𝑿𝑿𝑰𝑰

101 6 4
                                    

I znów wstaje kolejny dzień... Izrael mozolnie się rozciągnął ziewając przy okazji leżąc w łóżku nawet nie pamiętając kiedy i jak zasnął... Usiadł podpierając się łokćmi i rozejrzał się po pokoju. Rzeszy jak nie było obok tak go nadal nie ma. „Ehh... Martwię się żeby tylko nie zrobił sobie krzywdy tym przepracowywaniem się... Ja rozumiem że ma dużo na głowie po wojnie ale... Ale musi odpoczywać..." pomyślał sobie, patrząc na zegarek wiszący nad wejściem do sypialni; Była równo dziewiąta rano. Ziewnął znów i rozciągnął jeszcze raz po czym wstał powoli, wziął ubrania razem z bielizną z komody i równie wolno się ubrał. Wychodząc z sypialni już ubrany słyszał oczywiście Rzeszę w swoim biurze, załatwiającego miliony rzeczy na raz... Izrael tego nie popierał, ale nie chciał mu przeszkadzać więc po prostu westchnął i skierował się do łazienki w której załatwił resztę spraw wokół siebie. Gdy już skończył dość szybko, spojrzał za okno w łazience na opustoszały obóz koncentracyjny... Wyglądał jakby był nawiedzony. Pomimo że ciekawość zjadała Izrael od środka, to jednak nie miał jeszcze na tyle siły i psychiki żeby tam iść, samemu obejrzeć wszystko, co tak naprawdę już widział, tyle że z zupełnie innej perspektywy... Aż dreszcze go przeszły gdy pomyślał o zwiedzaniu gazowni, czy pieców, przy których, swoją drogą, często pracował... Gdy jeszcze tam był. Wyszedł powoli z łazienki i ku swemu zaskoczeniu zauważył Rzeszę w kuchni, stojącego w otwartym oknie i palącego papierosa... A palił tylko w sytuacjach stresowych. Izrael od razu mając tą informacje z tyłu głowy podszedł do niego szybko

- Rzesza...

- Huh? A- ah Izrael- - Rzesza szybko zgasił papierosa i wyrzucił go, po czym zamknął okno odwracając się przodem do partnera - Hej~ Nawet nie zauważyłem, że wstałeś... Wybacz...

- Nie szkodzi... - Izrael przyglądał się mu nieco dłużej - Jesteś strasznie blady... Rzesiu...

- ... - Rzesza złapał się za kark i podrapał po nim czując wstyd, że Izrael widzi go w takim... Żałosnym stanie - To nic takiego~ ... Zaraz mi przejdzie, spokojnie~ Nie martw się...

- ... Jadłeś cokolwiek? Czyżbyś od rana leciał na kawie???

- ... J- ja... Uh... N- no...

Izrael zbliżył się do Rzeszy i delikatnie złapał za jego dłonie głaszcząc go po nich czule, wzdychając

- Po prostu powiedz prawdę... Nie jestem zły... Ja się martwię...

- ... No dobrze, przyznaje sie... Nic nie jadłem, wypiłem już trzy kubki kawy... A nad papierami siedzę od... Czwartej rano...

- Czwartej!? Sześć godzin bez jedzenia, tylko na kawie!?

- ... Ja... Słabo mi... Szczerze...

Rzesza spuścił głowę w dół trzymając delikatnie Izrael za dłonie. Izrael natomiast był w szoku... Wiedział jak to jest głodować godzinami, dniami, a nawet miesiącami... Ale nie wiedział jak to jest się przepracowywać, a pomimo tego bardzo się martwił

- ... Dlaczego jesteś taki zajęty, kochanie...? Co się dzieje... Powiedz mi, proszę...

- ... Muszę naprawdę dużo zrobić... W- większości nie zrozumiesz, bo no... Sprawy polityczne, urzędowe i tak dalej...
Ale przepraszam... Wstyd mi-

- Nie masz za co przepraszać Rzesiu... - przerwał mu, po czym przytulił go czule - Ale narazie odstaw cokolwiek masz do zrobienia na inne terminy i odpocznij, dobrze?

- ... - Rzesza czule objął Izrael i wzdychając w końcu się poddał - No dobrze... Zrobię sobie długą przerwę...

- No~ Dokładnie to chciałem od ciebie usłyszeć~ - Izrael spojrzawszy Rzeszy w oczy uśmiechnął się do niego z odwzajemnieniem po czym dał mu całusa prosto w usta - Zrobię ci pyszne śniadanko~ Bo napewno jesteś strasznie głodny...

„𝑴𝒆𝒊𝒏 𝑺𝒄𝒉𝒂𝒕𝒛"                      𝐼𝑧𝑟𝑎𝑒𝑙 𝑥 𝐼𝐼𝐼 𝑅𝑧𝑒𝑠𝑧𝑎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz