Rozdział czternasty - Pocałunek

18 2 0
                                    

Obudziłam się o dziewiątej godzinie. Szybko wyskoczyłam z łóżka i poszłam do toalety się ogarnąć. Wczoraj gdy późno wróciłam nie chciało mi się już przebierać. Zeszłam na dół i zobaczyłam, że nikogo nie ma kuchni. Usłyszałam jakiś śmiech dobiegający z salonu. Okazało się, że Henry wrócił. Gdy mnie zobaczył objął mnie mocno.

- Jak tam nasza Melisa? 

- Wszystko w porządku - odpowiedziałam uśmiechając się

- Twoja mama przyjedzie po ciebie w sobotę późnym wieczorem - oznajmiła ciocia

Udałam, że tego nie usłyszałam. Tak cholernie nie chciałam tam wracać. Po zjedzeniu wspólnego śniadania poszłam do stajni gdzie po drodze spotkałam Charli'ego. Również mnie przytulił i pocałował namiętnie.

- Będę musiał sprzedać Lucjano - powiedział ze smutkiem w głosie

- Dlaczego? - w moich oczach pojawiły sie łzy

- Mój tata stracił pracę i nie mam funduszy aby go utrzymać - odparł szybko

- A może chciałbyś razem ze mną dzierżawić Queen? - zapytałam

- Nie nie jest w moim typie - szybko odpowiedział tak jakby chciał przed czymś uciec - W każdym razie kiedy wyjdę z ojcem na równie to wtedy kupię nowego konia - zrobił sztuczny uśmiech

Poszliśmy razem trzymając się za rękę do stadniny koni. Gdy weszliśmy do środka ściągałam kurtkę bo zrobiło się ciepło. Nagle trenerka Sophie złapała mnie za ramię i pociągnęła.

- O dobrze, że was widzę - zwróciła się do nas - W sobotę rano cztery osoby z naszej stajni wyjeżdżają na zawody jeździeckie do Chicago. Melisa pojedziesz z nami - uśmiechnęła się szeroko

Nie mogłam w to uwierzyć. Miałam ochotę skakać z radości.

- A ty Charlie też pojedziesz na Lucjano prawda? - zapytała

- Nie będę go w najbliższych dniach sprzedawał - odparł szybko - Ale proszę nie rozdrabniajmy się - dodał

- Jasne - rzekła - W takim razię pojedziesz na Avatarze bądz Aramisie okej? - zapytała szybko

Zgodził się. Dziewczyna wyszła i poszła na halę. Ja i Charlie poszliśmy zrobić mesz naszym koniom. Kiedy już to zrobiłam poszłam sama po Queen na pastwisko. Z oddali zauważyłam chłopaka który był wpatrzony w jednego z chorych koni. Podeszłam bliżej. To była znajoma twarz - Tony.

- Hej co ty tu robisz? - spytałam się

- O cześć Melisa właśnie przyglądam sie temu choremu konikowi co mu jest? - również zapytał

Coś było nie tak z nim...

- A to jest Romeo miałam z nim wypadek w lesie, ale teraz się śpieszę kiedy indziej o tym pogadamy - odpowiedziałam

- A właśnie muszę - przybliżył się do mnie i zaczął mnie całować namiętnie

Kilka razy w usta. Kilka razy mnie lizał. Nie chciałam odejść. Chciałam zrozumieć co chce mi przez to przekazać. Gdy skończył pokręciłam głową.

- Tony ale... - nie dokończyłam

- Ależ skarbie wiem, że masz chłopaka jednak musisz mi uwierzyć on cię wykorzysta - szepnął

I pomyśleć że mówi mi to już druga osoba...

Jeśli to już koniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz