Ból nadgarstka dał o sobie znać, kiedy szukał lodu na okład na siniaka pod okiem. Podszedł do Fanga z udawaną i zabawną troską, kiedy włożył mu do nosa specjalnego tampona i położył na oko okład z lodu. Korzystając z jego nierozgarnięcia i nieuwagi, sam nastawił sobie nadgarstek i dodał coś do stabilizacji miejsca, które bolało jak sam skurwysyn... Ale szpital wychodzi z gry.
— Co za typ — jęknął, myśląc, kto to mógł być, kiedy zaczepił go naćpany Kieł.
— Edgar — przeciągnął, pokazując na okno, które cudem otworzył — czy czujesz jak jest ciepło? A jaka fajna pogoda?! — Oczy chłopaka zabłysły, a on wychylił się za parapet.
I choć to był parter, to upadek nie to, że naćpanego, to i przed chwilą atakowanego pseudo gangstera był pomysłem... Na pewno nie za dobrym. Więc zmartwiony, gdyby ewentualnie miał go na sumieniu, złapał go i odciągnął od okna. Fang widocznie to zaplanował (bynajmniej jakkolwiek w swoim stanie), łapiąc go za talie i przyciskając go do ściany, gdzie patrząc chwilę swoimi naćpanymi oczami, zdawał się myśleć.
A Edgar nie wiedział, czy chciał dążyć tak dalej... Chociaż bardziej nie chciał. Więc i tak zastygł, a lekki rumieniec pojawił się na jego twarzy, kiedy oczy Fanga delikatnie odbijały światło tak mdłej i ledwo świecącej latarni za oknem...
Więc Kieł uśmiechnął się chamsko i nagle pocałował zdziwionego kolegę, gryząc jego wargę mocno, aż do krwi. Jednak dla biednego Edgara było to za dużo, więc odepchnął go z obrzydzeniem i zakrył usta, w końcu zamykając te pieprzone okno. Krew lekko spływała wzdłuż jego brody, a on nie koniecznie chciał coś z tym zrobić.
— Ja Cię pierdole... — Wydusił finalnie, rumieniąc się na kolor swoistego pomidora.
Natomiast naćpany chłopak... Wyglądał jak wniebowzięty. Głupio uśmiechnięty, dumny z ryja, lekko zarumieniony... Podszedł do zawstydzonego przyjaciela, jeśli śmiał go już tak po tej akcji nazwać i pogłaskał jego gorący policzek... Kiedy nie dostał odpowiedzi, bo oboje nie wiedzieli, jakiej reakcji się spodziewali i stali tak w ciszy, znowu odezwał się Edgar:
— Lepiej już pójdź spać. Jesteś naćpany. Tak bardzo naćpany. A ja... Zmęczony.
— Nie jestem wcale naćpany...
Nie odpowiedział już żaden z nich. A Edgar nadal myślał. I wymyślił! Może mając go w dupie i idąc do siebie uda się go wyminąć bez towarzysza w łóżku. Niestety nie wypaliło, a ten skończony debil poszedł za nim, łapiąc co za dłoń i mrucząc coś. Wyjął z nerki jednorazówkę, jednak Edgar nie zauważył, a tylko padł na łóżko i jęknął zażenowany. Ściągnął z siebie koszulkę i wszedł pod kołdrę. Widząc dwuznaczne i rozpalone spojrzenie kompana, który zaciągnął się swoim vapem, zebrało mu się na bełta.
— Jesteś obrzydliwy... Znowu jarasz?
— Chcesz? Zresztą Edgarku... No przytul mnie... — Mruknął chłopak, przytulając go przez kołdrę, odkładając papierosa na szafkę.
— A weź mnie przestań molestować w końcu! Masz do spania przecież kanapę — przewrócił oczami — zresztą najwyższy czas iść spać...
— Tylko z Tobą kochanie.
Temat się urywa, a Edgar po prostu odwraca się tyłem do niego i próbuje zasnąć. Co idzie trudno z chrapiącym już Fangiem. Wkurwia on ciągle i tak niemiłosiernie... A przeżyć z takim, jeszcze chwilę dłużej, to prawdziwy horror... Jednak chcąc nie chcąc, trochę go objął, bo zaczął trząść się z zimna. Nie nakryje go oczywiście! Kiedy nadal próbował spać to myślał, czemu właściwie mu ciągle pomaga, nocuje i robi, co robi. Może po prostu chciał umilić sobie życie... Albo było na tyle nudne, że zaadoptował patusa. Westchnął, powoli odpływając.
CZYTASZ
[🕷️] Sausage Empire - FanGar.
Fanfic[✮] Sausage empire, fangar. __________________ ׂׂૢ་༘࿐ ┊ ⋆ ┊ . ┊ ┊ ┊ ┊⋆ ┊ . ┊ ┊ ⋆˚ ✧. ┊ ⋆ ★ „Edgar to zmęczony życiem pracownik żabki, mający nadzieję, że to zmieni jego monotonne życie...