[rozdział 13]

93 3 4
                                    

Pov. Darcy

Wkładałam ostatnie rzeczy do materiałowej torby kiedy dostałam sms'a od Ethana, że czeka już na mnie pod budynkiem. Zamknęłam drzwi do mieszkania i zeszłam po schodach na dół. Jak wyszłam przed blok zobaczyłam siwowłosego chłopaka opartego o samochód. Jego twarz oświetlało słońce, które wstało już dłuższy czas temu, rażąc go co mogłam wywnioskować po tym, że miał lekko przymrużone oczy.

-Hej Darcy!-zawołał radośnie kiedy tylko mnie zobaczył

-Hej-podeszłam bliżej by nie krzyczeć do niego-Jeszcze raz wielkie dzięki, że zgodziłeś się mi pomóc, dużo to dla mnie znaczy.

-Nie ma najmniejszego problemu-uśmiechnął się przekrzywiając głowę w prawo, zauważyłam, że miał tendencję do robienia tego i ciekawiło mnie czy to wychodzi mu naturalnie czy jest to jakiś jego wyuczony nawyk, jednak niezależnie skąd się on bierze jest całkiem uroczy-Wsiadaj kadeciaku, mamy dziś kawałek drogi do przejechania-otworzył mi drzwi po czym obszedł auto i wsiadł na miejsce kierowcy

-Czyje masz dłonie odbite na siatce?-spytał ustawiając gps'a na San Diego

-Ta fioletowa jest moja, a zielona Abi-spojrzałam na materiał lekko uśmiechając się

Byłam zdziwiona, ponieważ w poprzednich latach w dniu rocznicy śmierci dziewczyny byłam raczej przygnębiona, a dziś jeszcze nie dopadło mnie to uczucie. Myślenie o niej nie powodowało dzisiaj jakoś smutku tylko raczej skupiałam się na miłych wspomnieniach.

-Abi też miała taką?-zapytał, a ja pokiwałam twierdząco głową-Nie znam Abi, znam jedynie Ciebie i nie za dużo wiem o waszym związku, ale z tego co mi opowiadasz wydaje się, że był strasznie uroczy.

-Bo taki był-powiedziałam pociągając nosem powstrzymując łzy, które napłynęły mi do oczu

-Ej, ale nie płacz mi tu-przyciągnął mnie do siebie, a ja pozwoliłam sobie oprzeć na chwilę głowę na jego klatce piersiowej

-To bardziej ze szczęścia niż z smutku. Abigail była naprawdę cudowną osoba i nawet jeśli nie ma jej teraz fizycznie ze mną to po prostu cieszę się, że mogłam ją mieć chociaż przez chwilę w swoim życiu.

-Ona na pewno też się cieszy, że miała za dziewczynę tak fantastyczną osobę jak ty-mówiąc to głaskał moje włosy jakby chciał by dało mi to swego rodzaju poczucie spokoju

Na jego słowa zrobiło mi się ciepło na sercu.

-Dzięki Eth, dzięki za wszystko co dla mnie zrobiłeś-podniosłam głowę i uśmiechnęłam się patrząc mu w oczy na co on jedynie roztrzepał mi włosy i stwierdził, że pora ruszać

~

-A tak właściwie to po co my przyjechaliśmy do San Diego?-zapytał kiedy minęliśmy znak "Witamy w San Diego"

Fuck. Doskonale wiedziałam, że w końcu będę musiała mu to powiedzieć, ale i tak nie do końca wiedziałam jak to zrobić. Wiem jak ludzie reagują na informację o tym, że osoba, która była dla Ciebie kiedyś ważna nie żyje i strasznie tego nie lubię, bo co mi z "Współczuję Ci"? Nie przywrócisz tym tej osoby do życia.

Na szczęście bądź nieszczęście, jak kto chce uważać, do San Diego sprowadzały mnie dwie sprawy. Oczywistą była rocznica śmierci Abigail, ale dodatkowo Kristin, moja przyjaciółka z sierocińca, która była o dwa lata młodsza ode mnie, miała niedługo urodziny, więc chciałam zajść na chwilę tam i przekazać drobny prezent z tej okazji. Teoretycznie nie musiałam mówić mu od razu o obydwu rzeczach i zamierzałam wykorzystać ten fakt.

-Jak byłam w sierocińcu to zaprzyjaźniłam się z taką jedną dziewczyną, a jako, że ma za kilka dni urodziny to postanowiłam pośrednio ją odwiedzić i dać jej prezent urodzinowy-powiedziałam uśmiechając się by nie przeszło mu przez myśl, że nie jest to wszystko

Kadetka | 5cityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz