Pov Valverde
Okazało się, że dzisiejszy trening jest o godzinę wcześniej, bo później Carlo ma jakiś wyjazd służbowy no i tak wyszło. Oczywiście nikt nie był zadowolony z tego faktu, w tym ja. Wczoraj poszedłem spać o jakiejś pierwszej lub drugiej w nocy i mój mózg nie myśli. Chociaż żeby on w ogóle kiedykolwiek myślał. W końcu jaki idiota zamiast wsypać kawę do szklanki, to wsypuje cukier? Popierdoliła mi się kolejność. Musiałem wysypać zawartość naczynia i tym razem dać do niego kawę.
Wyjechałem spod mieszkania i miałem jeszcze chwilę czasu, żeby podjechać pod stadion. Nie wiem jak Sergio może się spóźniać co trening. Jakby on ani razu nie był na czas. Nie wiem jak on to robi.
Wchodząc do szatni przywitał mnie widok Hazarda leżącego na ławce, który żalił się siedzącemu obok Garethowi. Walijczyk popatrzył na mnie wzrokiem mówiącym "pomocy pojebie mnie zaraz przy nim". Nie miałem nawet siły dopytywać o szczegóły, więc zacząłem się przebierać.
KURWA MAĆ - nagle krzyknął Cristiano rzucając telefonem o ścianę.
A tobie co? - spytałem ziewając.
Chorwacja nie wygrała eurowizji! Japierdole wszystkie swoje głosy na nich oddałem! To jest kurwa niesprawiedliwe! - wykrzykiwał.
Co tu za takie poruszenie? Kto się tak drze? - do środka wszedł spóźniony Ramos, a za nim Modrić i Bellingham.
Chorwacja nie wygrała! - Cris wyglądał jak obrażone dziecko i założył ręce na piersi - Luka ty chuju, dlaczego nie poszedłeś zaśpiewać tam z nimi?! Z tobą od razu by wygrali!
Możecie skończyć to całe przedstawienie o tej całej eurowizji i wpierdolić Edenowi? - wtrącił się Bale.
Już się robi - Ronaldo podszedł do Belga - EDEN TY SZMATO PUSZCZAJĄCA SIĘ PRZY LASACH OGARNIJ DUPĘ I NIE ZAWRACAJ GŁOWY GARETHOWI, BO CHŁOPAK ZARAZ DO BARCELONY NAM WYPIERDOLI PRZEZ CIEBIE - wydarł się ironicznie - może być? - skierował swój wzrok na Walijczyka, który po chwili twierdząco kiwnął głową.
Na końcu Nacho umyślało się psikać perfumami na lewo i prawo, więc jak najszybciej wyszedłem z pomieszczenia, a razem ze mną kilka innych osób.
Wreszcie łaskawie raczyliście się zjawić na treningu? - powiedział Ancelotti widząc nas - zapierdalać wokoło raz dwa, bo nie mamy czasu.
Może wysiłek fizyczny i świeże powietrze otworzy mi głowę. Chociaż czy w środku zatłoczonego miasta jest świeże powietrze? Raczej nie.
Już w pierwszych pięciu minutach Joselu się wyjebał i siedział na samym środku boiska mówiąc, że nie może wstać, ale gdy Dani powiedział mu, że ma jego telefon, to wstał bez problemu i jeszcze za nim pobiegł.
Ramos wraz z Łuninem zrobili sobie trening po swojemu i obrońca od pół godziny strzelał mu karne. Uważał to za super sposób nauczenia go bronienia, a siebie strzelania. Jeszcze tego nam brakuje, żeby to Sergio został naszym trenerem. Kto wie, może Carlo coś się odwidzi i będzie kazał właśnie jemu nas trenować? Oby nie.
Toni śpiewał randomowe przyśpiewki Arsenalu, które były formą manifestacji, aby wygrali oni Premier League. Cristiano zapomniał o swojej żałobie po eurowizji i powtarzał słowo w słowo to co on, jako wierny anty kibic Manchesteru City.
Luka asekurował Hazarda, który znowu próbował zrobić gwiazdę czy tam jakieś salto w tył, bo Bale poszedł do łazienki. W sumie poszedł tam już jakieś dwadzieścia minut temu, a nadal go nie ma. Pewnie miał nas dość i teraz siedzi w szatni.
Dość ćwiczeń na dziś - westchnąłem zmęczony sam do siebie siadając na ławce. Odjebałem dzisiaj robotę za dwóch, więc należy mi się odpoczynek. Chyba tylko ja jeden jedyny z całej tej drużyny chcę dobrze wypaść w najbliższym meczu. No i w sumie Andrij z Ramosem jeszcze coś robią.
A tobie co? - zapytałem Juda siedzącego obok, a wokoło niego leżały husteczki we krwi.
Spokojnie nikt nikogo nie zamordował - oznajmił i wyciągnął kolejną z opakowania przykładając ją do nosa.
Nacho znowu źle obliczył lot piłki? - zaśmiałem się przypominając sobie sytuację, w której właśnie w ten sposób dostałem w głowę od Jose i wylądowałem w szpitalu na jeden dzień.
To akurat nie Nacho - odrzekł - w sumie to nie wiem dlaczego mi krew z nosa leci, tak jakoś po prostu - wzruszył ramionami.
Nie wierzyłem zbytnio w jego słowa. W sumie to co ja się na medycynie znam. Trzy razy pisałem poprawki z chemii, a raz przekupiłem nauczycielkę, żeby mi wystawiła dwa na koniec roku, mimo że miałem same jedynki. Z biologii było podobnie. I w sumie to z każdego innego przedmiotu tak samo. Jedynie byłem dobry w językach, czyli hiszpańskim, angielskim i dodatkowo mogliśmy sobie wybrać jeden to wziąłem włoski. Z tego miałem same piątki i szóstki. Jeszcze możemy zaliczyć do tego geografię.
UWAGA PIŁKA! - krzyknął Ronaldo, a ja schyliłem głowę, bo przeleciała ona tuż obok.
MASZ SZCZĘŚCIE - odkrzyknąłem i podałem do niego - ej a ty mi się tu nie wykrwawisz czy jak?
Jest już lepiej, serio - odpowiedział Anglik i przemył sobie twarz wodą z butelki.
Po kilku minutach mogliśmy iść już do szatni, gdzie wręcz pobiegłem, żeby zdążyć przed Nacho i jego perfumami, bo jak wróci to pewnie zamiast iść pod prysznic znowu ich użyje.
Wychodząc z budynku, który opuściłem jako pierwszy, skierowałem się do samochodu. Już miałem do niego wsiadać, ale zobaczyłem jak coś przyczepiło mi się do nogi. A raczej ktoś. Był to mały biało-rudy kot. Wyglądał jakby miał może dwa lub trzy miesiące i był bardzo zaniedbany, co świadczyło o tym, że ktoś go porzucił i był bezdomny. Pamiętacie jak mówiłem, że zaadoptuję sobie kota, żeby nie czuć się sam? Właśnie nadszedł na to czas. Wziąłem go ze sobą do auta. Był wygłodzony i ledwie widział na oczy. Skorzystałem z tego, że kilkanaście minut drogi stąd mamy weterynarię i od razu tam ruszyłem. Nie wiem czy jest jeszcze otwarte, ale się przekonamy. Wolę zobaczyć, czy na coś choruje, a jeżeli tak, to go zaszczepić. Zwierzęta z ulicy często przenoszą choroby szkodliwe nawet dla ludzi.
Zeszło trochę dłużej niż się spodziewałem i w mieszkaniu dopiero byłem po dwóch godzinach. Kot na szczęście okazał się być w miarę zdrowy, jak na to w jakich warunkach żył. Jako że jestem bardzo kreatywny to nazwałem go rudy. Tak wiem, że jest on tylko w połowie rudy, ale cicho. Zawsze mogłem go nazwać kot. Już nie wiem co gorsze. Chociaż nie. Gorsze to jest imię psa mojego kuzyna. Nazwał go bimber. Na połowę osiedla drze się "Bimber do domu!!". Jak kiedyś do niego pojechałem i to usłyszałem to mało nie jebłem ze śmiechu. Współczuję osobom, które tam mieszkają. Albo opowiadał mi, że miał chomika o imieniu Škoda Octavia. Dla niego nie ma rzeczy niemożliwych.
CZYTASZ
Madryckie przygody
Short StoryJak mówi przysłowie: "Real Madryt klub wspaniały dziewięć kurew dwa pedały" (Pozdrawiam osobę, która napisała mi to w komentarzu) ⚠️cringe i gay alert⚠️ Shipy: •Ramos x Łunin •Valverde x Bellingham •Carvajal x Roberto