𝑿𝑰𝑿

112 6 7
                                    

Czarne auto znowu podjechało i zaparkowało pod małym domkiem pośrodku niczego. SS-man wychodząc zza kierownicy otworzył drzwi od auta Izraelowi i Rzeszy a gdy obydwaj wyszli, odjechał spowrotem. Izrael patrząc na ich domek przypomniał sobie, jak bardzo przerażony był, gdy trafił tu po raz pierwszy... Spojrzawszy na Rzeszę zauważył że źle się czuję... Od razu podszedł do niego zmartwiony

- ... Kochanie..? Wszystko w porządku..?

- ugh... T- tak... Spokojnie Izrael... - Rzesza westchnął - Nic mi nie jest... Brytania zabrał mi dużą część terenów... To trochę boli...

- Nie wygląda mi to na trochę... Ch- chodź pomogę ci...

Po tych słowach Izrael wziął Rzeszę pod ramię i trzymając go pomógł mu wejść do środka, a gdy już się w nim znaleźli, położył go delikatnie na kanapie dając mu poduszkę pod głowę i okrywając delikatnie kocykiem. Rzesza uśmiechnął się delikatnie do niego widząc jak bardzo się o niego troszczy

- Aw... Izrael~

- Nie musisz dziękować... - Izrael pocałował partnera w czółko - Kocham cię i chce po prostu żebyś czuł się lepiej pomimo tego że jesteś znacznie słabszy...

- H- heh... Jesteś taki kochany...

- Ty też~

Izrael uśmiechając się usiadł obok Rzeszy i delikatnie zaczął bawić się jego czarnymi włosami niszcząc mu trochę charakterystyczny zaczes. Rzesza czując to zamknął oczy z uśmiechem na twarzy i rumieńcami na policzkach

- mmm~ Normalnie jakbyś mi zepsuł fryzurę jakieś pare lat wstecz to bym się wściekł~

- Hehe~... A- ale nie jesteś zły... Prawda?

- Nie nie spokojnie... Już nie masz się czego bać... Jestem kompletnie bezbronny...

Rzesza posmutniał

- Nie prawda! Ja cię obronie... I jestem pewien że twój syn też... I twoja kochana siostra

- ... - Rzesza słysząc to poczuł jak smutek zaciska mu gardło - ... M- moje rodzeństwo... Zostanie prawdopodobnie... Skazane na karę śmierci... Za zbrodnie wojenne...

- ...

Obydwoje zamilkli przez chwilę, po czym Izrael odezwał się cichutko

- ... T- to nie fair...

- ... N- nie do końca nie fair, Izrael... To moja wina... Ja ich w to wpędziłem... Nie fair jest to, że oni za to płacą, a nie ja... Ja powinienem umrzeć...

- N- nie! - Izrael nagle wszedł Rzeszy pod kocyk i przytulił się do niego czule kładąc się przed nim - Nie! Gdyby nie ty, umarłbym! SS-mani by mnie wepchneli na siłę do pieca... Ty mnie uratowałeś... I dzięki tobie po raz pierwszy poczułem się kochany po utracie rodziny... Kocham cię Rzesza i teraz nie wyobrażam sobie życia bez ciebie... Kocham cię... Proszę nie myśl tak...

- ... - Rzeszy zabrakło słów... Wiedział, że w tym przypadku Izrael jest uparty i tak naprawdę nie rozumie jak było naprawdę... Więc pozostało mu tylko przytaknąć - No dobrze dobrze... Nie będe tak myślał, obiecuję kochanie~-

Nagle, bez ostrzeżenia, Izrael przyciągnął Rzesze bardzo blisko siebie i pocałował go głęboko. Rzesza oczywiście odwzajemnił i poczuł, jak Izrael siada na nim nadal go całując i trzymając się jego ramion mając nogi w lekkim rozkraku. Rzesza nie mogąc się oprzeć złapał go delikatnie w pasie i wsuwając mu dłonie pod koszule zamknął oczy głaszcząc go po plecach zmierzając powoli w stronę pośladków. Izrael gdy tylko to poczuł zaczął całować go coraz to namiętniej aż w końcu gdy zakończył pocałunek języczkami, delikatnie i powoli rozpiął sobie koszule patrząc uśmiechnięty w oczy Rzeszy. Rzesza natomiast powoli zsunął mu ją z ramion łagodnie głaszcząc go przy okazji po klacie i również uśmiechnięty patrzył na jego ciało

„𝑴𝒆𝒊𝒏 𝑺𝒄𝒉𝒂𝒕𝒛"                      𝐼𝑧𝑟𝑎𝑒𝑙 𝑥 𝐼𝐼𝐼 𝑅𝑧𝑒𝑠𝑧𝑎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz