ale ekipę żeście zmontowali

125 8 13
                                    

Pov Ramos

Przysięgam, że jeśli to coś mało ważnego, to cię powieszę - powiedziałem do Cristiano, odbierając telefon - jakim prawem raczysz mnie budzić?

Szukam chętnych do pojechania ze mną do domku letniskowego za Madrytem na kilka dni, już mam dwie osoby no i jeszcze mi brakuje trzeciej, bo tylko tyle do samochodu się zmieści - wyjaśnił.

A w sumie to mogę jechać, i tak nie mam co robić - odparłem.

No to super, będziemy za pół godziny - poinformował mnie.

NIE MÓWIŁEŚ, ŻE TO DZISIAJ - krzyknąłem podnosząc się do siadu.

No to teraz już wiesz - stwierdził i się rozłączył.

Zajebiście. Teraz mam 30 minut, żeby się ogarnąć, zjeść śniadanie i spakować jakieś ubrania, bo kto wie ile mu się umyśli nas tam więzić. Właśnie. Nawet nie wiem z kim jeszcze jadę na ten survival. Już się boję. Przydałaby się tam jakaś normalna i rozsądna osoba, która by wszystko ogarniała. Ja i Cris na pewno do nich nie należymy. Poszedłem pod prysznic, a następnie ojebałem płatki bez mleka, bo zapomniałem je kupić. Wziąłem dwie pary koszulek i tyle samo spodenek. Do tego ładowarkę, pieniądze i dowód osobisty.

Po chwili usłyszałem jak ktoś podjeżdża pod mój dom, więc wyszedłem i zamknąłem drzwi na klucz. Ronaldo, mimo że mnie widział, to i tak napierdalał w kierownicę. Nawet moi sąsiedzi wychylili się z okna chcąc zobaczyć, co to za idiota trąbi o siódmej rano w sobotę. Usiadłem po prawej stronie z tyłu, bo inne miejsca już były zajęte.

Ale ekipę żeście zmontowali - powiedziałem widząc, że w środku znajdują się takie ułomy jak ja i Cris, idiota wyjebany poza skalę, czyli Hazard i nasz zdrowy rozsądek - Iker.

Na co ja się pisałem - westchnął Casillas gdy Portugalczyk podgłosił muzykę z radia.

LOS CHCE ZE MNĄ GRAĆ W POKERA RAZ MI DAJE RAZ ZABIERA JA ZA SWOIM SZCZĘŚCIEM BIEGNĘ W ŚWIAT - zaczął się wydzierać.

CUDA PRZECIEŻ SIĘ ZDARZAJĄ I MARZENIA SIĘ SPEŁNIAJĄ LOS PRZEKORNY ZNOWU MIŁOŚĆ DA - dokończył Eden.

PARA PA PA RA PA O O - zaśpiewałem na sam koniec.

Japierdole - bramkarz pokręcił głową - mogę stąd wysiąść?

Jasne - odrzekł Cris i gwałtownie zatrzymał samochód, przez co Belg zajebał mi w ramię swoją głową.

Żartowałem przecież, nie zostawię was samych, bo niewiadomo co wam strzeli do głowy i jeszcze coś podpalicie, zgubicie się albo umyśli wam się skakać z dachu dla zabawy - oznajmił i ruszyliśmy dalej.

Po dwóch godzinach jazdy z tą patologią byliśmy na miejscu. Ale zanim to się stało, to Hazard musiał wykupić połowę jedzenia ze sklepu przy stacji benzynowej i zostawić tam telefon, a jego brak zauważył po dwudziestu minutach i musieliśmy się wracać, Ronaldo z Ikerem rozjebali radio, bo pierwszy je przygłaszał, a drugi przyciszał. W takim razie co odjebałem ja? Zepsułem szybę. Mi było gorąco, a Edenowi zimno, więc starałem się jakoś nie za dużo i nie za mało odsunąć szybę, aż w końcu miała dość mojego zmieniania zdania i zatrzymała się w połowie. Musieliśmy tak jechać przez całą drogę i pewnie z powrotem tak samo, ponieważ nikt tu nie zna się na samochodach. Nawet Casillas.

Zaparkowaliśmy kilka metrów obok domku letniskowego Crisa i powiem wam, że był naprawdę ładny. Dołączony był do niego taras. Z góry zwisały z niego jakieś kwiaty w doniczkach, na podłodze również było wiele roślin, a wszystko to ozdabiały lampiony z Pepco, czy jakiegoś innego taniego sklepu. Ale to nie jedyne rzeczy, jakie tam były. Na jej środku stał stolik z czteram krzesłami, na prosto niego i po prawo dwie kanapy, a na lewo hamak.

Czemu nie chwaliłeś nam się wcześniej, że masz takie coś? - spytałem.

Bo niedawno się o nim dowiedziałem i musiałem trochę to zremontować, więc dopiero teraz was tu przywiozłem - wyjaśnił.

Weszliśmy do środka, gdzie było tak samo przytulnie jak i na zewnątrz. Po lewej stronie była średniej wielkości lodówka z kuchenką i zlewem oraz rozkładana kanapa na dwie osoby, po prawej duża szafa na ubrania z taką samą kanapą, a na prosto drzwi do łazienki. Pomieszczenie było bardzo rozświetlone, ponieważ z każdej strony, oprócz strony gdzie była toaleta, zamontowane były okna. Tamte dwa debile zajęły łóżko od strony "kuchni", a my z Ikerem od strony szafy.

Ej weź idź do sklepu, jest tu zaraz obok na rogu, bo wody nie mamy, a ta z kranu nie nadaje się do picia - powiedział Ronaldo do Edena, który tylko pokiwał głową i wyszedł.

Czy ty naprawdę akurat jego tam wysłałeś? - zapytał bramkarz krzyżując ręce na piersi.

O kurwa nie przemyślałem tego - Cris jebnął się w głowę - dobra może się nie zgubi i wróci przed północą bez uszkodzeń, chyba że psychicznych, ale je to ma od zawsze.

Nie no kurwa zasięgu tu nie ma - zacząłem marudzić, widząc, że nie mam ani jednej kreski na telefonie.

Jest tylko trzeba antenę pierdolnąć tak ze dwa razy, chodźcie - mówiąc to wyszedł na zewnątrz i skierował się do małej szopy stojącej niedaleko nas. Wyciągnął z niej drabinę i oparł ją o ścianę domu.

Nie spadnij - upomniał go najstarszy i najmądrzejszy z nas wszystkich.

Spokojnie nic się nie martw - zapewnił go brunet i wspiął się na sam szczyt coś tam poprawiając przy antenie - działa?

Działa, mam teraz cztery kreski - odparłem.

KURWA - krzyknął Cristiano, gdy szczebel drabiny, na którym stał, się złamał.

A nie mówiłem - prychnął Iker.

Ale nie spadłem przecież! - stwierdził - JEZUS MARIA - dopowiedział czując, że rzecz, na której stoi, się przechyla do tyłu.

Idiota - Casillas pokręcił głową i go złapał, żeby nie połamał sobie żeber - wiedziałem, że beze mnie to wy chuja zrobicie, już byście musieli wzywać karetkę, bo gdyby nie ja, to Sergio nie raczył by się ruszyć ci na pomoc.

Ale co że ja? Mówiliście coś o mnie - dopytałem, bo byłem zajęty przeglądaniem instagrama.

Tak, że masz downa i jesteś rudy - odrzekł napastnik - gdzie w ogóle jest Eden? Nie ma go od pół godziny, a przecież sklep jest dziesięć minut drogi stąd.

Pewnie jakichś dwóch Egipcjanów go uprowadziło i planuje sprzedać na czarnym rynku w Mołdawii - stwierdziłem.

Jesteś pierdolnięty - westchnął bramkarz - apropo Edena to właśnie idzie.

BYŁA NA PRZECENIE TO WZIĄŁEM DWANAŚCIE - wykrzyczał kierując się w naszą stronę z dwoma zgrzewkami wody.

Co tak długo cię nie było? - dopytałem.

Jakiś żul opowiadał mi, że służył w wojsku podczas wojny w Pakistanie i potem musiał emigrować do Izraelu, ale znalazł się w Polsce gdzie pokonał Stalina, a Lech Wałęsa to jego wujek - objaśnił.

Nie wnikam - wtrącił się Iker - dobra to jak? Idziemy robić coś do jedzenia? Głodny jestem.

Wszyscy pokiwaliśmy twierdząco głową i wróciliśmy do środka.

Madryckie przygodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz