10 - Frog shop lore?

19 3 0
                                    

Edgar zauważył, że jego dom to jedna wielka melina. Więc zaczął go ogarniać, tylko po to, aby zobaczyć, że nie ma co zjeść. Ruszył więc do żabki. Do jego żabki... A tam Colette obsesyjnie szukała parówek. Popatrzył na nią i podszedł do lady...

— Znowu hot-dogi? — Spytał, dość niepewnie...

— Tak! Znowu, kurwa jego mać, zniknęły! — Krzyczała, szukając zamienników na parówki.

— Ale nie ma śladu włamań... Więc kto to?

Zamyślił się, biorąc pod pachę losowe jedzenie, głównie takie do mikrofali. Położył przy kasie, skanując sobie je, wychylając się trochę za bardzo...

Wtedy Colette wyskoczyła za niego, z całej siły uderzając go w pośladek.

— Kto wypina tego wina! — Krzyczy, a Edgar aż wzdryga.

— Kurwa! A Ty nie masz co robić? Przypominam o parówkach...

— Zadzwonię do szefa dzisiaj, okej, w końcu trzeba, bo to dziwne — mruknęła — ej, zobacz, kto do Ciebie idzie!

I wkroczył. Fang we własnej osobie. Nie wyglądał jak idiota i był sam. Ale już miał jednorazówkę... A najwyższy z nich, jakby w końcu, przestał się wypinać jak idiota. Rumieńce wkroczyły na jego twarz, kiedy odwrócił wzrok... Przywitał się cicho, biorąc energetyka pod pachę. Podszedł do kasy i patrzył na przyjaciółkę swojego ukochanego. Jego oczy już były lekko czerwone, przekrwione... Kupił go i od razu zaczął pić.

Co lekko zdziwiło Edgara...

Bo wyglądał nieco inaczej. Dziwnie. Chociaż nie był jakoś za specjalnie naćpany... Nie zdawał się. Chyba. Westchnął, bo może, ale to może właśnie tak wyglądały uzależnione ćpuny. No trudno... Pokiwał głową i wyszedł z żabki. Otworzył też batona... Jedząc go, Kieł zaczął śledzić, uśmiechając się jak głupi do sera... Pociągnął go za rękaw.

— Przyszedłeś. — Mruknął od razu, bardziej zainteresowany batonem.

— Bo chciałeś, abym się zjawił!

Uśmiechnął się szerzej, podchodząc do jego klatki.

— I co teraz? — Spytał niepewny wszystkiego.

— Chcesz iść na... Randkę? — Mruknął Fang, z wielką nadzieją.

— Och? — Edgar się mocno zarumienił. — Już? Wiesz, jeszcze nie. Wybacz, musimy się poznać bliżej. I żebyś nie przyszedł w dresie na randkę...

Kieł otworzył usta i zanim zareagował, ten ze smutnym uśmiechem zamknął mu przed nosem klatkę. Zezłościło go to... Zacisnął pięści i poszedł do domu, wkurwiony. Szedł do domu, dzwoniąc do Bustera. Jęczał mu pod nosem na temat kosza, którego niejednoznacznie dostał. Mruczał i jęczał, wkurwiony na całokształt sytuacji. Poprosił o tak zwany towar i popędził do ich mieszkania.

/

Colette siedziała w żabce, a Edgar, jak to on, chichrał się z Fanga i rozmawiał z przyjaciółką. Przerwali im jacyś idioci, wbijający w kominiarce z bananami w rękach... Ja pierdole. Wyższy uderzył głową o najbliższą ścianę, a druga podniosła ręce do góry, udając, że napad jest udany... Jednak jej śmiech podsumował to kilkanaście razy.

— Ręce do góry! — Krzyczał Buster, bo kto inny? Najebany... Chyba. Przyłożył banana do pleców Edgara.

— Czy oni tylko ćpają!? — Mruknął Edgar, a ten wydawał dźwięki strzałów.

Znając życie, to nawet nie ćpał... On taki był.

— Dałeś mu kosza — oznajmiła cicho, śmiejąc się, a Fang, bo złote ślepia mu świeciły, wkładał parówki do wszystkich swoich kieszeni, dopóki nie skończyły się na ruszcie.

— Musisz zadzwonić na nich po szefa, jeśli ja tych parówek Ci nie oddam — westchnął znowu, a bandyci wyszli, więc ten poszedł za nimi, w lekki pościg.

Śledził ich, lekko dotykając pleców Bustera.

— Kasjer nas goni! — Krzyknął, czując dotyk i biegnąc przed siebie.

Kieł krzyczał ze strachu, biegnąc najszybciej, jak chyba umiał... Bez skutku oczywiście, bo pod wpływem nie był taki szybki. Wywalił się z pełnym impetem, robiąc fikołka, kiedy parówki się prawie rozsypały, finalnie kończąc i upadając na nos, a ziemia przed nim trafiła mu do ust.

[🕷️] Sausage Empire - FanGar.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz