Nora była wiedźmą.
Tak przynajmniej twierdziły wszystkie dzieci z jej otoczenia. Owszem, miała długie, gęste włosy, które nie sposób było okiełznać, ostre rysy twarzy, poważne oczy i czarnego kota w domu, ale to jeszcze nic nie znaczyło.
Nie pamiętała, jak to wszystko się zaczęło. Po prostu pewnego dnia poszła do przedszkola i została okrzyknięta tym mianem. Dzieci śmiały się z niej i nikt nie chciał się z nią bawić. Nawet nie była w stanie zliczyć, ile godzin przepłakała w samotności. Jej mama zdecydowanie nie poprawiała sytuacji. Stwierdziła jedynie, że gdyby dziewczynka postarała się bardziej to na pewno znalazłaby sobie jakieś koleżanki. Nina zawsze była zbyt zajęta pracą, żeby wziąć na poważnie jej problemy.
Wyśmiewanie się trwało prawie do końca przedszkola, kiedy to jeden z chłopców, po wyśmianiu i popchnięciu Nory na ziemię, chwilę później sam się przewrócił i złamał rękę. Nic nie dały tłumaczenia wychowawczyń, że chłopiec potknął się o krawężnik przed placem zabaw - dzieci wiedziały swoje. Momentalnie zaczęły unikać Nory, obawiając się, że na nich też rzuci urok.
To przeświadczenie ciągnęło się za nią aż do podstawówki. Ku jej niezadowoleniu, większość jej nowej klasy stanowiły osoby z przedszkola, które szybko przeciągnęły resztę na swoją stronę. Nikt nie chciał siedzieć z nią w ławce, nikt nie zapraszał jej do wspólnej zabawy.
Aż nie pojawił się Domen.
Prevc ze względu na ospę dołączył do klasy dopiero w październiku. Wychowawczyni przedstawiła go na pierwszych zajęciach i posadziła obok jednego z chłopców, który zawsze siedział sam, bo za dużo rozmawiał z innymi na zajęciach.
Ale chłopak, ku zaskoczeniu wszystkich, już następnego dnia sam przesiadł się do ławki Nory.
- Cześć - przywitał się z uśmiechem. - Mam na imię Domen. A ty?
- Nora - odpowiedziała niechętnie. - Jeżeli chcesz się ze mnie śmiać, to nie radzę.
- Czemu miałbym się śmiać? - zdziwił się.
- Bo jestem wiedźmą - westchnęła, kryjąc twarz w rozpuszczonych włosach.
- A, to mówili - przyznał. - Ale ja nie wierzę w wiedźmy. Szukam koleżanki, bo tamci koledzy są nudni.
Dziewczyna powoli podniosła wzrok i posłała mu nieśmiały uśmiech.
- Mogę zostać twoją koleżanką, jeżeli nie boisz się, że rzucę na ciebie zaklęcie.
Domen przytulił ją i już zaczął opowiadać jej o swojej rodzinie. Nora słuchała tego zafascynowana. Chociaż wtedy w to nie wierzyła, dopatrując się w tej sytuacji podstępu, chłopak naprawdę chciał się z nią zaprzyjaźnić. Żadne z nich nie spodziewało się, że za kilka lat będą swoimi najbliższymi osobami, nie wyobrażającymi sobie życia bez siebie nawzajem.
Z biegiem lat i staraniami Domena, łatka wiedźmy stopniowo się od niej odklejała. W końcu nikt już tak do niej nie mówił. Nikt poza Domenem, który upodobał sobie zwracanie się do niej właśnie w ten sposób. Ale w jego ustach to słowo brzmiało zupełnie inaczej. Nie było obelgą, było niemal komplementem.
Mijały kolejne lata, a oni byli ze sobą tylko coraz bliżej.
Rodzina Domena szybko zaakceptowała stałą obecność Nory w ich życiu. Julijana i Nina szybko znalazły wspólny język przez co wzajemne odwiedziny dzieci nabierały na intensywności.
Matka Nory od zawsze była karierowiczką. Dążyła do bycia idealną kobietą samodzielną. Pracowała w biurze nieruchomości, sprzedając drogie posiadłości bogaczom. Dziecko było dla niej niespodzianką i to niezbyt pozytywną. Nora jednak idealnie dopełniała jej wymarzone życie kobiety nowoczesnej. Nina nigdy nie miała dla niej wystarczająco czasu i cierpliwości, dlatego też dziewczynka szybko odnalazła się w rodzinie Prevców, do której została przyjęta z otwartymi ramionami. Mama jej przyjaciela od początku traktowała ją naprawdę dobrze. Wysłuchiwała, kiedy mała Nora miała jakiś problem, naklejała plasterki na poobijane kolana, piekła ciasto na jej urodziny. Siostry chłopaka uwielbiały angażować ją do zabaw, czemu sama nieszczególnie się sprzeciwiała. Nie miała rodzeństwa i to dom Prevców nauczył ją wielu rzeczy, w tym cierpliwości i umiejętności dzielenia się wszystkim. Peter zazwyczaj ignorował jej obecność, czemu nieszczególnie się sprzeciwiała - zawsze niepokoiły go jego chłód i puste oczy. Najlepiej przyjął ją Cene, do którego i ona zapałała od razu ogromną sympatią. Chłopak traktował ją jak kolejną młodszą siostrę. Pomagał jej z lekcjami, krył przed rodzicami, doradzał i chronił przed całym możliwym złem tego świata.
Nora nie rozumiała, dlaczego Domen z biegiem lat odsuwał się od brata, który jej samej zdawał się człowiekiem idealnym - zawsze cierpliwy, pokorny, spokojny, gotowy nieść pomoc nawet własnym kosztem. Miała to nieco za złe przyjacielowi, bo widziała, że to unieszczęśliwia Cene, ale nie mogła nic z tym zrobić. Domena zawsze denerwował ten temat, a ona szybko nauczyła się, że zdenerwowany Domen nie przynosi nigdy niczego dobrego.
Liceum wybrali razem, niosąc wspólnie papiery do jednej klasy z rozszerzoną matematyką, fizyką i informatyką. Oboje byli umysłami ścisłymi, co pomagało im w tym, żeby spędzać ze sobą jak najwięcej czasu. Nie było to wcale proste, gdyż treningi i zawody chłopaka z każdym rokiem coraz bardziej ograniczały jego wolne chwile.
Gdy wracali z przyszłej szkoły, Domen wydawał się być wyjątkowo nieobecny.
- Co ci? - szturchnęła go łokciem w bok.
- Anton mnie wkurwił - kopnął kamień leżący na drodze. - Ostatnio jak wracałem z treningu to go spotkałem i zaczął mi wypominać, że nigdy się nie całowałem.
- Faktycznie tragedia - prychnęła Nora. - Głupi dupek, który nawet nie złapał dziewczyny za rękę cokolwiek ci wypomina. Dramat.
- Odpieprz się - mruknął niezadowolony i przyspieszył kroku.
- Oj, już się uspokój, księżniczko - przewróciła oczami, doganiając go. - Chciałam powiedzieć, że to ostatnia osoba, której powinieneś słuchać.
- Ale ma rację. Idziemy do liceum, a ja nigdy się nie całowałem. To trochę żałosne.
Nora roześmiała się i stanęła przed nim, zmuszając go tym samym do zatrzymania się. Stanęła na palcach i pocałowała zszokowanego chłopaka w usta. Po chwili odsunęła się i ponownie parsknęła śmiechem.
- No co? Teraz masz zamknąć mordę, bo głupi dębił nie może ci już nic wypominać. Chodź, spóźnimy się na obiad i ciocia będzie się denerwować.
Domen pokręcił głową, nie mogąc uwierzyć, że zaprzyjaźnił się z taką idiotką. Argument z obiadem okazał się jednak decydujący i zaczęli ścigać się do domu Prevców.
Żadne z nich nie wiedziało wtedy, że ten niewinny pocałunek zapoczątkuję późniejszą lawiną zdarzeń, które ostatecznie doprowadzą ich oboje do upadku.
![](https://img.wattpad.com/cover/362872548-288-k262213.jpg)
CZYTASZ
rewriting || domen prevc
Fanficmoże i ta historia dobiegła już końca, ale to nie oznacza, że nie można opowiedzieć jej od nowa książka powiązana ze „scars", ale można czytać osobno mogą pojawić się wulgaryzmy i niezbyt dobre do naśladowania zachowania