Rozdział 15

1.6K 30 4
                                    

Lilly Pov:

- W końcu jesteś. - Powiedział zdyszany Eric zbliżając się do mnie, gdy tylko przekroczyłam próg klubu. - Spóźniłaś się piętnaście minut!

- Na mnie się czeka, Eric. - Wyparłam i skierowałam się w stronę szatni, żeby zdjąć z siebie komplet dresowy i pokazać innym moją mroczną stronę.

- Lilly, daj spokój. Zaraz zaczyna się taniec, nie możesz przychodzić spóźniona. - Odparł Eric, podążając cały czas za mną z teczką dłoni. - Masz tutaj dokument do popisania.

- Jaki dokument? - Spytałam zerkając na teczkę, z której wyciągnął papier i podał mi go wprost do mojej, spoconej ze stresu, ręki.

- Zostałaś zwolniona, Lilly. - Wytłumaczył na spokojnie, ale wiedział, że zaraz zobaczy mój wybuch.

W szoku popatrzyłam się na kartkę w mojej dłoni, która zaczęła mi ciężyć i słowo po słowie zaczęłam ją czytać.

- Jak to zostałam wyrzucona za niespełnianie oczekiwań szefa?! - Krzyknęłam zdruzgotana, przetwarzając każde zdanie, które przeczytałam przed chwilą, znowu zaczynając od nowa czytać.

To, że za niedługo chciałam się sama zwolnić to jedno, ale nie sądziłam, że szef wyrzuci mnie pierwszy. Przecież byłam jedną z najlepszych tancerek w tym, jebanym, klubie.

- Muszę na chwilę wyjść. - Poczułam, że dzwoni mój telefon, który trzymałam w ręku i okazało się, że to moja mama, która nie mogła wiedzieć, że tu jestem.

- Nie możesz teraz wyjść, Lilly, do cholery! - Krzyknął za mną Eric, ale ja zniknęłam za rogiem wychodząc tylnymi drzwiami na powietrze.

- Cześć skarbie, wszystko w porządku. - Zapytała zatroskana mama po drugiej stronie telefonu.

- Tak, mamo w porządku, a u was? - Spytałam przecierając kark ręką, ponieważ informacja o tym, że zostałam zwolniona jeszcze bardziej mnie dobiła.

Starałam się pokazać po głosie, że nic się nie wydarzyło, i że jest w porządku. Co dziwnym trafem mi się udało.

Nigdy nie potrafiłam skrywać swoich emocji. Zawsze ludzie wiedzieli co mi było, ponieważ najzwyczajniej w świecie po prostu nie potrafiłam nakładać maski na twarz, która miała mi z tym pomóc. Ja z tą maską czułam się okropnie.

- Mamy mały problem, Lilly. - Usłyszałam głos mamy po chwili ciszy, która była dla mnie dołująca, ponieważ znowu zaczęłam szybko analizować.

- Co się stało? - Zmarszczyłam brwi i mocniej ścisnęłam telefon w dłoni. Oni nigdy nie mieli problemów, a w ostatnim czasie pojawiło się ich sporo.

- Musimy przylecieć za tydzień. Pan Jacob nas zatrzymał na dłużej. Mamy z nim załatwić formalności związane z rozszerzeniem kosztów kancelarii. - Spójnie wyjaśniała kobieta po drugiej stronie, a mi spadł kamień z serca. Myślałam, że stało się coś gorszego.

- W porządku. Poradzę sobie sama w domu. Nie mam pięciu lat. - Pewnie odpowiedziałam, bo wiedziałam, że taki problem to nie problem.

A przynajmniej dla mnie. Miałam wolny dom na ponad tydzień, co mnie jeszcze bardziej ucieszyło.

- Wiem, Lilly, tylko tata się martwi.- Stwierdziła pewnie i czułam jak głęboko oddycha, przez moją komórkę. Gnębiła ją jakaś myśl, tylko nie chciała mi powiedzieć jaka. Czułam to. - Gdzie jesteś?

- Na dworze. Poszłam się przejść. - Wymyśliłam szybko i swój głos zostawiłam, jak najbardziej neutralny, żeby nie wybudzić żadnych podejrzeń.

HEART LAWYER [16+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz