszystkie lata kochałem cię tak samo mocno. Nie musisz nic odpowiadać. Po prostu chciałem, żebyś wiedziała. Nie chciałem znowu żałować, że jestem zbyt dużym tchórzem, żeby ci to wyznać.

- Wiem, że mnie kochałeś - westchnęła po chwili. - Ja też cię kochałam i to bardzo. Ale nie wiem, czy jestem w stanie pokochać cię znowu.

- Wiem o tym - odpowiedział od razu, nabierając kolejną łyżkę. - Nie zasłużyłem na to i tego nie oczekuję. Po prostu bałem się, że znowu nie zdążę ci o tym powiedzieć.

- Czy możesz przestać jeść jak gdyby to była najzwyklejsza rozmowa na świecie? - zdenerwowała się w końcu jego spokojem.

- Jeśli ci to przeszkadza - wzruszył ramionami i odsunął od siebie miskę. - Jak jechaliśmy nad Bled, leciało No 1. Part Anthem i zaśmiałaś się z tego, że mogłabyś być moim numerem jeden. Po części miałaś rację. Tyle, że byłaś dla mnie kimś dużo więcej - wziął głęboki oddech i dopiero wtedy Nora uświadomiła sobie, że do tej chwili wszystkie jego mięśnie były mocno spięte. - Myślałem, że to będzie trudniejsze, bo w końcu przez pół życia nie umiałem ci o tym powiedzieć, ale teraz... Chyba czuję ulgę.

- Dobrze, że chociaż ty - mruknęła pod nosem. - Daj mi czas, okej?

- Nora, masz ode mnie tyle czasu, ile potrzebujesz - zapewnił ją. - Nie oczekuję, że rzucisz mi się teraz w ramiona. Nie oczekuję, że kiedykolwiek to zrobisz. Skoro dostałem kolejną szansę, tym razem chcę być z tobą szczery od początku do końca.

- Jesteś zmęczony, nie wiesz co mówisz.

- Jestem zmęczony, ale to nie zmienia faktu, że doskonale wiem co mówię - zaoponował. - A tak zmieniając temat, naprawdę dobra ci wyszła ta zupa.

Nora roześmiała się, kręcąc głową z niedowierzaniem. Nowy Domen był taki bezpośredni, taki niezręczny, taki uroczy.

Musiała w końcu spojrzeć prawdzie w oczy.

Coraz bardziej lubiła tego nowego Domena, pod warunkiem, że nie wyznawał jej akurat miłości nad miską zupy.

A może właśnie wtedy lubiła go najbardziej.

///

Może jest ze mną coś nie tak, ale perspektywa wyznawania sobie uczuć przy zupie wydaje mi się szalenie romantyczna. Nie jestem w stanie znieść książek Maas, ale cholera, Sarah, to ci się akurat udało

rewriting || domen prevcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz