Rozdział 17

1.8K 35 1
                                    

Lilly Pov:

Ze snu wyrwał mnie głośny dźwięk mojego telefonu, do którego ktoś chciał się dodzwonić.

Przebrałam oczy i szybko sprawdziłam miejsce obok mnie. Było puste.

Wyrwałam moją rękę spod kołdry i odnalazłam telefon na szafce nocnej.

- Halo? - Spytałam zaspanym głosem, nie sprawdzając kto zadzwonił.

- Masz pięć minut i widzę cię na dole. - Odezwał się Michael po drugiej stronie.

Natychmiast poczułam ulgę, wiedząc, że o mnie nie zapomniał i mnie nie zostawił.

- Która jest godzina? - Zapytałam przecierając oczy i wychodząc spod kołdry.

- Siódma rano. - Odpowiedział neutralnym głosem.

W szoku otworzyłam usta i jednak wróciłam do łóżka. Nie będę marnować swojego snu, na to, żeby zejść na dół, aż tak mnie nie pojebało.

- Nie schodzę. - Wyszeptałam i schowałam się ponownie pod pierzynę, chowając się pod szyję.

- Masz pięć minut i ani minuty dłużej. Rozumiemy się? - Odpowiedział wyższym głosem, wyraźnie wkurzony.

- Nie będę teraz wstawiać. Jest środek nocy. Do mojej pobudki jeszcze, lekko cztery godziny. - Wymamrotałam ziewając.

Były wakacje, a ja chciałam je spędzić tylko odsypiając rok szkolny. O nic więcej nie prosiłam.

- Pięć minut, inaczej sam po ciebie pójdę. - Odpowiedział, jak typowy ojciec, co mi się spodobało i dlatego postanowiłam go bardziej wkurzyć.

- Nie denerwuj się tak, staruchu. Wiesz, że jak się denerwujesz, to szybciej będziesz miał siwe włosy? - Spytałam, już lekko się budząc. - A ja uważam, że nie będą tobie pasować, dlatego się uspokój.

- To nie bądź taka denerwująca, to wtedy pogadamy. - Odpowiedział z rozbawieniem, a ja już widziałam ten jego mały uśmiech w kącikach jego ust, które sobie wyobraziłam i miałam ochotę pocałować. - Cztery minuty.

Michael po tych słowach rozłączył się, a ja wyszłam z łóżka i założyłam szybko mój ulubiony, szary komplet dresowy i poprawiłam lekko włosy schodząc na dół.

- Dzień dobry, staruchu. - Przywitałam się z nim, jak zobaczyłam go w progu mojego domu, co oznaczało, że widoczniej minął już określony przez niego czas. - Jesteś już na emeryturze, że nie masz co robić o siódmej rano?

Wzięłam z kuchni jabłko w dłoń i przegryzłam go patrząc się wprost na jego palące oczy, które oznaczały, że zaraz skończy mu się cierpliwość.

- Malutka, twój czas już minął. Wychodzimy. - Odpowiedział i szedł w moim kierunku pokazując mi się w całości.

Pierwsze co zauważyłam to, to że nie miał na sobie garnituru. On miał na sobie czarną kurtkę ze skóry, przez, którą odznaczał się jego srebrny zegarek, czarne, szerokie spodnie i czarna koszulkę. Do tego czarny pasek ze srebrną obwódką i dodatkowo również czarne buty. Wyglądał inaczej, ale tak samo przystojnie.

- Ktoś umarł? - To pierwsze co nasunęło mi się na język w tym momencie.

- Po czym tak stwierdzasz, kochanie? - Spytał widząc moje zdziwione spojrzenie i sam po chwili wziął drugie jabłko, które zaczął jeść.

- Po twoim ubiorze, kochanie. - Naśladowałam jego głos uśmiechając się lekkim uśmiechem, który on i tak zauważył.

- Zaraz się dowiesz o co tutaj chodzi, ale chodź ze mną. - Stwierdził odkładając jabłko i skierował się do drzwi, za którymi po chwili zniknął.

HEART LAWYER [16+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz