Uchylając oczy, tym razem Edgar był na ziemi, kiedy zadzwonił jego budzik... Głośny, ale to naprawdę głośny emo rap. Trudno, a bynajmniej tak pomyślał, ale niestety nie na długo, bo idiota (a właściwie Fang) z całą swoją wagą spadł na niego. Słysząc jednak bolesny krzyk, popatrzył za siebie i wstał do siadu, nie schodząc z chłopaka, który miał od rana dość. A Kieł? Uśmiechnął się, rozkraczony na jego biodrach i pochylił, patrząc prosto w jego oczy.
Zażenowany i obrzydzony Edgar wstał, zrzucając z siebie ćpuna i w końcu wyłączył budzik.
— Jak nie jesteś ciotą to daj mi swoje Spotify i Ci puszczę prawdziwą muzykę, a nie jakieś miauczenie... — Zaczął z uśmiechem niższy z nich.
— Spadaj... Nie będę słuchać Twojego ścierwa. — Przywrócił oczami, szybko zmieniając koszulkę i spodnie.
— Ale jak to? No ej! Co robisz? — pytał Fang, kiedy zegar wybił prawie dziewiątą, a chłopak nieustannie go ignorował. — No ej, Edgar!
— Po pierwsze... Przecież nawet się nie przyjaźnimy, nie będę Ci się tłumaczyć. Po drugie, żabka. Po trzecie, uratowałem Cię, aby nie mieć ćpuna na sumieniu. Wypad... — Warknął, już wkurzony.
— Jesteś okropny.
Założyli kurtki (a bardziej Edgar) i szalik, który był o wiele za duży. I jakoś finalnie wyszli... Zamykając drzwi, Kieł zaciągnął się z dziesięć razy swoją jednorazówką...
— Nie jesteś za młody?
— Ile razy mam Ci kurwa mówić, że jestem pełnoletni. Mam dwadzieścia jeden lat... — Burczał pod nosem, ale mimo to było go słychać.
— Dobra... Spytałem, ale skoro Ci źle to idź do swojej mafii. Ja i tak mam to w dupie — wzruszył ramionami z chamskim i szyderczym uśmiechem.
— Sorry... Wkurza mnie to pytanie — chyba pierwszy raz, wielki mafioza Fang okazał skruchę przed zwykłym emo chłopakiem. Czy to nie jest słodkie?
— O mój, jak słodko... Czyżby wielki gangster żywił do mnie uczucia? — Dopytał więc Edgar, patrząc jak bierze kolejną chmurę — wczoraj jak mnie całowałeś to też wydawałeś się, coś i może, ale tylko może czuć...
Na to, Kieł wzdrygnął i zarumienił się, zakrywając dłonią twarz.
— O Boże Buster do mnie dzwoni! Muszę lecieć...
Oboje wiedzieli, że kłamał. Ale ulotnił się od razu, a wyższy niezwłocznie udał się do sklepu gdzie pracował... Minął próg, znowu bez papieroska... Ale w sumie po co? Popatrzył typowo na Colette, która uśmiechała się jak głupia do sera. Typowo, znowu ma zwidy... Chyba. Edgar kiedyś ją siłą da do psychiatry na leczenie, bo to wygląda i na pewno niezdrowe...
— Edgar — jej uśmiech nagle zniknął — parówki zniknęły...
— Nie jadłaś ich? — Spytał, unosząc jedną brew.
— No przecież jestem pewna, że nie!
— Ale zawsze w nocy je zjadasz — oznajmił, ubierając polar.
— Nie tym razem... Mówię serio. Ktoś nam je ukradł! Ogarnij się Edgar! — Zaczęła się unosić.
— No, ale Colette, kurwa, wykładałaś je! Może naprawdę zjadłaś? — Zamyślił się, szukajac ich. Bezskutecznie... — Faktycznie ich nie ma!
— Mówię Ci przecież! — Wydarła się z najwyższą tonacją, przez co chłopak odruchem zakrył uszy.
— No dobra nie drzyj się — po chwili poczuł krew na wardze, zakrywając stożke krwi szalem — nosz kurwa mać!
— Czy Ty masz ranę na... Kto Cie ugryzł? Całowałeś się? — Spytała, omijając temat.
— Nie, znaczy tak, znaczy — urwał — są ważniejsze sprawy. Dzwonimy do szefa...
— Jest na wakacjach w Hiszpani. Oooch! Mój kochany Edgarek ma chlopaka! W koncu...
— Nie! Zamknij sie, teraz priorytetem są te parówy. Inaczej jednak mówiąc, kochana... Jesteśmy w dupie. Ktoś nam podpierdala parówki, a jedyne co możemy zrobić to... No patrzeć. — Oznajmił znowu, zlizując krew z ust.
CZYTASZ
[🕷️] Sausage Empire - FanGar.
Fanfic[✮] Sausage empire, fangar. __________________ ׂׂૢ་༘࿐ ┊ ⋆ ┊ . ┊ ┊ ┊ ┊⋆ ┊ . ┊ ┊ ⋆˚ ✧. ┊ ⋆ ★ „Edgar to zmęczony życiem pracownik żabki, mający nadzieję, że to zmieni jego monotonne życie...