22 - P3da*ski brokat.

16 2 0
                                    

Kolejny piękny dzień w żabce. I piękny dlatego, że w okolicy nie ma Colette. Nie no, żarcik... Edgar ją lubił, ale czasem była zbyt chaotyczna. Trudno, jakoś żył. No i chociaż nie było mu nudno... Kiedy tak, dość żmudnie patrzył słodkie kotki na Facebooku, do sklepu wszedł jakiś kolorowy pajac. Dziwne, bo widzi go dosłownie pierwszy raz. Wzdrygnął, odkładając telefon, akurat, kiedy dzwonił do Fanga...

— Poproszę, uch — urwał, patrząc na parówki na ruszcie, bo na szczęście mieli dostawę po tej całej kradzieży — hot-doga, małego...

Uniósł wzrok, aby popatrzeć na Edgara. Parsknął z obrzydzeniem, a Fang odebrał niezauważalnie telefon od chłopaka. Jednak był cicho.

— Przepraszam?

— Jaki pedał... — Mruknął, chichrając się do dziewczyny, która dopiero teraz się ukazała.

— Z jaką parówką ten hot-dog? — Spytał.

— Nic z tych Twoich pedalskich łap nie wezmę! Ohyda! — Splunął na podłogę i wyszedł, biorąc kupione wcześniej przy samoobsługowej szlugi.

— O kurwa — jęknął w słuchawkę, a ten uciekł na zaplecze — ja go kojarzę, przecież to ten, z którym się biłem... Ja pierdole, Edgar, spierdalaj!

— Ej, chwila... Ja Cię kojarzę!

Usłyszał, jak ten się wrócił...

— Zamknij papę Fang i słuchaj. Nie rozłączaj się.

Udał, że kończy rozmowę i poszedł pod kasę.

— To Ty jesteś tym chłoptasiem Fanga... Jesteś brzydszy, niż myślałem. — Zachichotał.

— Ja nie mam nierównych trójkątów pod oczami... — Mruknął cicho Edgar.

— Dobra słuchaj pedale. Albo powiesz Fangowi i jego pizdom z gangu, aby odpuścił sobie to osiedle, albo mówisz, abyśmy znowu się zlali. Bo wtedy prawie zgona zaliczył zjeb. Żegnam. — Ustalił i rzucił w górę brokatem i jednym cukierkiem. Wyszedł, bez słowa.

Na ladzie był teraz podejrzany cukierek i brokat. Chłopak znowu podłożył telefon do ucha.

— Edgar, kurwa, współczuje... Sobie też.

— Kto to w ogóle jest?! — Oburzył się, patrząc w bok. — Dał mi jakiś podejrzany cukierek...

— Chester... Jedyne co wiem, to fakt, że rządzi drugim gangiem. Sami doszliśmy, że sam jest mały, ale ma dużo przydupasów. No i między innymi tych, którzy Cię do tej pory atakowali.

— Ja Cię pierdole... Wiadomo, jak się ich pozbyć? Nie wytrzymam wyzwisk od pedałów. — Mruknął pod nosem, wywracając oczami.

— Postaram się, serio.

I rozłączył się. Modlił się, aby Colette jednak przyszła... Nie będzie dzwonił, bo jeszcze wyjdzie, że się o nią troszczy i martwi... Ale wiadomo, że uratowałaby go teraz. Westchnął, zresztą i tak ponownie. Wtedy drzwi z hukiem się otworzyły, a tam weszła Colette.

— Edgar! — Krzyknęła ze strachem i rzuciła się na niego z uśmiechem. — Kim był ten klaun i czemu rzucił we mnie brokatem i cukierkami? Widziałam, jak stąd wychodził...

— Gang wrogi Fangowi. Mamy przejebane. — Odparł z uśmiechem, odpychając ją od siebie, a ta zaczęła robić sobie hot-doga, zakładając polar.

— Ty masz. Ja to nie do końca...

— Janet?

— Dobra nieważne.

Edgar zachichotał i poszedł na zaplecze po cytryny do wyłożenia. Zaczął je wystawiać... A było to tak w kurwę nudne. Dopóki nie zjawi się Fang, to musi to robić. A Colette stała z boku i jadła hot-doga. Tymczasem ten debil, Chester... Jechał swoim autkiem, puszczając na cały głos disco-polo. No i śmiejąc się pod nosem... Cała dzielnica go słyszała. Miał swój gang. A to stresowało Edgara... I jego chłopaka jeszcze bardziej. Bo to nie on był problemem. Był atencjuszem, mocnym tylko w mordzie. Ale jego przydupasy były. I meta, którą kupował od nich Buster.

Brak towaru to brak fazy. A Fang bez fazy to nie Fang. Nawet jeśli Edgar nie popierał jego ćpania.

[🕷️] Sausage Empire - FanGar.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz