Pov Ramos
Siedziałem sobie spokojnie w domu i piłem herbatę oglądając jakiś nudny horror, kiedy moją uwagę przykuły sterty pudeł przed mieszkaniem mojej sąsiadki. Wyszedłem na balkon, który był skierowany prosto na jej podwórko i ku mojemu zdziwieniu nie ujrzałem tam znanej mi kobiety, tylko jakiegoś faceta wyciągającego resztę rzeczy z bagażnika swojego samochodu. Rzeczywiście mówiła mi ostatnio, że planuje wyjechać do Turcji i sprzedać swoją posiadłość, ale nie wiedziałem, że tak szybko znajdzie kupca. Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że może tą osobą jest Gerard, jednak było to mało możliwe. Nie uwierzyłem mu w te jego słowa o zamieszkaniu w stolicy Hiszpanii. Przecież Suarez by go zabił za to, a Messi związał sznurami i schował na strychu.
Myślałem nad tym, bo mężczyzna był wysokim brunetem tak samo jak Pique, jednak nadal w to nie wierzyłem. Czy on jest na tyle pojebany, żeby kupić dom tuż obok mnie? W sumie to tak. Właśnie zacząłem się bać o własne życie. Stwierdziłem, że nie będę stał tak dalej jak debil na balkonie ze szklanką w ręku, tylko wrócę do środka, bo jeszcze mnie o stalkowanie pozwą.
Postanowiłem ogarnąć tę moją kolekcję kubków, talerzy i butelek wody, które znajdowały się na szafce przy łóżku i odniosłem je do kuchni. Gdy tak wkładałem wszystko do zmywarki usłyszałem, jak ktoś wchodzi do środka. Myślałem, że to Andrij, bo miał dzisiaj do mnie przyjść, jednak po domu rozległ się irytujący głos, który rozpoznałbym nawet na końcu świata.
Witam nowego sąsiada - uśmiechnął się Gerard, a ja miałem ochotę mu przyjebać.
Matko Boska Częstochowska, na świętego Dybalę, co ty tu robisz? - załamałem się siadając na krześle przy stole.
Od dzisiaj mieszkam - poinformował zadowolony z siebie - ty myślałeś, że ja żartuję z tą przeprowadzką do Madrytu?
To, że mieszkasz w Madrycie to jeden chuj, ale mówiłeś, że nie wprowadzisz się nigdzie blisko mnie ani stadionu Realu - przypomniałem mu.
A rzeczywiście - nagle go olśniło - dobra tam, no zobaczyłem ofertę to wziąłem w ciemno, bo od pół roku czegoś szukałem i pusto jak w głowie Hazarda.
Przecież jak twoi koledzy wielmożni z Barcelony się dowiedzą, to po tobie - odparłem gestykulując rękami - potem jeszcze kurwa mi do mieszkania wpadną twierdząc, że to niby ja cię namówiłem do przeprowadzki.
Póki co nic nie wiedzą, a jak się dowiedzą to wtedy coś wymyślimy - stwierdził.
I ty teraz masz zamiar tak codziennie do mnie przychodzić, budzić mnie o siódmej rano kiedy mam wolne, podglądać mnie przez balkon lub włączać muzykę pod oknem? - zdenerwowałem się czując, że jego odpowiedź będzie brzmiała "tak".
Aż taką szmatą to ja nie jestem - oburzył się - o ósmej rano jak coś.
To ja kurwa zainwestuję w zasłony i nowe zamki do drzwi - odrzekłem - aż tak źle ci było w tej Barcelonie? Po jakiego chuja akurat tutaj ci się umyślało? Tyle miast jest w Hiszpanii, to nie, bo ty musisz tu gdzie ja.
Znudziło mi się mieszkanie tam i w sumie skoro i tak już skończyłem karierę, to nic mnie nie trzyma do dalszego mieszkania na tym zadupiu, a teraz mam przynajmniej bliżej do ciebie, bo w Barcelonie nie miałem nikogo - wyjaśnił.
Naszą cudowną i pełną radości rozmowę przerwał Andrij ukazujący się w progu.
Siema - powiedział wymijając Pique, który opierał się o ścianę - kiedy do ciebie nie przyjdę to on też jest, on ci w ścianie mieszka czy jak?
No wiesz co podobnie bardzo, bo się tutaj wprowadził, w sensie nie do mnie, ale dom obok - oznajmiłem.
To ja już nie wiem, któremu z was mam współczuć - popatrzył raz na mnie, raz na Geriego - obydwoje jesteście pierdolnięci.
A ty to co? - dopytał Pique.
Wszyscy troje jesteśmy pierdolnięci - poprawił się - ale wy i tak najbardziej.
Najbardziej do Eden - wtrąciłem się.
On to już w ogóle poza skalę - przytaknął mi blondyn.
Dobra ty już może sobie idź, panu podziękujemy - zwróciłem się do Hiszpana - i nie podsłuchuj naszych rozmów siedząc mi w tujach pod domem, bo naślę na ciebie psa sąsiada Fede, to będziesz miał wpierdol, raz nam wpadł do mieszkania na melanżu to Cris wjebał się na szafkę, a Gareth przyleciał z miotłą.
Ale gościnny jesteś - chłopak obrócił oczami - Andrij weź go jakoś wychowaj, bo ja już ledwie wytrzymuję.
Kiedy w końcu udało mi się go wypchnąć za drzwi i zamknąć je na klucz, mogłem odetchnąć.
Wiesz co? Teraz to ja chyba zacznę myśleć o przeprowadzce - stwierdziłem i poszliśmy do pokoju - ja nie wiem, co go pierdolnęło, ale na pewno nic dobrego.
Na pocieszenie mogę ci powiedzieć, że gorszego sąsiada niż ten mój w Kijowie nie znajdziesz - odparł - w weekendy o piątej rano odpalał kosiarkę lub ciął drewno, miał takie dwa metrowe głośniki, z których włączał disco polo, codziennie jacyś koledzy do niego przychodzili i chlali u niego w ogrodzie, a potem przychodzili pod mój dom krzycząc, że Michael Jordan to najlepszy piłkarz na świecie, a na końcu rzucali mi w okno puszkami po piwie.
No to Gerard może nie jest aż tak pojebany - westchnąłem nie mogąc pojąć, jak ludzie potrafią być tak zjebani. Chciałem jeszcze coś powiedzieć, ale usłyszałem, że ktoś do mnie dzwoni.
Jeśli to Pique, to przysięgam, że zaraz uduszę go własnymi rękoma - wkurwiłem się wyciągając komórkę z kieszeni - tym razem ma szczęście - dodałem widząc na ekranie napis "mama".
No co tam mamo? Ale że w niedzielę? No dobra może być, nie wiem, zastanowię się, no okej, dobra dobra wiem, tak tak no na razie - skończyłem jak najszybciej rozmowę, bo wkraczała ona w tematy Geriego, a teraz to ostatnia osoba, o której chcę słyszeć.
Mama zaprosiła mnie i tego cwela na obiad do nich w niedzielę, ale nie mam zamiaru już go brać ze sobą, bo za chwilę naprawdę rodzice mnie wydziedziczą z majątku rodzinnego i jego sobie zaadoptują, chcesz jechać ze mną? - zaproponowałem.
A w sumie to mogę - zgodził się - a właśnie, bo ciebie ostatnio na treningu nie było i muszę ci powiedzieć, co tam się odjebało, więc zacznijmy od początku. Marcelo na grupę wrzucił jakieś zdjęcie Cristiano, którego nie zdążyłem zobaczyć, bo od razu je usunął, ale kilka innych osób je widziało i Cris gdy tylko go zobaczył w szatni to rzucił się na niego, przez co ten zajebał głową o szafkę i już mieliśmy wyzywać pogotowie, bo stracił przytomność, ale Gareth jakimś cudem go uratował i poszliśmy na boisko i na tym boisku Luka zauważył jeża, a Fede twierdził, że to szczur i pobiegli za tym czymś i okazało się, że był to bóbr, a Dani boi się bobrów, więc Hazard wziął tego bobra na ręce i zaczął z nim biec za Danim, ale wtedy przyszedł Carlo i okazało się, że to jego bóbr, którego szukał po całym stadionie, bo mu uciekł z klatki.
CO TU SIĘ KURWA WŁAŚNIE ODJEBAŁO - krzyknąłem nie mogąc powstrzymać śmiechu - jak można pomylić bobra z jeżem czy szczurem i od kiedy w ogóle Carlo ma bobra? Po co on go tam w klatce przyniósł?
Uwierz mi, że też chciałbym wiedzieć - zaśmiał się i zmieniliśmy temat rozmów z bobrów na różnicę cen borówek w lidlu oraz biedronce.
CZYTASZ
Madryckie przygody
KurzgeschichtenJak mówi przysłowie: "Real Madryt klub wspaniały dziewięć kurew dwa pedały" (Pozdrawiam osobę, która napisała mi to w komentarzu) ⚠️cringe i gay alert⚠️ Shipy: •Ramos x Łunin •Valverde x Bellingham •Carvajal x Roberto