stalkujemy daniego i sergiego

55 7 3
                                    

Pov Ramos

Jakiś chuj obudził mnie dzwoniąc dzwonkiem osiem razy w ciągu kurwa minuty. Zaspany i zdenerwowany zszedłem na dół. Nie zerkając przez wizjer otworzyłem drzwi.

Nie no outfit to masz zajebisty - zaśmiał się Pique. Rzeczywiście miałem na sobie losowe granatowe spodenki z herbem Manchesteru United i białą koszulkę z napisem "kocham piwo", którą kupił mi kiedyś na urodziny.

Mów czego chcesz - ziewnąłem wpuszczając go do środka.

Dowiedziałem się, że Dani z Sergim spotykają się gdzieś dzisiaj, ale nie wiem gdzie i o której godzinie, wiem tylko, że samochodem Daniego, a Sergi ma do niego przyjść - wyjaśnił.

I co w związku z tym? - spytałem robiąc sobie kawę.

A to, że jedziemy pod jego dom i będziemy czekać kiedy wyjadą, żeby ruszyć za nimi - odparł.

Pojebało cię? A co jeżeli, nie wiem, o osiemnastej jadą? Masz zamiar czekać tam cały dzień? - dopytałem.

A tam cicho siedź - machnął ręką - w ogóle to ty spałeś o tej godzinie? Bo widzę, że cię chyba obudziłem, mamy jakoś po dwunastej człowieku.

I? Mam wolne to chyba mogę dłużej pospać, tego to już mi nie zabronisz - stwierdziłem.

Ja już zdążyłem kupić i złożyć szafę z ikei, wystać się w godzinnym korku, zjeść trzy posiłki, skosić trawnik, zrobić zakupy do domu i wymienić zasłony, a ty dopiero wstałeś? - zdziwił się.

No bo ty jesteś jakiś pierdolnięty i wstajesz o piątej w nocy - odpowiedziałem - kawy?

To już będzie czwarta dzisiaj, ale weź zrób - oznajmił. Posiedzieliśmy w kuchni, bo powiedziałem mu, że bez śniadania nigdzie nie wyjdę, po czym kazał mi wypierdalać się przebrać, ponieważ jedziemy, a jak nie, to zaciągnie mnie do samochodu w tym, co mam na sobie. Posłuchałem się go, dlatego, że on serio mógłby tak zrobić i w niedługim czasie byliśmy już w aucie Gerarda.

***

Siedzimy tu dwie godziny - zacząłem narzekać - weźmy już wracajmy.

Dwie godziny to ty tu kurwa przespałeś, więc się zamknij - odrzekł - o kurwa idą, patrz.

Podniosłem się z całkowicie rozłożonego fotela i ujrzałem Carvajala wychodzącego z mieszkania razem z Roberto. Chwilę później gdzieś odjechali, a my z Gerim za nimi.

Wiesz co, to w ogóle nie jest podejrzane, że jakiś czarny mercedes jeździ za nimi w kółko, a kierowcą jest kolega Sergiego - powiedziałem sarkastycznie.

Dobra może nie zauważą - stwierdził - najwyżej jakoś będziesz się tłumaczył.

Ja? O nie nie mój drogi, ty się będziesz tłumaczył, ja się na to nie pisałem - zaprzeczyłem.

Nie gadaj tylko chodź, bo weszli do środka i jeszcze ich zgubimy - mówiąc to brunet trzasnął drzwiami i skierował się do wejścia jednej z najlepszych restauracji w Madrycie. Usiedliśmy dwa stoliki dalej od nich i po przeciwnej stronie, żeby nas nie poznali.

Przynajmniej jakiś dobry obiad zjem - dodałem gdy zajęliśmy miejsca - i to za twoje pieniądze, czyli w sumie za darmo.

Ostatni raz za ciebie płacę - westchnął.

Pedale jebany to ty mnie zmusiłeś tutaj jechać z tobą, więc teraz płać - odparłem.

Byliśmy tam już od jakichś dziesięciu, może pietnastu minut. Jedzenie tutaj jest naprawdę dobre i w dodatku nie aż tak drogie jak myślałem. Ja przeglądałem instagrama, a Pique gapił się na nich jak Courtois na dział z wódkami w sklepie, czekając aż zrobią coś, co może wskazywać na to, że są razem. Nie mieliśmy zbytnio jak podsłuchać ich rozmów, bo lokal był pełen ludzi oraz co za tym idzie – hałasu.

Madryckie przygodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz