zmiany

16 3 0
                                    

Luty 2018

- Hej, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - parsknął chłopak, pstrykając jej przed oczami.

- Sory, zamyśliłam się - skrzywiła się i spojrzała na swój zeszyt. - Tak, możesz przepisać.

- Nie o to pytałem, Nora.

Wzruszyła ramionami i zaczęła rozwiązywać kolejne równanie. Gregor znał ją na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że nie było sensu ciągnąć tematu. Jego przyjaciółka nienawidziła natarczywości, a on nie zamierzał jej niepotrzebnie denerwować. Ostatnio przez cały czas chodziła spięta. Widział to, ale nie reagował. Nie bardzo wiedział jak, bo nie miał pojęcia o co może chodzić.

A chodziło jak zwykle o Domena.

Nora czuła, że coś było nie tak. Od powrotu z zimowych ferii coś się między nimi zmieniło. Na wyjeździe z jego rodzicami i siostrami jeszcze wszystko było normalne. Później nie widzieli się przez trzy dni i cały czar prysnął. Czuła, że Prevc zaczął być bardziej zdystansowany w stosunku do niej. Owszem, nadal chętnie korzystał z ich układu, ale stał się o wiele bardziej mrukliwy i niechętny do spotkań niezwiązanych ze sferą seksualną. Miała wrażenie, że wręcz momentami jej unikał. Zaczął opuszczać niektóre z zajęć, na które chodzili razem. Nie byłoby to niczym niespotykanym, gdyby informował ją o tym wcześniej. Do tej pory wszystkie wagary w swoim życiu odbywali wspólnie, ale teraz się od niej izolował.

- Myślisz, że on kogoś ma? - wypaliła nagle.

Gregor parsknął tak głośno, że nauczyciel zwrócił im uwagę i przyszedł skontrolować ich postępy w robionych zadaniach. Przez chwilę grzecznie liczyli pochodne funkcji, a kiedy mężczyzna się oddalił, kontynuowali rozmowę szeptem.

- Pierdolisz głupoty, typ jest chujem i tyle. Zawsze nim był.

- Przestań - syknęła, kopiąc go pod ławką. - Nie znasz go tak naprawdę.

- Spójrzmy prawdzie w oczy, Nora - westchnął chłopak. - Wszyscy uważają tak jak ja, tylko ty patrzysz na niego inaczej. Wychodzi na to, że tak naprawdę to ty go nie znasz.

Dziewczyna nic na to nie odpowiedziała. Pokręciła jedynie głową i wróciła do zadań. Ze złością przekreśliła kilka ostatnich linijek obliczeń, uświadamiając sobie, że nie mają one żadnego sensu. Słowa Gregora zabolały ją naprawdę mocno, przede wszystkim dlatego, że najprawdopodobniej były prawdą.

- Ej, Norka - szturchnął ją łokciem. - Nie obrażaj się. Po prostu mówię to, co myślę. A jak z tym Martinem? - zmienił temat.

- Okej - mruknęła pod nosem, ale po chwili się zreflektowała. Gregor miał rację, nie powinna się na nim wyżywać z frustracji na Domena. - W zeszłym tygodniu przyniósł mi kwiaty na korepetycje. Dzisiaj mam wcześniej i powiedział, że po mnie przyjedzie.

- You go girl - Gregor spojrzał na nią znacząco. - Nie rozumiem dlaczego jeszcze w to nie poszłaś. Typ jest ewidentnie zainteresowany.

Nora doskonale znała odpowiedź na to pytanie, ale nie była w stanie wypowiedzieć jej na głos. Martin mógł być przystojny i szarmancki, mógł sam już zarabiać i mógł być zawsze przy niej na miejscu, a nie latać po całym świecie. Martin mógłby być nawet chodzącym ideałem, ale to się nie liczyło. Martin nie był Domenem.

Ta myśl przybiła ją jeszcze bardziej. Do końca zajęć nie reagowała na zaczepki przyjaciela, który ostatecznie dał sobie spokój z próbami pocieszenia jej. Martwił się o nią. Domen nie był warty tego, żeby marnowała sobie życie, czekając na niego. Martin był racjonalnie dobrym wyborem, na pewno lepszym w oczach Gregora niż Prevc.

Nie tylko zdaniem przyjaciela powinna sobie już dawno odpuścić Domena. Coraz więcej krytycznych komentarzy spływało w jej stronę w internecie. Niemal codziennie czytała prześmiewcze wiadomości, oceniające jej wygląd. Niemal codziennie ktoś pisał, że na pewno wykorzystuje Domena dla popularności, pieniędzy i rozgłosu. To wszystko zaczynało ją przerastać, szczególnie, że nie mogła liczyć na wsparcie samego Prevca, który niczego nie zauważał i nie reagował w żaden sposób.

Gregor w milczeniu odprowadził ją na parking szkoły. Miał nadzieję, że jego przyjaciółka ożywi się trochę na widok korepetytora, ale zdawała się znikać coraz bardziej. Nawet się nie obróciła w jego stronę, od razu wsiadła do samochodu Martina i zaczęła przeglądać telefon.

Westchnął i odprowadził wzrokiem odjeżdżający samochód.

Nie tylko on oglądał się za kilkuletnim oplem.

Domen zacisnął szczękę, czując jak ogarnia go złość. Ostatnie rozmowy z Peterem dały mu okazję do przemyślenia swojej relacji z dziewczyną. Jego brat uważał, że go wykorzystywała. On nie wierzył, choć potrzebował przemyśleć tę sprawę w samotność. Między innymi dlatego zdecydował się tego dnia na samotne wagary. Nie podobał mu się ten cały Martin. Od początku coś było z nim nie tak. Wykazywał zdecydowanie zbyt duże zainteresowanie Norą i krzywo patrzył na jej przyjaciół. Domen nie mógł tego znieść. Nora była jego. A przynajmniej tak mu się wydawało do momentu, kiedy Martin zaczął odbierać ją ze szkoły.

Nie był jedynym.

Ta myśl uderzyła go tak mocno, że zrobiło mu się słabo. Nigdy wcześniej nie brał tego pod uwagę. Przecież był sobą, był obiecującym skoczkiem z idealnym życiem. Nawet nie brał pod uwagę tego, że jego Nora mogła oglądać się za kimkolwiek innym.

Czego jej brakowało? Przecież dawał jej wszystko. W łóżku było im dobrze, w codziennym funkcjonowaniu też. Pomagał jej z matematyką, wysłuchiwał jej narzekać na głupie dziewczyny z klasy i ich małostkowe problemy, zawsze przyjmował ją w swoim domu jak najlepiej, a przede wszystkim był jej przyjacielem. Nie rozumiał, dlaczego to było dla niej za mało. Przecież przez tyle lat żyli w tym układzie i oboje byli z niego zadowoleni.

Chyba, że...

Szybko odrzucił tę myśl, ale ona uparcie wracała do niego. Może on wcale nie był jedyny przez ten cały czas. Teraz jest Martin, kto wie ilu było przed nim? Zaczął wymieniać w myślach wszystkich chłopaków, którzy w ostatnich latach kręcili się zdecydowanie zbyt blisko Nory, aż jego rozbiegane spojrzenie nie zatrzymało się na stojącym niedaleko znajomym. Chłopak zauważył wzrok Prevca i posłał mu ironiczny uśmiech, po czym szybkim krokiem oddalił się w przeciwną stronę.

Pieprzony Gregor.

Domen poczuł jak jego serce zaczyna bić zdecydowanie zbyt szybko. Gregor. To było takie oczywiste. Przez cały czas działo się pod jego nosem, a on głupi nawet tego nie zauważył. Przecież musiał istnieć powód, dla którego chłopak tak bardzo przyczepił się do Nory i dla którego ona, ignorująca większość przedstawicieli płci przeciwnej, darzyła go aż taką życzliwością. Musiał istnieć powód, dla którego Gregor zawsze zadzierał nosa i patrzył na niego z wyższością, kiedy wszyscy dookoła wiedzieli, że był we wszystkim gorszy od Domena. Musiał przecież istnieć powód, a ten zdawał się wyjaśniać wszystko.

Nora go okłamywała przez cały czas.

Chociaż był wściekły, ledwo powstrzymywał się od wybuchnięcia płaczem. Jedyna ostoja w jego życiu właśnie przestała nią być. Jedyna lina trzymająca go na skalnym zboczu właśnie pękła.

Jego oczy pociemniały, kiedy zacisnął pięści. Jeżeli Nora chciała iść na wojnę, on był gotowy.

Doskonale wiedział, że nieważne jakim kosztem, ale to on ją wygra.

rewriting || domen prevcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz