Rozdział 7:

14 3 3
                                    

[Noeul]:

Moje kości oberwały na całej linii tak bardzo mnie wszystko bolało. 
Wyglądałem jak siedem nieszczęść pewnie. Boss mnie niósł a ja w oczach miałem łzy od tego bólu. Reszta patrzała na mnie z współczuciem i zmartwieniem. 
Wszyscy szliśmy cicho. 
Evan szedł cicho zaciskając bardzo mocno pięść. 
-Mam tego dość.- Odparł. 
Nagle zatrzymaliśmy się i spojrzeliśmy na niego wszyscy. 
-Czego?- Pyta Esme. 
-Jego.- Wskazuję na Platona.
-A co ja niby zrobiłem?- Pyta i patrzy na Evana. 
-Ty jebany kretynie jak myślisz? To przez Ciebie mój przyjaciel jest w takim stanie! Nigdy nie myślisz i robisz co ci się podoba. Jesteś najgorszym przywódcą świata ani razu nie zrobiłeś niczego kurwa dobrze. Złamas z Ciebie jebany.- Warknął Evan. 
-Że niby moja wina? Kto mu kazał się pchać w paszcze potwora?- Dodaję. 
-Ty amebo umysłowa zrobił to ratując twoją śmierdzącą dupę i ratując przy okazji nas wszystkich. Co tak naprawdę należało do twojego zasranego obowiązku "Wielki Wspaniały Przywódco". To przez Ciebie w ogóle ta hydra wyłoniła się z wody. To wszystko twoja wina!- Wydarł się.
-Chłopaki przestańcie..- Mruknąłem.
-Nie Noeul. Dość tego. Chronisz mu dupę a on nie potrafi uczyć się nawet na błędach jego lekkomyślność zabije nas wszystkich. Twoja mama zamiast na imię dać Ci "Platon" mogła dać "Palant" Dużo się nie różni a bardziej do Ciebie pasuję.- Odparł Evan.
-Zamknij pizdę cioto!-Wydarł się Platon po czym wymierzył strzał z pięści w twarz Evana ten szybko oddał strzał a potem dwa następne. Evan rozstąpił ziemię pod Platonem a ten zaś podniósł powietrzem Evana nad ziemią. Podczas gdy ziemia zaciskała się na nim.
-Boss postaw mnie..- Mruknąłem.
-Noeul nie.. Jesteś jeszcze obolały.. - Dodał.
-Oni zaraz się pozabijają naprawdę chcesz na to pozwolić?- Pytam.
-No nie.- Odparł.
-Właśnie dlatego proszę postaw mnie...- Mówię a chłopak nie chętnie stawia mnie na ziemi a ja od razu zginam się upadając na ziemię na kolana. -Ała...- Mruknąłem.
-Nie, dość tego ja i Fort się tym zajmiemy. Odpoczywaj jeszcze.- Dodał i obaj ruszyli w ich stronę. -Oboje przestańcie używać mocy albo spale was kurwa żywcem.- Warknął starszy.
Nie chętnie obaj zaprzestali a gdy znów jednak byli blisko siebie. Evan trafił kulą mocy w Platona sprawiając, że znalazł się w ziemi i nie mógł wstać ten zaś zaczął dusić Evana blokując mu powietrze.
Po chwili ponownie jakieś kule leciały w jednego i w drugiego nawzajem atakowali siebie. Oni naprawdę zadawali sobie bolesne ciosy...
Złączyłem lekko ręce wyciszając się na chwilę. 

Wielcy Bogowie z niebios... 
Nie wiem już jak poradzić sobie z tym wszystkim co obecnie ma miejsce.. Czy naprawdę wybraliście nas? Czy naprawdę mamy szansę uratować nasz świat? Czy to naprawdę my jesteśmy odpowiedni do tego? Coraz bardziej czuję, że nie tak powinna wyglądać ta podróż... To początek naszej drogi a za chwilę będziemy mieli tutaj dwa trupy. Co ja mam zrobić by w końcu postawić u nich na pierwszym miejscu dobro mieszkańców i nasze... Oni wciąż się kłócą. Rozumiem powód Evana teraz czemu nie wytrzymał. Jednak nie usprawiedliwia to jego nie odpowiedniego zachowania. Proszę dajcie mi siłę którą będę mógł godnie wykorzystać... Zaczynam mieć spore wątpliwości... 


Otwarłem powoli oczy i wstałem na proste nogi. 
Podszedłem do nich i wystawiłem dłonie przed siebie tworząc dużą kulę którą wypuściłem w powietrze. Wszystko się zatrzymało dookoła. 
Westchnąłem głośno, podszedłem do Peata i dotknąłem go.
-Boże co tu się stało? -Pyta, podszedłem też do Forta i Bossa także ich dotykając. Chłopaki spojrzeli w niebo gdzie ptaki były nie ruchome w miejscu. 
-Co ty zrobiłeś?- Pyta Fort. A cała trójka patrzy na mnie.
-Zatrzymałem czas...- Odparłem. -Nie chcę słychać więcej kłótni musimy coś wymyśleć... - Dodałem.
-Potrafisz zatrzymywać czas?- Pyta Boss. 
-No tak.- Odpowiedziałem. 
-Wow..- Mruknął cicho pod nosem. -Jest coś czego jeszcze nie wiemy?- Pyta ponownie. 
-Sporo jest takich rzeczy... Ale na to przyjdzie czas sądzę...- Odparłem.
-Dobra to co z nimi zrobimy?- Pyta Fort a ja kieruję na niego wzrok. 
-Nie wiem. Czuję, że oni mają już to we krwi, że muszą się ze sobą kłócić.- Odparłem i westchnąłem. 
-Musimy być spokojni i wytłumaczyć im, że nie mogą się tak zachowywać. - Podszedłem do Evana i dotknąłem go. 
Chłopak rozejrzał się dookoła i spojrzał na mnie. 
-Evan. Musimy pogadać..- Dodałem.
-Lepiej się już czujesz?- Pyta.
-Tak ale nie o tym.- Mówię. Chłopak patrzy na mnie tylko pytająco. -Czy możesz zostawić na potem te wasze kłótnie? Nie dawać się prowokować? Naprawdę mamy bardzo ważne zadanie... Jesteście nam potrzebni. Razem czy tego chcecie czy nie zostaliście wybrani nie bez powodu... -Mruknąłem. 
-Nie mogę być przy nim spokojny, działa na mnie jak płachta na byka...- Odparł.
-Błagam Cię Evan... Postaraj się chociaż... W naszych rękach jest życie mieszkańców Widilianów i nasze także..- Odpowiadam chłopak bierze głębokie wdechy żeby się uspokoić. 
-Dobra, postaram się...- Dodał niechętnie. 
Uśmiechnąłem się lekko i dotknąłem go znów zatrzymując w czasie. Podszedłem do Platona i wygrzebałem go z ziemi dotykając. 
-Dawać mi tego chuja zaraz pokaże mu jego miejsce.- Mówi od razu gdy tylko ma głos i rwie się w stronę Evana. Zatrzymałem go łapiąc za przedramię. 
-Stój.. Zostaw go..- Odparłem.
-Słyszałeś co powiedział? -Mówi a ja patrzę na niego.
-Wiem, że się nienawidzicie ale nie możecie się powstrzymać z tymi bójkami i kłótniami aż nie zrobimy tego co mamy. Życie mieszkańców jest zagrożone nasze tak samo.. Obaj jesteście tutaj po coś nie możecie się pozabijać.. I Evan ma rację w jednym.- Dodałem.
-Niby w czym?- Pyta.
Westchnąłem głośno.
-Platon...- Mówię.
-No co?- Patrzy na mnie i marszczy lekko brwi.
-Miał rację z tym, że twoim obowiązkiem jako przywódcy jest zapewnić nam bezpieczeństwo.. Wziąłeś tą rolę dobrowolnie wiedziałeś co należy do tej pozycji. Jako przywódca nie możesz podejmować pochopnych decyzji przez które ktoś z twojego zespołu może na nich ucierpieć.
Teraz jesteśmy wszyscy jednością... Razem zostaliśmy wybrani i razem musimy iść przed siebie. Ty jako przywódca musisz myśleć za wszystkich. Musisz w głowie przewidzieć następny ruch. Mieć gotowe pomysły plany do działania. W trudnych momentach działać spontanicznie... Ja też czasem nie mam planu.. Tak jak wtedy gdy Hydra zapędziła was w miejsce bez ucieczki. Nie miałem planu, nawet nie wiedziałem czy przetrwam to ale w głowie miałem tylko myśl, że muszę coś zrobić inaczej ucierpicie. Platon... Jako przywódca nie tylko dajesz rozkazy i każesz myśleć za siebie. Musisz wziąć odpowiedzialność za nas wszystkich. Nie krzyczeć i zbesztać gdy ktoś popełni błąd. Coś co się już stało nie odstanie się a my musimy iść dalej. Wszyscy tutaj jesteśmy by uratować serce naszego świata. Jeśli teraz się pozabijamy... Będzie koniec.- Mruknąłem.
Chłopak popatrzył na mnie i na resztę. Głośno westchnął.
-Przepraszam za to, że często jestem tak lekkomyślny.- Odparł.
Położyłem dłoń na jego ramieniu.
-Każdy z nas popełnia błędy jesteśmy ludźmi i mamy do tego prawo... Ale dobrze jest gdy wynosimy lekcję z nich i uczymy się by na przyszłość jednak pomyśleć dwa razy nim się coś zrobi.- Dodaję.
-Masz rację ugh.- Westchnął. -Dziękuję za to, że uratowałeś nas..-Mówi a ja posyłam mu uśmiech.
-To nic. Czyli dacie sobie już spokój?- Pytam.
-Postaram się.- Dodał dobre i to na początek.
Utworzyłem ponownie dużą kulę posyłając ją tak samo jak wcześniej w powietrze i cały świat znów zaczął funkcjonować.
Platon podszedł do Evana i wyciągnął do niego rękę.
-Przepraszam za tamto.. Rozejm?- Pyta i patrzy na niego. Fort i Boss rozchylili lekko usta patrząc na nich.
-Ej Fort widzisz to co ja czy mam schizę jakąś?- Pyta Boss.
-Eee chyba tak? Czy Noeul właśnie ich pogodził? ICH?- Dodał.
Evan spojrzał podejrzliwie na Platona a później tylko westchnął cicho złapał za jego rękę.
-W porządku ja też przepraszam... Rozejm.- Mówi.
Spojrzałem na nich i uśmiechnąłem się.
Boss podszedł do mnie a ja spojrzałem na niego.
-Wiesz to co powiedziałeś... Nawet mnie ruszyło...- Mruknął.
-Hm? Ale co?- Pytam i odwracam się do niego przodem.
-No to jaki powinien być przywódca, że jesteśmy jednością i tak dalej..- Dodał.
Uśmiechnąłem się lekko.
-Cóż w końcu właśnie tak jest, czyż nie?- Chłopak patrzy na mnie i uśmiecha się lekko kiwając głową na tak.
-Lepiej już się czujesz? Ale tak szczerze.- Pyta a ja patrzę na siebie a potem znów na niego.
-Właściwie to jest już dobrze, myślę.- Dodałem.
Chłopak palcami założył kosmyk moich włosów za ucho.
-W razie czego polecam się na przyszłość.- Mruknął.
Lekko się zarumieniłem i uśmiechnąłem.
-Dziękuję.- Odparłem. -Chodźmy powinniśmy ustalić co dalej.- Dodałem.
Oboje podeszliśmy do reszty ponownie usiedliśmy na ziemi w kółku.
-Więc co dalej?- Pytam a wszyscy patrzą na Platona.
-Co?-Zapytał zdezorientowany.
-Jesteś przywódcą, czekamy na jakiś plan z twojej strony.- Odparł Evan.
A chłopak zamyślił się. Wymyślanie planu nigdy nie jest łatwe musi w nim wszystko przemyśleć. Jeśli tego nie zrobi ktoś może ucierpieć. Chodź te ryzyko jest dla nas niestety najbardziej przychylne.
-Myślę, że powinniśmy tutaj odpocząć. Trochę drogi za nami. Musimy zjeść i się napić. Naładować nasze baterie przy okazji.- Odparłem. -W tym czasie Platon może pomyśleć spokojnie nad planem.- Dodałem.
Chłopak spojrzał na mnie posyłając mi delikatny uśmiech. Wiem, że goni nas czas.. Zdaję sobie z tego sprawę.
Jednak tylko ze spokojem możemy do czegoś dojść jeśli ma się nam udać to się uda nie zależnie od czasu. 


𓂀 𝒵𝒶𝑔𝒾𝓃𝒾𝑜𝓃𝒶 𝒦𝓈𝒾ę𝑔𝒶. -𝐵𝑜𝓈𝓈𝒩𝑜𝑒𝓊𝓁. 𓂀Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz