Wstał kolejny dzień. Krople deszczu pukały w szybę okna i parapet. Izrael przekręcił się na bok i mozolnie otworzył oczy budząc się powoli. Tym razem nie czuł obok siebie Rzeszy, co oznaczało tylko jedno; wstał szybciej niż on. Powoli podpierając się łokćmi usiadł i zauważył karteczkę na szafce nocnej obok. Wziął ją a na niej wyczytał: „Dzieńdobry Izrael~ Jeżeli to czytasz, to pewnie już się obudziłeś... Do rzeczy, zdjąłem ci gips gdy spałeś, ponieważ twoja stopa ma się już lepiej i jesteś już w stanie chodzić o własnych siłach~ A pisze to żebyś się nie przestraszył gdy odgarniesz kołdrę. Jeżeli chodzi o mnie to spokojnie, jestem na krótkim spotkaniu, wróce naprawdę szybko jeszcze wcześnie rano będe w domu. Pamiętaj żeby zrobić śniadanie gdybyś się obudził akurat gdy mnie w domu nie będzie hehe
Całuje,
Rzesza ♡„.
Po przeczytaniu Izrael odłożył karteczkę spowrotem, ziewnął i rozciągną się, po czym powoli i ostrożnie wstał. Rzeczywiście na nodze nie było ani śladu gipsu... Wychodząc na korytarz miał już zamiar kierować się w stronę schodów prowadzących na dół, ale wtem usłyszał szum dobiegający z łazienki. Trochę się zląkł, ponieważ myślał że Rzeszy w domu nie ma... Ale pomimo strachu postanowił to sprawdzić. Zakradł się pod łazienkę, zajrzał przez uchylone lekko drzwi... A jego twarz zrobiła się czerwona jak burak. W łazience był Rzesza, który brał prysznic. Już miał wykonać taktyczny odwrót, ale przez przypadek popchnął łokciem drzwi, co sprawiło że skrzypneły. Rzesza od razu to usłyszał i spojrzał w stronę wejścia. Ich spojrzenia się ze sobą spotkały- Izrael? Czy ty... Mnie podglądałeś...?
- N- nie! Nie! J- ja po prostu... M- myślałem że cię nie ma... I u- usłyszałem coś w ł- łazience... Uh... P- przepraszam...
Rzesza uśmiechnął się do niego a na jego policzkach pojawiły się rumieńce
- Haha spokojnie~ Nie jestem zły, tylko zaskoczony~
- Uf... To dobrze...
Izrael znacząco podrapał się po karku
- Jak noga? Wszystko w porządku?
- T- tak tak, już jest dobrze... To może ja już... Um... Pójde zrobić śniadanie-
- Zaczekaj!... - Rzesza odłożył słuchawke prysznicową na bok - ... Wejdź~
- C- co?? A- ale ty się myjesz..
- No właśnie~ Dlatego wejdź... I zamknij za sobą drzwi~
- No dobrze...
Izrael powoli wszedł do łazienki i posłusznie zamknął za sobą drzwi. Nie podobało mu się że musiał tu być, gdyż łazienka, a dokładnie prysznic, przypominał mu gazownie której bał się od początku gdy trafił do Auschwitz. Było po nim widać, że się boi, co zmartwiło Rzesze
- Wszystko w porządku...?
- T- tak...
- Każdy kto tak mówi prawdopodobnie czuje się na odwrót. - Rzesza założył ręcznik na biodra zasłaniając sobie partie dolne, po czym wychodząc z kabiny podszedł do Izraela - Nie krępuj się, po prostu powiedz, co się dzieje?
- ... - Izrael wahał się przez pewien czas aż w końcu wyjąkał - J- ja... B- boje sie... P- prysznica...
- Prysznica?... Ah no tak... Gazownia... - Rzesza westchnął - Wiesz... Tak naprawdę to... To ja wpadłem na pomysł z okłamywaniem więźniów przed gazowaniem, że idą się umyć... I czuje się z tym okropnie widząc jak się boisz...
Izrael spojrzał sie na Rzesze przejęty
- N- nie... Nie obwiniaj się... Czasem lepiej jest kłamać n- niż mówić prawdę...
CZYTASZ
âðŽððð ðºððððð" ðŒð§ðððð ð¥ ðŒðŒðŒ ð ð§ðð ð§ð
Romansðð ð¡ðÌšð ððð ð¡ ððððð§ð ð€ðð§ÌððŠ, ððÅðððð ðð¢ð¡ððð ð¡ð€ð ðŽððð , ððð§ðððððððð ððð§ðð§ð ðððð (ã^Ï^ã)