09 - Tanie perfumy.

17 3 0
                                    

Jakoś trafili do domu... Wchodząc tam, rudy spał na kanapie w pozycji rozgwiazdy, a Maisie w swoim pokoju, który był zamknięty... Fang zamrugał dwa razy i zdjął bluzę, idąc do swojego pokoju, gdzie oba łóżka były wolne. Jedne to pewnie tego całego Bustera. Edgar dopiero tu zdjął szal i bluzę, siadając na łóżku z pościelą w popcorn. Zaśmiał się pod nosem, widząc właśnie tę poszewkę... Ziewnął, patrząc na kolegę, który na chwilę usiadł na łóżku obok, aby odstawić telefon i nerkę...

Bez namyślenia się, mruknął ciche „dobranoc" i wyszedł na balkon... Edgar natomiast położył się i czując zapach, ku zdziwieniu nie alkoholu, a tanich, ale przyjemnych perfum i popcornu na maśle. Miły, w przeciwieństwie do samego właściciela... Który śmierdział spirytusem i innym gównem. Sam nie był lepszy z papierosami... Wyszedł do niego, na balkon, mimo ogromnego zmęczenia. Może to przez nikłe procenty. Chciał pogadać. Może nie będzie się czuł tak samotnie...

Uśmiechnął się i podszedł go od tyłu, lekko bawiąc się jego włosami i okręcając długie kosmyki wokoło palców, aby potem oprzeć głowę na jego karku i plecach. Kieł wzdrygnął, patrząc na niego...

— Jednak nie śpisz?

Nie uzyskał odpowiedzi... Jednak Edgar w końcu pokiwał głową i mruknął coś cicho. Podniósł wzrok, a jego oczy jakby zabłysły... Pociągnął go za ramię, idąc do środka. Nie chciał z nim spać. Chciał, aby był obok, w środku. Nie był jednak pewny, czy może się rozebrać do bokserek. Bo głównie tak spał... Położył się na łóżku, rezygnując z pomysłu, kiedy zauważył kątem oka, że Kieł ściąga koszulkę, swoją niby opaskę, niby czapkę i siada na łożu współlokatora.

Edgar nieco odwrócił w stronę kolegi, patrząc, jak siedzi i przeczesuję swoje długie włosy dłonią. Ich spojrzenia się krzyżują, a niższy wstaję i kładzie się przed nim, obok. Bez słów, przytulają się do siebie... A bardziej Fang objął drugiego. I tym razem to wyższy z nich zarumienił się bardziej i zamknął oczy... Skulił się nieco, delikatnie chowając twarz w jego torsie... Powoli odpływał, a drugi głaskał go po włosach.

No i zasnął... Oboje właściwie zasnęli.

/

— Edgar, wstawaj — chłopak lekko nim potrząsnął, więc chcąc nie chcąc, lekko otworzył oczy.

— Już, już... — Jęknął, wstając do siadu. W ramach drzwi zobaczył współlokatorów chłopaka...

Przewrócił oczami i wstał, założył bluzę i pod pachę wziął szalik.

— Okej Edgar, to — uciął, czując ból głowy i ramiona, na które spojrzał — a co to? Hahaha!

Nerwowy śmiech go zdradził, a przyjaciel nie wiedział, co czuć. Uśmiechnął się nikle i poszedł do ramy drzwi wejściowych.

— Będę się zbierał... Dziękuje Fang. Wpadnij jeszcze kiedyś do żabki. — Pożegnał się z czymś nowym, bo uśmiechem i poszedł na dół.

Wychodząc z klatki, szybko skojarzył gdzie mniej-więcej jest. I co dziwne, nie miał ochoty na papierosa, a na muzykę. Co było głupie bez słuchawek. Delikatnie westchnął i szedł spokojnie.

Tymczasem Fang i reszta?

Oczywiście, że wszyscy go wypytywali o to, czy się przeliczali, inne tego typu sprawy, kończąc na śpiewaniu ciepłych drani. Genialnie... Nie odpowiadał, bo sama myśl przyprawiała go o rumieńce. Zamiast myślenia wiec, upiął włosy w kitkę. I z głośnym westchnięciem ignorował ich pytania... Bo po co słuchać idiotów?

[🕷️] Sausage Empire - FanGar.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz