kebaby za pół darmo (od salaha)

46 6 30
                                    

Pov Ramos

Gerard gdzieś sobie pojechał, bo nie widziałem jego samochodu na podjeździe, więc miałem chwilę spokoju, która nie trwała za długo. Usłyszałem dzwonek telefonu, dlatego od razu go chwyciłem nie sprawdzając nawet kto dzwoni.

Zakład pogrzebowy Marcin Chujowski, w czym pomóc? - spytałem.

Jedziemy do ikei - oznajmił, jak się okazało, Andrij.

Do ikei? A tam to po co? - zdziwiłem się.

Potrzebuję nowej szafy, bo ta moja jakby to powiedzieć, delikatnie się uszkodziła - wyjaśnił.

To nie da się jej jakoś naprawić, tylko wydawać pieniądze na nową? - dopytałem.

Drzwi jej wyjebało z zawiasów i półka, która w niej była, złamała się na pół - odparł - przyjedź po mnie do dwunastej, bo potem nam zamkną i chuja będę miał, a nie nową szafę.

A co ja twoim prywatnym kierowcą jestem? - udałem zdenerwowanego.

Tak dokładnie, więc pospiesz się - pogonił mnie Ukrainiec i się rozłączył. O ludzie co ja z nim mam. Tak to jest jak twój przyjaciel nie ma prawa jazdy. Wtedy nie zostaje ci nic innego niż bycie na każde jego zawołanie. Chyba że obydwoje nie macie samochodu. To wtedy znajdujecie sobie trzeciego przyjaciela, który będzie was woził. Myślę, że porady na życie idealne wam dałem.

Najpierw do mnie wydzwania, a potem jak od pięciu minut trąbię mu pod domem, to nawet nie raczy wyjść.

Sąsiedzi zaraz krzyczeć na mnie zaczną, że co to za debil tak hałasuje - stwierdził zajmując miejsce pasażera.

Ten debil zawiezie cię za darmo do ikei, więc już ani słowa, bo mnie wystarczająco wkurwiłeś - odparłem i ruszyłem w trasę.

Po godzinie wreszcie widać było ogromny niebieski budynek i teraz czekało mnie bojowe zadanie. Znalezienie wolnego miejsca na parkingu.

Boże skąd tu tyle ludzi o tej porze? - powiedziałem sam do siebie nie mogąc nic znaleźć.

Ej tam jest wolne - Andrij wskazał na miejsce pomiędzy jakąś czerwoną Hondą, a szarym Subaru.

Ale nie zmieścimy się tam - odrzekłem po chwili namysłu przypominając sobie, że jak tam zaparkuję, to nie damy rady otworzyć drzwi - a w sumie to już chuj, nie chce mi się szukać innego, najwyżej wyjdziemy bagażnikiem.

Oczywiście żartowałem z tym bagażnikiem, ale okazało się, że naprawdę nie byliśmy w stanie otworzyć tych drzwi. Nawet nie chcę wiedzieć jak patrzyli się na nas inni ludzie widząc jak dwóch zjebów wychodzi z auta bagażnikiem i jeszcze jeden z nich, czyli ja, przy okazji się wypierdala.

***

Ej a czy my na pewno dobrze idziemy? To jest jakiś dział ze stolikami - spytałem, bo po raz kolejny weszliśmy na złe piętro.

Najwidoczniej nie - Łunin stanął w miejscu i zaczął się rozglądać jakby to miało nam jakoś pomóc - trzeba się zapytać kogoś, kto tu pracuje.

A widzisz kogoś takiego? - również rozejrzałem się dookoła.

Nie, ale ten wygląda jakby miał tutaj pracować - ruchem głowy wskazał na mężczyznę stojącego kilka metrów dalej.

Iker? Po co on miałby pracować w jakimś sklepie meblowym? - zdziwiłem się.

Chwila, to jest Iker? - zmieszał się bramkarz.

Madryckie przygodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz