𝑿𝑿𝑿

66 2 7
                                    

Jeszcze o zachodzie słońca, różowe światło wpadało przez okna do biura führera, który stał przy biurku i układał na nim wszystko po swojemu. Natomiast Izrael, który towarzyszył mu oczywiście, stał przy oknie patrząc na zachód słońca oraz piekną panoramę Berlina. Odwróciwszy na chwilę wzrok do tyłu, spojrzał na odnowionego wodza III Rzeszy, znów wyglądającego tak samo groźnie w swoim mundurze, zupełnie jak w momencie gdy go poznał. Nie spodziewał się jednak wtedy, iż za tą poważną i dostojną maską, kryje się tak delikatny i potulny chłopiec w ciele dorosłego. Nie mógł się powstrzymać od uśmiechu, gdy tak patrzył na niego, znów widząc go w tym samym ubiorze, z tą samą rolą w państwie

- Rzesza.. Wszystko w porządku? Wyglądasz na przygnębionego...

Rzesza westchnął, przy czym przestał narazie porządkować swoje biurko

- To przez jutrzejszy dzień... Wybacz... Powinienem zachowywać się jak na wodza III Rzeszy przystało...

- Ale zachowujesz się w ten sposób przecież~ - Izrael podszedł do niego powoli, złapał za obie jego dłonie i głaszcząc je czule posyłał mu promienny uśmiech - Rzesiu... Jestem pewien że będziesz świetnym wodzem~ Naprawdę~ Z resztą, pamiętaj że to dzięki tobie, terror ustanie, i zamiast dyktatury, będziesz.. Tym dobrym wodzem~ A jutrem nie martw się aż tak, spokojnie... Ja tam będe i pomogę ci.. Tobie i twojemu rodzeństwu~ odbijemy ich z rąk aliantów, zobaczysz!

Rzesza słysząc pocieszające słowa Izraela, również się uśmiechnął

- Heh~ Co ja bym znowusz bez ciebie zrobił, mój kochany?~ Chyba bym był zgubiony~

- Myśle że dał byś sobie radę.. Aaale skoro ja już tutaj jestem, z tobą, i przy tobie... - Izrael położył delikatnie dłonie na ramionach Rzeszy znacznie się zbliżając do niego - To masz we mnie wsparcie, zawsze i wszędzie~ pamiętaj~

- Jak ja mógłbym zapomnieć..

Rzesza również zbliżając się do partnera, położył dłonie na jego biodra po czym pocałował go, głęboko, prosto w usta długo nie przestając uśmiechnięty, a gdy zabrakło im tchu, ich usta łagodnie rozłączyły się w akompaniamencie cichego sapnięcia

- Ah~ Izrael... Wiesz, chyba jednak prześpimy się tutaj, w moim prywatnym pokoju, z dużym łóżkiem... Iiii żadnymi pokojami w których mógłby ktokolwiek być dookoła~

Rzesza dał mu znów buziaka, tym razem krótkiego, na co Izrael odpowiedział śmiechem

- Oj Rzesiu~ Wiem o czym myślisz zboczuszku~ ... Aaale czy my czasem nie robiliśmy już tego pare dni temu?~

- Tak robiliśmy... No dobrze, odpuśćmy sobie narazie~ Nadaży się jeszcze lepsza okazja...

Izrael uśmiechnął się od ucha do ucha

- No pewnie że tak~ Chodźmy już spać dobrze? Musimy odpocząć bo jutro czeka nas ważny dzień

- Zatem chodźmy, kochanie~

Po tych słowach obaj poszli przyszykować się do spania, po czym w swoich objęciach dość szybko zasneli...

Następnego dnia, poranek był nieco chaotyczny. Nie było czasu na nic poza szykowaniem się do wyjścia... Nareszcie, po niecałej godzinie, byli już gotowi, Rzesza czekał przed budynkiem na Izrael, a gdy ten zszedł na dół, skierowali się w stronę sądu.
Szli trzymając się za ręke, przez całą drogę nie odezwali się do siebie ani słowem, głównie ze stresu... Dopiero w poczekalni przed salą sądową, gdy siedzieli obok siebie, Rzesza nie mógł już wytrzymać tej ciszy...

- Izrael... Boje sie...

- Będzie dobrze.. hej.. - Izrael delikatnie splótł swoje dłonie z jego dłońmi zbliżając się do niego - Jestem tu... Przy tobie~ Mamy argumenty... A jeśli nie, będziemy improwizować... To tylko głupia rozprawa, wygramy z Aliantami aż im szczęki opadną!

„𝑴𝒆𝒊𝒏 𝑺𝒄𝒉𝒂𝒕𝒛"                      𝐼𝑧𝑟𝑎𝑒𝑙 𝑥 𝐼𝐼𝐼 𝑅𝑧𝑒𝑠𝑧𝑎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz