poranki

12 3 0
                                    

Koniec lipca 2015

Była dość wczesna pora, kiedy Nora otworzyła oczy. Obróciła się na drugi bok i spojrzała z uśmiechem na śpiącego Domena. Rodzice chłopaka nie mieli nic przeciwko temu, że często u nich nocowała. Było to dla nich na tyle normalne, że nawet pomimo upływu lat nie mieli obiekcji co do szykowania im posłań w jednym pokoju. Oczywiście oddzielnych, które oni oczywiście ignorowali i spali razem na łóżku, chociaż każde na swojej połowie i pod swoją kołdrą. Kiedyś zasypiali tak, gdy bała się spać sama. Teraz to było dla nich czymś zupełnie naturalnym. Zdawali sobie sprawę z tego, że nie było to do końca normalne, ale również i z tego, że oni także daleko odbiegało od normy.

Gdyby tylko Prevcowie wiedzieli, co działo się między tą dwójką, gdy tylko zostawali sami, na pewno nie pozwalaliby się im zamykać na noc w jednym pokoju.

Nie chciała budzić przyjaciela. Oboje popłynęli na wczorajszej imprezie, ale Domen wypił zdecydowanie więcej. Poza tym zawsze lubił spać dłużej, a jeżeli ktoś przerywał mu sen bez poważnego powodu, do końca dnia był wyjątkowo marudny.

Cicho wyślizgnęła się z kołdry i przełożyła ją na materac, tak na wszelki wypadek, gdyby rodzice chłopaka postanowili zajrzeć do pokoju. Założyła kapcie i wyszła z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi.

Niespiesznie zeszła do kuchni. Uśmiechnęła się, widząc w niej Cene, który krzątał się między szafkami. Minęło kilka lat odkąd chłopak odkrył w sobie pasję do gotowania i przez ten czas doszedł do naprawdę sporej wprawy. Widać było, że w kuchni stawał się innym człowiekiem - bardziej pewnym siebie, odważniejszym w próbowaniu nowych rzeczy, ale wciąż tak samo poświęcającym się innym. Nora lubiła widzieć go takim. Cene był dla niej jak starszy brat, zależało jej na nim, chociaż czasami bywał nadopiekuńczy i dość ekscentryczny.

- Dzień dobry, Nora - uśmiechnął się do niej ciepło. - Chodź, szykuję śniadanie dla dziewczynek, tobie też zrobię. Domen już wstał?

- Głupio pytasz - parsknęła, pocierając skroń. Cene spojrzał na nią ze zmartwieniem i bez słowa sięgnął dla niej leki przeciwbólowe. - Dziękuję, jesteś najlepszy.

Chłopak uśmiechnął się do niej delikatnie i wrócił do przewracania czegoś na patelni. Zmarszczyła brwi, zupełnie nie rozpoznając dania. Cene rozłożył gotowe jedzenie na trzy talerze, po czym poszedł zawołać siostry. Już po chwili we trzy zajadały się croque madame. Nora nie wiedziała jak to jest, że w domu Prevców czuła się dużo bardziej komfortowo niż w swoim własnym. Miała wrażenie, że cała rodzina jej przyjaciela, może z wyjątkiem Petera, który raczej ją trochę przerażał, przyjęła ją jak swoją. Spędzała u nich większość czasu, jadła z nimi posiłki, często nocowała. Sama matka Prevców śmiała się często, że jest jej trzecią córką.

- A ty czemu nie jesz? - zapytała Nika, przyglądając się uważnie bratu. - Podzielić się z tobą?

- Nie, jedz, kochanie - uśmiechnął się do niej. - Zjadłem zanim wstałyście.

- Kiedyś jadłeś z nami - oznajmiła nieprzekonana.

- A potem się wyprowadziłem i musiałem zmienić nawyki - zaśmiał się. - Spokojnie Nika, po prostu wstaję wcześniej, więc jem wcześniej, to normalne. Będziesz starsza to zobaczysz.

Nora nie zwróciła większej uwagi na tę rozmowę, przeglądając na telefonie zdjęcia z imprezy, które jej znajomi wysyłali na grupę. Uśmiechnęła się pod nosem, widząc siebie i Domena całujących się ostentacyjnie przy wszystkich i szybko przerzuciła zdjęcie. Popłynęli wczoraj oboje, ale na szczęście w zaufanym gronie, które nie komentowało ich relacji, nie chcąc poruszać kontrowersyjnego tematu.

Dalej nie zdeklarowali się w żaden sposób i żadne z nich nie czuło potrzeby aby to zmieniać. To było oczywiste, że Domen był Nory, a Nora była Domena, to nie wymagało żadnych dodatkowych uszczegółowień. Ich przyjaciele na szczęście to akceptowali i po jakimś czasie zwyczajnie odpuścili temat. Jedynie Gregor wydawał się być nadal dość mocno sceptyczny do tego wszystkiego, jednak pomimo uszczypliwości, potrafił zachować granicę w krytykowaniu ich relacji. Nie chciał wkurzać Nory, bo zdawał sobie sprawy, że mogło to doprowadzić co najwyżej do ogromnej awantury, ale na pewno nie do jej zmiany zdania w kwestii Domena.

Natrafiła na jedno z nagrań zrobionych przez Tarę, na którym tańczyła z przyjacielem do Why'd you only call me wiem you high. Nie musiała nawet odpalać dźwięku, żeby to wiedzieć. Chociaż uwielbiali całą płytę, ta piosenka zawsze wzbudzała w nich nutę rywalizacji. Doskonale widać to było na nagraniu. Niemal przez całą piosenkę intensywnie walczyli między sobą o dominację. Przeszło jej przez myśl, że całkiem nieźle opisywało to ich relację. Wieczna walka, podsycana przez wzajemne pożądanie. Czasami wygrywało jedno, czasami drugie. Nie było większej zasady. I to kochała najbardziej, że nigdy nie wiedziała z jakim Domenem będzie miała danego dnia do czynienia.

- Pójdę obudzić Domčiego - zadeklarowała głośno, na co Cene posłał jej uśmiech i pokiwał głową.

Zostawiła pusty talerz na stole i szybkim krokiem udała się na piętro. Bez pukania weszła do swojego ulubionego pokoju. Domen wciąż spał, ułożony w poprzek łóżka, zajmując jej miejsce, kiedy tylko go zostawiła.

- Wstawaj, pokrako - parsknęła, zamykając za sobą drzwi. - Już po dziesiątej, za godzinę wychodzimy.

- Odpieprz się, idiotko - burknął niezadowolony, odwracając się na drugi bok.

- Ja ci dam idiotkę - ściągnęła z niego kołdrę i rzuciła na niego.

Zaczęli się siłować i przepychać. Nora, z racji na zaspanie przyjaciela i jego zaskoczenie, początkowo miała nad nim przewagę. Ta nie potrwała jednak długo i już po chwili leżała przyszpilona do łóżka, a zirytowany Domen wisiał tuż nad nią.

- Wiedźma - mruknął pod nosem, ale po chwili uśmiechnął się nieznacznie.

Nora poczuła jak jej serce zaczyna bić szybciej.

- Abrakadabra - rzuciła niewinnie, na co chłopak roześmiał się.

Nachylił się i musnął ustami jej szyję, po czym niechętnie wstał i zaczął wybierać ubrania na wyjście. Nora leżała w bezruchu, rozkoszując się minioną chwilą. Podniosła się dopiero wtedy, gdy zniecierpliwiony Prevc zaczął chrząkać znacząco. Razem zeszli z powrotem do kuchni, gdzie Cene kończył zmywać naczynia.

- Dzień dobry, Domen, na blacie jest śniadanie dla ciebie - posłał w jego kierunku promienny uśmiech.

Młodszy nie odpowiedział. Bez słowa zabrał talerz i ignorując brata poszedł zjeść do salonu. Cene westchnął i spuścił wzrok. Miał wrażenie, że pomimo wszelkich prób naprawy relacji, Domen oddała się od niego coraz bardziej. Nie bolało go to, że przez większość czasu go ignorował, bardziej fakt, że zdawał się stracić do niego jakiekolwiek zaufanie. Gdyby nie Nora nie wiedziałby o niczym, co działo się w życiu brata, ale i ona nie mówiła o wszystkim. Nie miał jej tego za złe, uznawał to za przejaw jej lojalności, ale nie mógł ukrywać przed samym sobą, że wolałby wiedzieć więcej.

Dziewczyna wahała się przez chwilę, widząc to, jednak ostatecznie poszła za Domenem. W końcu to on był jej przyjacielem. O Cene na pewno miał kto zadbać. Była pewna, że miał wokół siebie mnóstwo ludzi. Nigdy nikogo z nich nie poznała, ale nie miała powodu, w końcu była tylko przyjaciółką jego brata. Nie wątpiła jednak, że otaczało go pełno uwielbiających go przyjaciół, którzy byli na każde jego skinienie, tak jak działo się to w przypadku Domena.

Poczekała cierpliwie aż chłopak zje, po czym wyszli z domu, szturchając się ramionami i śmiejąc się głośno.

Cene odprowadził ich wzrokiem i westchnął.

Tęsknił za Domenem, ale najwyraźniej nie był mu już do niczego potrzebny.

Mylił się, chociaż żaden z nich jeszcze wtedy o tym nie wiedział.

rewriting || domen prevcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz