epilog

83 5 28
                                    

Pov Ramos

Po tamtej nocy w hotelu razem z Andrijem jesteśmy w związku. Póki co, jeszcze nic nikomu nie mówiliśmy, a na pewno nie Pique. Jeżeli on by się dowiedział, to co druga osoba w San Marino by o tym gadała. Zastanawialiśmy się, czy w takim razie informować też naszych kolegów z drużyny, ale doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie, jeśli są niczego nieświadomi. Mogłoby narobić się nam problemów, których nie chcemy. Jednak w tym wszystkim są dwie osoby, które powinny wiedzieć. Byli to moi rodzice, do których dzisiaj jedziemy.

Kiedyś mój tata myślał, że jestem z Gerardem i przez pół roku żył w takim przeświadczeniu, dlatego teraz wolę im powiedzieć od razu, niż żeby robił kolejne spekulacje.

W przyszłym tygodniu za to mieliśmy lecieć do domu rodzinnego Łunina, gdzie pierwszy raz poznam jego mamę na żywo.

KURWA MAĆ! - usłyszałem krzyk Ukraińca dobiegający z salonu.

A tobie co? - spytałem wchodząc do pomieszczenia, a chłopak trzymał się za rękę.

Chciałem uprasować tę koszulkę, ale przypadkiem oparzyłem się żelazkiem - wyjaśnił biorąc urządzenie po raz drugi i kontynuował prasowanie.

Już miałem wracać do kuchni, ale ponownie usłyszałem hałas.

Dobra daj to idioto - westchnąłem zajmując jego miejsce - w ciągu dziesięciu sekund oparzyłeś się dwa razy, więc nie chcę nawet wiedzieć, co by było dalej.

No ale to nie moja wina! To po prostu ty masz jakieś dziwne żelazko! - zirytował się - chciałem się na coś przydać, a wyszło jak zawsze. Najlepiej to się położę i poczekam do wyjazdu.

Przydasz się, gdy nie będziesz nic robił, bo jeszcze zepsujesz wszystko, co dotkniesz - odparłem - ej no nie obrażaj się - skierowałem swój wzrok na Andrija, który leżał tyłem do mnie na kanapie.

Najgorsze w tym to, że masz rację. Chciałem coś ugotować – spaliłem garnek. Chciałem odkurzyć – rozjebałem odkurzacz. Chciałem zrobić pranie – pojebałem kolory i zafarbowało ci białą koszulkę - przypomniał mi sytuacje z tego tygodnia.

No może idealną panią domu nie jesteś, ale za to możesz siedzieć i ładnie wyglądać, a ja się wszystkim zajmę - stwierdziłem.

Ty zawsze wszystko za mnie robisz, bo nawet pierdolonej śruby do szafki nie potrafię przykręcić - odpowiedział.

Dobra może mechanikiem czy hydraulikiem też nie zostaniesz, ale to nic, bo ja umiem w te sprawy, więc mieszkanie nam się nie rozpadnie - starałem się znaleźć jakieś rozwiązanie, podczas gdy on nadal na siebie narzekał.

Mieszkamy razem, ale ja do niczego się tu nie nadaję. Ty odpierdalasz całą robotę, ponieważ ja nie umiem nawet kurwa kwiatów podlać. Mam ci przypomnieć jak ostatnio trzy z nich nam zwiędły, bo wlałem im za dużo wody i wszystko wylało się na podłogę? - jego skargi na własną osobę się nie kończyły.

Ja naprawdę nie mam ci tego za złe - oderwałem się od prasowania i do niego podszedłem - to, że ja zajmuję się całym mieszkaniem, nie znaczy, że jesteś tutaj niepotrzebny. Mi to nawet przez myśl nie przeszło, a u ciebie jest wręcz na odwrót. Za dużo myślisz, przez co pogrążasz samego siebie.

Weź lepiej tego żelazka pilnuj, bo zaraz zasłonę spalisz - zauważył Łunin, a ja szybko zabrałem urządzenie od materiału. Trzymanie deski do prasowania dwa centymetry od okna nie jest najlepszym pomysłem. Co ja poradzę, że gniazdko jest tylko i wyłącznie tam?

Po godzinie byliśmy w trakcie drogi do Sewilli. Chłopak mało się odzywał przez ten czas. To nie pierwsza taka sytuacja, gdy bez powodu obwinia samego siebie o jakieś błahe rzeczy, a potem milczy. Zawsze starałem się mu okazać wsparcie, ale czasami on go nie przyjmował, tylko po to, żeby po kilku minutach przyjść mnie przytulić.

Madryckie przygodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz