21 - Tosty i zioło.

14 1 0
                                    

Wstał około dwunastej, niechętny. A wraz z nim zbudził się Fang. Nie czując rękawiczek, szturchął mocniej chłopaka, który mu je podał. Dopiero kiedy je założył, to wyjął ręce spod kołdry.

— A ze mną miał problem spać w jednym śpiworze... Cham! — Burknął zaspany Buster, widząc ich.

— Bo jesteś moim przyjacielem... Prawie bratem. Nie będę z Tobą spał jak z moim chłopakiem... — Odparł, całując Edgara w czoło i wstając, aby ubrać nowe dresy i koszulkę. No i dobrać nową bluzę całości.

— Z bratem też można spać... Nie robimy niczego dziwnego!

— Chrapiesz Jak zarzynana świnia. Rozłożony jak król...

No i Buster się zamknął, obrażony na jakieś pięć minut. Edgar zaśmiał się pod nosem, wstając do siadu... Ziewnął i popatrzył na Bustera, który znowu zaczął swoje farmazony. Dopóki Maisie, ogarnięta jako jedyna nie nawrzeszczała na nich, aby coś z łaski zjedli, a nie gadali, to się ruszyli. A z nimi Edgar... Nie chciał jeść, ale przy okazji może się skusi... Robili tosty. Dwóch debili siedzieli przy jednej kanapce, sprawdzając, czy chleb nieprzeterminowany. Po dziesięciu minutach się ogarnęli i jedli...

Edgar ukradł im kanapkę i jadł, ale debile chyba nie ogarnęli, że zniknęła. No więc jadł bez skrupułów. Smakowała wspaniale, jak nigdy... Kiedy skończył, to zachciało mu się pić. No to też podpił Fangowi pół coli. Też niezauważony... Jego chłopak to naprawdę głupi pajac...

— A właśnie, Kiełku — zaczęła Maisie, upewniając się, że Edgar niezauważalnie wrócił na swoje miejsce, chichoczą — mamy dziś spotkanko... Co z kochasiem? — popatrzyła na Edgara właśnie.

— Biorę ze sobą? — Spytał, niepewny. — Edgar... Chciałbyś?

— Nie. Pewnie i tak będzie tam melina. A potem ćpanie i rzyganie po rogach. Znam Cię. Znam was. — Przewrócił oczami.

— Edgar, proszę... — Jęknął, żując tosta.

— Kurwa mać! — Warknął, uderzając głową o stół. Uderzył na tyle mocno, aby jęknąć głośno na pół bloku.

— No weź... — Błagał, mimo wszystko.

— Dobra. Ale jak tylko ktoś z Was zacznie ćpać albo pić — przerwał mu Buster.

— Fang? Mieliśmy zajarać...

Wspomniany chłopak uderzył dłonią o czoło. Zaraz po nim Maisie...

— Debil, no kurwa debil... — Mruknęła jedyna myśląca.

Edgar parsknął, wstając.

— Kiedy to wasze spotkanie? — Spytał.

— Za dziesięć minut. Zbierajmy się...

— Co tak wcześnie?

Odpowiedziała mu cisza... Klasyczek. Wstał i poszedł za nimi. No, ale nie miał kurtki, a dzisiaj było zimniej... Genialnie, jeszcze się rozchoruję debil. Westchnął, czując nagły chłód. Nie okazał tego, że pizga niesamowicie. A po chwili już znalazł się w jakiejś prowizorycznej, niby schowanej klitce. Osoby, które już były zaczęły gadać, a ostatnia, Janet, wbiegła wkurwiona, jęcząc, jak to nienawidzi tej Melodie.

W sumie już jakiś czas temu wyskoczyła Edgarowi ta różową śpiewająca landryna. Nie obchodziła go, ale jej wybicie się jest dziwne. Wtedy ktoś go tyknął w ramię. Jak się okazało, był to jego chłopak... Oparł się o ścianę obok, ciągnąc go na skrzynkę, aby usiadł obok.

— Co taki zamyślony?

— Buster wyciągał już chyba jointy. A to gówno tak śmierdzi... Ktoś zwróciłby uwagę, gdyby przechodził.

— Na szczęście nikt nie chodzi — uśmiech Fanga go pocieszył, a ten się rozejrzał i dał mu szybkiego całusa, chichocząc — mogę zapalić jednego?

— No w sumie... Jednego to śmiało... I pogadaj z tym swoim gangiem. — Edgar wymusił lekki uśmiech i zadrżał, dostając ciarek.

— Zimno Ci? — Spytał i nie czekając na odpowiedź, ściągnął swoją kurtkę i nałożył ukochanemu na ramiona.

Od razu wtulił się w nią i znowu poczuł przyjemny zapach lekkich perfum i ziarenek kukurydzy. Kiedy zapach marihuany wypełnił okolice, wyszedł i próbował skupić się na zapachu kurtki...

[🕷️] Sausage Empire - FanGar.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz