[rozdział 7]

133 5 0
                                        

Pov. Ethan

Droga z domu Darcy trochę mi zajęła, więc byłem cały przemoknięty. Jak tylko wszedłem do bazy od razu natknąłem się na Heidi siedzącą na kanapie i patrzącą w telefon.

-Zaraz będziesz chory-skomentowała na co jedynie wywróciłem oczami-Połączyły Ci się już te twoje kabelki w mózgu i będziesz kontaktować?

-Ta-odpowiedziałem ściągając mokrą bluzę, po czym zobaczyłem, że mam również mokrą koszulę-Aha-burknąłem pod nosem

-Co Ci się stało z nogą?-zapytał Speedo, który pojawił się nagle znikąd

-Długo by opowiadać-powiedziałem zabierając z szafki Erwina pierwszy lepszy t-shirt i go zakładając

-Jak to się mówi, noc jest jeszcze młoda-usiadł na kanapie koło siwowłosej

-Ja też chętnie się dowiem-posłała mi typowe dla niej spojrzenie troskliwej, starszej siostry, mimo, że nawet nie byliśmy rodzeństwem to czasami troszczyła się o mnie jakbym był jej młodszym bratem, za którego pewnie częściowo mnie uważała

-Szedłem, wpadłem na Darcy, wywaliłem się w szkło...-zacząłem tłumaczyć jak najprościej się da, ale Albert mi przerwał

-Poczekaj, kim jest Darcy?-spytał z uniesioną brwią

-Kadet Heidi Bunny wannabe-wytłumaczyła Siwa

-Dokładnie tak, Darcy to kadet Heidi Bunny wannabe-potwierdziłem siadając na podłodze opierając się plecami o ścianę tak, że siedziałem naprzeciw pozostałej dwójki-Wracając, wpadłem w szkło nogą i wbiło mi się ono w kostkę-wskazałem na miejsce gdzie była rana-Darcy zrobiła mi wykład, że akszli to nawet po służbie jej obowiązkiem jest pomaganie obywatelom-naśladowałem prześmiewczo dziewczynę z czego wszyscy się zaśmialiśmy-Opatrzyła mi kostkę i to tyle-wzruszyłem ramionami

Pominąłem kilka szczegółów, ale uznałem, że nie są one im potrzebne do zrozumienia tej historii. Poza tym gdybym powiedział, wiercili by mi dziurę w brzuchu by się dowiedzieć czegoś więcej mimo, że ja sam nie wiem nic więcej.

-Mhm, całkiem uroczo-podsumował Speedo wstając z kanapy by odstawić pusty kubek do zlewu, jednak zatrzymał się po drodze przy kalendarzu-Ej Ethan, czy Ty przypadkiem nie miałeś dziś się zająć Melisą i Aidenem?-zapytał wskazując na wielkie czerwone kółko z podpisem "DZIEŃ RODZINNY"

-Co?-zerwałem się na równe nogi i podszedłem do niego-Dzisiaj jest 29?-zapytałem przerażony wizją tego, że zapomniałem o tym, że obiecałem Lucy i dzieciakom, że się zajmę moim młodszym rodzeństwem, by spędzić z nimi trochę czasu co nawet wpisałem do naszego ekipowego kalendarza z którego rzadko kto kiedy korzystał na co on przytaknął

-Przestań go straszyć-zaśmiała się Heidi stając koło nas-Dopiero jutro jest 29-powiedziała przesuwając okienko wskazujące dzisiejszą datę na właściwe miejsce, a Albert wybuchł głośnym śmiechem

-Przysięgam, że chciałbym jeszcze raz zobaczyć twoją minę-otarł łzy śmiechu

-Jesteś głupi jak lewy but-posłałem mu złowrogie spojrzenie-Też mógłbyś gdzieś czasami zabrać gdzieś Melisę i Aidena, by spędzić z nimi trochę czasu. W końcu oni też są twoim rodzeństwem.

-Hola, hola-pomachał mi palcem wskazującym przed twarzą-Tydzień temu zabrałem ich na molo i plażę. Z tego co mi wiadomo od Lucy to oboje byli zadowoleni i padnięci jak wrócili do domu-uśmiechnął się triumfalnie

-Niech Ci już będzie-wywróciłem oczami niechętnie przyznając mu racje, mimo, że uwielbiałem te nasze braterskie przepychanki 

~

Kadetka | 5cityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz