triglav

24 4 1
                                        

7 lipca 2015

- Daleko jeszcze?

- Jeszcze raz zapytasz to przysięgam, że utnę ci język i wsadzę ci go w dupę - warknęła Nora. - Chcecie to zróbcie sobie przerwę. Mam to w piździe. Ja idę dalej.

Tatjana żachnęła się, ale posłusznie zamilkła i zatrzymała się. Wiedziała, że groźba była przesadzona, ale Nora nie była do końca normalna, a już na pewno nie była stabilna emocjonalnie. Czasami zastanawiała się, dlaczego zdecydowała się na takie towarzystwo, ale zaraz potem przywoływała w pamięci wszystkie benefity wynikające z przyjaźni z bogatymi, popularnymi dzieciakami i momentalnie przestawała żałować.

Nora za to przeklinała swoje decyzje życiowe, które poskutkowały dobraniem sobie akurat takich znajomych. Tatjana denerwowała ją okropnie, ale od jakiegoś czasu była dziewczyną Jana, więc musiała ją akceptować. Aleš i Tara na szczęście nadal byli w porządku, coraz lepiej się z nimi dogadywała i miała do nich dużo większy szacunek niż do drugiej pary. Ku jej niepocieszeniu Gregor nie zdecydował się na wspólny wyjazd, twierdząc, że ostatnie o czym marzy to wyjazd w góry z trzema parami. Nora wiedziała jednak, że tak naprawdę chodziło o finanse. Zatrzymali się w naprawdę dobrym hotelu i wszyscy wyłożyli na to spore pieniądze. Rodzina Gregora nie była tak zamożna jak ich, chociaż chłopak usilnie próbował to ukryć, bojąc się bycia odrzuconym, ale Norze to nie przeszkadzało. Dużo bardziej ceniła lojalność chłopaka niż zarobki jego rodziców. Zdawała sobie jednak sprawę, że ma on spory kompleks z tym związany.

Domen zrównał krok z przyjaciółką i podał jej wodę. Uśmiechnęła się do niego słabo i wzięła łyk, po czym schowała butelkę do bocznej kieszeni jego plecaka.

- Nigdy więcej jej nigdzie nie bierzemy.

- Jestem jak najbardziej za tym - westchnął. - Nie mogę znieść jej pierdolenia. Przecież wiedziała na jaką trasę idziemy. Czego ona się spodziewała, godzinnego spacerku?

- Najwyraźniej.

Szli dalej w milczeniu. Minęło dwadzieścia minut, zanim Domen zdecydował się znowu odezwać.

- Może my też się zatrzymamy? - zapytał, przyglądając jej się z troską.

- Wymiękasz? - zapytała, siląc się na kpiarski ton.

- Ja nie - przewrócił oczami. - Ale ty najwyraźniej tak. Źle wyglądasz.

- Dzięki - burknęła.

Objął ją w talii, zmuszając do zatrzymania się. Próbowała się wyrwać, ale po chwili odpuściła. To nie miało sensu, Domen był od niej silniejszy, a ona tylko traciła resztki energii. Stali tak przez dłuższą chwilę, aż jej oddech nie uspokoił się zupełnie. Chłopak obrócił ją twarzą do siebie i uważnie przyjrzał się jej twarzy. Nie mógł się powstrzymać i pocałował ją krótko, po czym sięgnął po butelkę i ponownie dopilnował, aby wypiła odpowiednią ilość. Miał dużo większe doświadczenie w chodzeniu po górach niż Nora, bo stanowiło to częstą rozrywkę zarówno na zgrupowaniach, jak i na wyjazdach w jego rodzinie. Widział, kiedy jego przyjaciółka przemęczała się, nawet jeśli sama nie chciała tego przyznać.

- Dziękuję - powiedziała cicho, uświadamiając sobie, jak bardzo potrzebowała takiej chwili.

Powoli ruszyli dalej, ramię w ramię. Przez chwilę się zawahała, jednak ostatecznie zdecydowała się spleść swoje palce z palcami Domena. Wiedziała, że tak nie wygląda normalna przyjaźń, ale wiedziała też, że żadne z nich nie było normalne, a obojgu wyjątkowo to odpowiadało. Nie była pewna, w jaką stronę to idzie, jednak wiedziała, że nie chce nic zmieniać. Było jej dobrze z Domenem i przy nim. Wiedziała, że ludzie nie mówią o niej jako o Norze tylko o Norze Domena. Nie przeszkadzało jej to. Chciała być jego. Chciała być czyjaś. Chciała, żeby ktoś traktował ją jako swoją. A już szczególnie chciała, żeby robił to jej najlepszy przyjaciel, któremu ufała bardziej niż samej sobie.

Chociaż inni krzywo na nich patrzyli, dla Nory to było idealne. Od zawsze była przy Domenie, zamykając się tym samym na inne głębsze relacje. Nie znała niczego innego i to dlatego tak strasznie ufała chłopakowi. On jeden nigdy jej nie zawiódł. On jeden był dla niej oparciem. On jeden był przy niej zawsze i on jeden zasłużył sobie na jej miłość.

Kochała Prevca, co do tego nie miała żadnych wątpliwości, podobnie jak i do tego, że on kochał ją. Nie dało się żyć w tak zażyłej relacji bez darzenia się uczuciem. Nie było to jednak uczucie romantyczne, a przynajmniej nie do końca. Lubiła go całować, myślała powoli o czymś więcej, ale czyniła to z czysto egoistycznych pobudek, podobnie jak on. Byli nastolatkami z buzującymi hormonami, pragnącymi czynić wszystko przeciwko swoim rodzicom. Chcieli się bawić i eksperymentować, a ze sobą czuli się bezpieczni. Niczym nie ryzykowali, przynajmniej tak im się wtedy wydawało.

W milczeniu zatrzymali się na ostatniej prostej, aby poczekać na dwie pozostałe pary. Po upływie pół godziny wszyscy byli już razem i dopiero wtedy wdrapali się na sam szczyt. Domen objął przyjaciółkę w pasie i oparł brodę o jej ramię.

- Pięknie tu - westchnął, rozglądając się z zaciekawieniem dookoła.

- Widok jak widok - wzruszyła ramionami. - Ale nikt już mi nie powie, że jestem pizdą, bo tu nie wlazłam.

- A teraz ktoś ci tak mówił? - zapytała ze śmiechem Tara.

- Ten pajac - wbiła Prevcowi łokieć w brzuch.

Chłopak nawet się na zachwiał, jedynie roześmiał się i przytulił ją mocniej.

- Inaczej byś tu ze mną nie weszła, wiedźmo.

- Zdrajca - mruknęła pod nosem.

Tara wyjęła aparat i zaczęła fotografować widoki. Domen poczekał aż jego przyjaciółka zdejmie plecak. Bez wysiłku wziął ją na ręce, a ona nawet nie próbowała protestować. Była na to zdecydowanie zbyt zmęczona. Mimo to uśmiechnęła się do zdjęcia do wycelowanego w ich stronę obiektywu.

Nie do końca pamiętała ile czasu spędzili na szczycie ani jak długo schodzili w dół. Przytomność umysłu powróciła jej dopiero, gdy brała gorący prysznic w łazience hotelowej. Domen wykąpał się jako pierwszy, dlatego mogła pozwolić sobie na dłuższy relaks. Niespiesznie rozprowadzała balsam po swojej skórze, rozmyślając o Domenie. Powoli perspektywa tego, że mogłoby między nimi pojawić się coś więcej, wydawała jej się coraz mniej przerażająca, a coraz bardziej podniecająca. Domen był dla niej atrakcyjny, ale, co ważniejsze, ufała mu jak nikomu innemu. Jeżeli miała próbować, nie wyobrażała sobie robić tego z kimkolwiek innym niż z nim.

Owinęła się ręcznikiem i przeczesała dłonią włosy. Nie była najpiękniejsza i doskonale o tym wiedziała, ale jednocześnie jej pewność siebie przyciągała chłopaków. Nie była pewna czy Domen uważa ją za ładną, ale fakt, że coraz częściej się całowali, zdawał się grać na jej korzyść.

Wyszła z łazienki, zamykając za sobą drzwi. Kiedy się odwróciła, Domen wpatrywał się w nią uważnie. Zmierzył ją spojrzeniem, zatrzymując wzrok na dłuższą chwilę na jej nogach. Po chwili wstał ze wspólnego łóżka i niespiesznie skierował się w jej stronę. Nora poczuła jak robi jej się duszno. Atmosfera w powietrzu zaczynała być nie do zniesienia.

I Nora jej nie zniosła.

Postawiła wszystko na jedną kartę.

Rozłożyła ręce, a ręcznik zsunął się z jej nagiego ciała.

Domen zamarł. Skanował ją wzrokiem, nie mogąc przestać powracać do jej piersi. W końcu jednak przemógł się i spojrzał jej prosto w oczy, a Nora zobaczyła w nich dokładnie to, co oczekiwała zobaczyć.

W kilku krokach znalazł się przy niej. Przycisnął ją do ściany i zaczął gwałtowanie całować. Pozwolił ściągnąć z siebie ubrania i już po chwili przeniósł dziewczynę na łóżko. Wyjął z plecaka prezerwatywę, a dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem. On też tego chciał, też to planował. Jęknęła, kiedy zaczął całować jej szyję.

Jeszcze nigdy Nora nie czuła się tak chciana i potrzebna jak w tę jedną noc w górskim hotelu ze swoim najlepszym przyjacielem u boku.

rewriting || domen prevcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz