Rozdział 16
- Witaj skarbie. Kope lat.- uśmiechnął się bezczelnie Ethan, a po moim ciele przeszedł dreszcz, wywołany przez jego głos. Był identyczny, jak ten sprzed lat, tylko trochę bardziej zachrypnięty i napewno bardziej dorosły.- Tęskniłaś? - zapytał kpiąco. Dobrze wiedział, że mi go brakowało, że mi na nim zależało. Ale mu na mnie to już chyba nie...
Dlaczego każdy kogo spotykam, musi mnie zranić, grać na moich uczuciach i czerpać z tego radość? Co ja im wszystkim takiego zrobiłam?
- Mowę ci odebrało?- spytał ostro.
- Nie.- odpowiedziałam. Mimo starań, mój głos drżał, co obaj zauważyli, bo zaczęli się śmiać.
Kiedyś tak bliskie mi osoby, a teraz? Najwidoczniej ja dla nich nigdy nie byłam bliska.- Nie przejmuj się słoneczko. Ja za tobą też tęskniłem. - zrobił poważną minę, a w jego oczach widziałam żal, smutek, iskierkę nadziei... Nadzieja? Na co? Że mu wybaczę?
- Nie tęskniłam.- zaprzeczyłam, co wywołało uśmiech na twarzy blondyna.
- Nie? To dlaczego ciągle płakałaś? Dlaczego ciągle chodziłaś na mój grób, który naprawdę nie istnieje, bo jak widać żyję?- milczałam. Mówił prawdę, która mnie bolała.- Hmm? Nie było tak? I ty nadal pewnie powiesz, że nie tęskniłaś, co?
- Skąd ty to wszystko wiesz?- spytałam, a po moich poliku zleciała kolejna łza.
- Kochanie, ja wiem wszystko. Przez te wszystkie lata widziałem cię non stop, obserwowałem... Wiedziałam, o której godzinie idziesz spać, o której wstajesz, co jesz, co pijesz, jakie masz oceny. Widziałem co masz na sobie, z kim się spotykasz. Widziałem nawet jak się pieprzysz ze Stylesem.- zakpił, a ja powiększyłam oczy. Ciągle byłam obserwowana, ani chwili prywatności, ani chwili samotności. Krok w krok, a ja nawet tego nie spostrzegłam. Nie spostrzegłam tego, że jestem oszukiwana, obserwowana, raniona...
- Co?! - wykrzyczał brunet, do którego chyba dopiero teraz dotarły słowa Ethan'a. Myślałam, że o tym wiedział... Cóż, Styles... Najwyraźniej nikt z nas nie spodziewał się, że nakręcimy naszą sex-taśme.
- Spokojnie młody. I tak dobrze się spisałeś.- westchnął blondyn, po czym krótko na niego spojrzał. Bezczelny uśmiech automatycznie wkradł się na jego twarz, gdy dostrzegł zaróżowiałe policzki młodszego, przez co Hazz jeszcze bardziej się zarumienił.
Od tego wszystkiego miałam mętlik w głowie. Ostatnimi czasy mój umysł układa mnóstwo pytań, na które nie znam odpowiedzi i coś czuje, że szybko ich nie poznam. Moje niegdyś spokojne życie zmieniło się w istny chaos. Will, Harry, Ethan, Luke, a do tego wszystkiego jeszcze ciąża. Zagrożona ciąża...
To wszystko spadło na mnie po kolei. Wpierw wiadomość, że spodziewam się dziecka, która szczerze mnie bardzo ucieszyła. Tak samo jak ta, że Harry zostanie jego ojcem. Było pięknie, ale jak zawsze musi się coś spieprzyć. Zdrada z Kate. To mnie zabolało. Informacja, że to był tylko jakiś zakład, a Kathy zrobiła to nieumyślnie trochę mnie uspokoiła, ale nie zmieniła faktu, że między mną a Stylesem jest juz koniec. Przecież i tak byłam tylko jego zabawką...
Później pojawił się Lukey. Nie wiem dlaczego, ale wystarczy tylko jego obecność, a na moją twarz ciśnie się uśmiech, a moje samopoczucie automatycznie wzrasta. Czuje się przy nim bezpiecznie i krótko mówiąc dobrze. Swoją drogą to gdzie on teraz jest...
Ledwo dzień od poznania blondyna, zawitał do mnie Will. Myślałam, że nasze drogi się już dawno rozeszły i już nigdy się nie zetkną, ale jak widać życie lubi zaskakiwać.
Cóż, spotkanie nie należało do najlepszych i zakończyło się bójką, co tylko zdenerwowało mojego brata, bo parę dni później znów do mnie przyszedł, i przy okazji wybił szybę.Kolejne zmartwienia, gdy trafiłam do szpitala i to przez Harr'ego, gdzie dowiedziałam się, że moja ciąża jest zagrożona. Ciągle się boje o moje dziecko. Boje się, że je stracę, zanim w ogóle je urodzę.
Następnie kolejna nie miła wizyta policji, kończąca się na komisariacie. Do tej pory nie wiem o co dokładnie chodziło...
Aż w końcu wczorajszy dzień, wczorajsza impreza... Kolejne zamieszanie, bijatyka i jakby porwanie mnie? I to przez kogo! Przez Ethan'a Evans'a, który upozorował swoją śmierć. Tylko po co? Po co się teraz zjawia w moim życiu i przywołuje wszystkie wspomnienia? Tak samo jak Williams... Jaki jest tego sens?
Chcą mnie zniszczyć? Okey, już niedługo to im się uda, bo już nie wytrzymuje tego psychicznie, a nawet fizycznie.
Po całym pomieszczeniu niespodziewanie rozległ się dźwięk, wręcz huk otwieranych drzwi, przez które po chwili wparował Will. Na jego twarzy pojawił się bezczelny uśmiech, gdy tylko na mnie zerknął. Prychnełam na to i zaczęłam wpatrywać się w sufit, ignorując przy tym moje towarzystwo.
Chłopcy zaczęli rozmawiać, śmiać się, ale nie zwracałam na nich szczególnej uwagi. Zastanawiało mnie bardziej, kiedy oni zwrócą ją na mnie. W końcu to oni mnie więzią, a nie ja ich.
- Rosalie Green... Dawno cie nie widziałem, wiesz?- odezwał się William, czym zwrócił moją uwagę. Spojrzałam na niego. Na nogach miał opinające, ciemne jeansy, a do tego granatowy t-shirt, który podkreślał jego mięśnie, o dziwo je miał. Dostrzegłam, że na rękach ma jakieś tatuaże. Nie widziałam ich dokładnie, ale śmiało mogłam stwierdzić, że były to jakieś napisy, może jakieś cytaty, czy coś w tym stylu, nie wiem.
- Chwalisz się czy żalisz?- zakpiłam patrząc w jego ciemne oczy.
- Żale. Naprawdę za tobą tęskniłem. Nie odzywałaś się. Dlaczego? Myślałem, że Ty również tęsknisz za swoim bratem...- powiedział, po czym spojrzał na mnie ze smutkiem i szczerością w oczach.
Kurde, nie powiecie mi chyba, że on na serio za mną tęsknił...
- Will, czy ty nadal sądzisz, że jesteś moim bratem? Nie wiesz, że już od paru lat nie chcę mieć z tobą nic wspólnego? Czy ty tego nie rozumiesz?- spytałam z rezygnacją w głosie.
Czy on naprawdę był taki głupi, i tego nie rozumiał? Ewidentnie mu kiedyś powiedziałam, że łączą nas tylko i aż geny, nic więcej, i nie mam zamiaru więcej spojrzeć mu w oczy...
- Oj, co było minęło. Nie udawaj, że teraz jest ci żal tej kur...- skarciłam go wzrokiem, zanim dokończył. Nie chciałam, aby nazywał tak naszą matkę, nawet jeśli jest to prawda, i naprawdę nią była.- kobiety. Z resztą, będę twoim bratem całe życie, tak jak ty moją siostrą.- po raz kolejny prychnełam, co go zdenerwowało.- Nie prychaj! Kurwa!- wydarł się, przez co po moim ciele przeszły ciarki, ale zgrywałam twardą. Nie mogłam pokazać, że jestem słaba i się ich boje, mieliby wtedy satysfakcję i kolejny powód, żeby się ze mnie naśmiewać.
- Bo co?!- zapyskowałam, co jeszcze bardziej wkurzyło bruneta. Widziałam jak na jego czole pulsuje żyłka, a sam robi się czerwony. Nie wiedziałam, że aż tak łatwo wyprowadzić go z równowagi.
- Bo to!- krzyknął, po czym podszedł do mnie, złapał moją twarz w swoje wielkie dlonie i spojrzał w moje oczy. W jego widziałam, w sumie to nic. Całe ciemne, bez żadnego blasku. Nie widziałam w nich nawet złości, którą ciągle do mnie żywił. Po krótkiej chwili zobaczyłam jak podnosi swoją rękę, która już pa paru sekundach ląduje na mojej twarzy. Twarzy, po której zaczęły spływać gorzkie łzy. Nie spodziewałam się, że mnie uderzy.
Teraz, już naprawdę się go bałam.
-
-
-
Elo, Lubie pisać notki, ale dzisiaj mi się nie chce, bo oglądam Harr'ego Potter'a Hahaha ktoś ze mną? xD
Tak wgl to jeszcze raz bardzo, ale to bardzo dziękuję, za 1k wyświetleń! Aż mi się łezka zakręciła w oku, gdy to zobaczyłam dziękuję, jesteście kochani!
Kocham was! ;*
Aledra
CZYTASZ
**** you! // L. Hemmings ✔
Fanfiction- Hej kochanie! Czemu płaczesz koteczku? - Kochanie? Koteczku? Znamy się chłopie!? - Nie, ale możemy sie poznać... - Zapomnij. - Ja nie zapomnę i ty też nie.