ROZDZIAŁ 14

2.2K 138 2
                                    

Elo melo 6 2 0. Ogólnie to pisze ten rozdział jeszcze raz, bo wcześniej się większość (dość spora większość) usunęła. True story ;/ Mam nadzieję, że się wam spodoba ;) Postaram się jeszcze chociaż jeden dzisiaj dodać, ale nic nie obiecuje!  Miłego czytania kochani ;*

Rozdział 14

- Odbijany - głośny szept dotarł do mojego ucha, a po chwili, ktoś odepchnął ode mnie Luke'a i sam złapał za moją talię. Nie wiedziałam o co chodzi. Myślałam, że to któryś z kumpli Lucas'a chce nas wkurzyć, ale zachrypnięty głos nie pasował do żadnego z nich, za to pasował do wręcz znienawidzonej dla mnie osoby. Harry...
Czułam do niego obrzydzenie, pewnego rodzaju odrazę. Łączyło nas naprawdę dużo, bo byliśmy ze sobą przeszło dwa lata. Kochałam go, naprawdę go kochałam, i mimo tego, że teraz nie mogę na niego spojrzeć, to jednak czuje jakąś pustkę. Pustkę, którą mógłby tylko on wypełnić. Wiadomość, że mnie zdradził, że jest jednym z kumpli mojego brata, i że najprawdopodobniej nigdy nic dla niego nie znaczyłam... To mnie rozbiło. W jednym momencie cały czar prysł, jak bańka mydlana. Nie okazywałam tego po sobie. Nie okazywałam emocji, które we mnie były. Byłam zrozpaczona i zła. Wszystkie te wspólne chwile, te lata z nim, to była tylko aluzja. Był moim wsparciem, osobą, której mogłam się wyżalić, osobą, którą kochałam, a teraz... Teraz co? Będzie ojcem mojego dziecka, o czym nawet nie wie, a ja boje się mu o tym powiedzieć. Nawet nie chcę... Nie chcę, aby ktoś taki jak on był wzorem do naśladowania dla mojego potomka. Nie chcę go więcej widzieć, po prostu chce o nim zapomnieć. A Luke mi w tym pomaga. Nie wie o niczym, ale wystarczy tylko jego obecność, a ja czuję się bezpieczna. Nie znam go długo, nie wiem jakie ma zamiary wobec mnie, bo przecież on tak jak Styles może być w gronie przyjaciół Will'a. Ale czy wtedy pobiłby go u mnie w domu?
Nie wiem o nim dużo, jest tajemniczy...
Może za wcześnie mu zaufałam? No właśnie, czy ja mu zaufałam?  Czy w ogóle jeszcze komuś zaufam? Bo jak narazie wszystkie bliskie mi osoby mnie zdradziły.  Z wyjątkiem Kate, i naprawdę ciesze się, że po prostu jest przy mnie.

Gdy zdałam sobie sprawę, kto obecnie ze mną tańczy, momentalnie się odwrócilam i wyrwałam z uścisku Harr'ego. Posłałam mu mordercze i pełne strachu spojrzenie, co on skwitował śmiechem.

- Co suko? Boisz się? - pytał oschłym głosem, zmniejszając dystans jaki był między nami. Zaczęłam się wycofywać; stawiałam niepewne kroki w tył, aż nadepnełam na czyjeś stopy. Czułam zapach alkoholu zmieszanego z męskimi perfumami. Myślałam, że to Hemmings, którego nie mogłam znaleźć w tłumie, jakby wyparował.

- Witaj, siostrzyczko.- usłyszałam ciche słowa Williams'a. Zamarłam.  Bałam się go. Naprawdę się bałam, bo wiedziałam, że on jest nieobliczalny. Że może zrobić mi krzywdę, tak jak zrobił ją wielu osobom. Wielu bliskim osobom. Do moich oczu napłynęły łzy, ale nie płakałam. Zgrywałam twardą, choć w głębi czułam jaka jestem słaba i bezbronna.
Odwrócilam się na pięcie, abym mogła stać twarzą w twarz Green'a. Jego twarz nie wykazywała żadnych emocji. Kompletnie nic... Jego niegdyś zielone oczy stały się ciemne. Widziałam w nich ból, smutek i złość. Nie było w nich tego błysku co kiedyś, ale zobaczyłam w nich małego chłopca. Chłopca, który w ten dobry sposób korzystał z życia, cieszył się nim. Zawsze chodził uśmiechnięty, nie zważając czy pada deszcz czy jest upał nie do wytrzymania. Pomagał i nie oczekiwał nic w zamian. Chciał, aby każdy był szczęśliwy. Aby nikomu nie działa się krzywda. A teraz co? Co się stało z tym słodkim dzieciakiem? Przepadł. Nie wróci. Na jego miejscu jest zupełnie inna osoba. Teraz robi wszystko, aby drugi miał gorzej. Nie pomaga, wręcz przeciwnie. Jak kiedyś, robił co w jego mocy, aby nikomu nie stała się krzywda, teraz robi wszystko, aby ta krzywda była. Potrafi zabić człowieka, który na niego krzywo spojrzał, albo widział coś czego nie powinien. Który, znalazł się w złym momencie w złym miejscu.

- Kurwa! Co ty robisz?- czyjeś krzyki wyrwały mnie z zamyśleń. Szybko odwróciłam głowę w stronę, z której dochodziły nijakie wrzaski. Moje oczy ujrzały dwóch bijących się mężczyzn. Jeden z nich ciągle uderzał w leżącego juz drugiego faceta, nie dając żadnej szansy na cios, a co dopiero na jakąkolwiek ucieczkę. Gdy kolorowe lampy zaświeciły w naszą stronę, zobaczyłam, że oprawcą jest Hemmings, a ofiarą Styles. W oczach blondyna widziałam złość. Nie sądzę, że zdenerwował się tak, bo brunet przeszkodził nam w tańcu. Wydawało mi się, że każdy kolejny cios jest z coraz większą siłą. Harry krwawił, ale to nie przeszkadzało w zadawaniu mu kolejnej dawki bólu.

- Zostaw go!- krzyknęłam, gdy zdałam sobie sprawę, że Luke może zrobić mu dużą krzywdę i cała ta sytuacja skończy się tragicznie, przez co Hemmo narobi sobie tylko niechciane problemy.- Słyszysz?! Zostaw go, bo zrobisz mu krzywdę!- zgłośniłam moje wrzaski, żeby mnie usłyszał, ale przez panujący hałas w klubie nie słyszał mnie. Słone krople spłynęły po moich policzkach, a mi samej zakręciło się w głowie. Zrobiłam krok w ich stronę, przez co na moim nadgarstku poczułam ucisk. Odwrócilam się w stronę Will'a, a kolejne łzy wypłynęły z moich oczu.

- Nie przeszkadzajmy im.- powiedział, a przez zaszklone tęczówki widziałam, że się bezczelnie uśmiecha. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Widzi, że jeden z jego ludzi jest brutalnie traktowany i nic z tym nie robi. Prawdziwy przyjaciel, nie ma co...

- Do kurwy nędzy, Hemmings zostaw tego jebanego skurwiela!- wrzasnełam z całych sił, odwracając się do niego. Na szczęście mnie usłyszał i zaprzestał uderzenia. Popatrzył na mnie ze smutkiem w oczach. Zaczął do mnie podchodzić, a ja przez Williams'a nie mogłam zrobić tego co on.

- Pożegnaj się ze swoim chłoptasiem.- syknął brunet do mojego ucha. Spojrzałam w jego oczy i zmarszczyłam brwi. O co mu chodziło?
Uśmiechnął się szczeniacko, owinął mnie w talii i zarzucił na plecy jak worek ziemniaków, po czym ruszył w stronę wyjścia. Nogi Lucas'a automatycznie ruszyły za nami, co spowodowało, że Green przyspieszył. Wyrwałam się, ale na marne. Traciłam tylko siły. Wierzyłam, że Lukey nas za chwile dogoni i uwolni mnie od tego sukinsyna. Ale nadzieja matka głupich. Hemmings'a zatrzymała ochrona, pewnie za wcześniejszy incydent z moim byłym, a ja usłyszałam tylko trzask drzwi. Nieprzyjemny wiatr uderzył o moją nagą skórę, co wywołało u mnie dreszcz. Było mi cholernie zimno, ale nie przyjmowałam się tym. W mojej głowie było tysiące myśli. Począwszy od tego, gdzie zabiera mnie Will, a kończąc na tym, gdzie jest Kate i reszta. Nie wspominając już o setkach innych pytań, jakie nie dawały mi spokoju.
Zostałam gwałtownie wrzucona do jakiegoś ciemnego auta. Uderzyłam ciałem o na szczęście miękkie, tylne siedzenia, a moje ręce brunet związał z tyłu pleców jakimś sznurkiem, tak samo jak oczy, przez co nic nie widziałam. Trzask drzwiczek rozległ się w samochodzie, a po chwili kolejny, ale tym razem z przodu auta, co oznaczało, że Williams wsiadł.

- Jedź!- warknął. Czyli oprócz naszej dwójki był ktoś jeszcze, ale kurwa kto?

- Witaj maleńka.- powiedział jak przypuszczam kierowca, a ja po raz kolejny zamarłam. Ale, przecież to nie możliwe... On... Nie, to napewno ktoś inny... Ale... Co jak to... Jak to naprawdę on... Ten głos... Jego głos... Ale... Nie, musiało mi się coś pomylić...
Ryk silnika, pisk opon, ten niezapomniany głos i kolejny napływ wielu myśli... To było jak dla mnie za wiele. Moja głowa eksplodowała, nie miałam żadnych sił i brało mnie na wymioty. A przez to wszystko, zemdlałam.
-
-
-
DZIĘKUJĘ!  Naprawdę dziękuję za przeszło pół tysiąca wyświetleń i prawie 100 votes. Jesteście kochani! ;*
A w ramach podziękowań postaram się jeszcze dzisiaj napisać kolejny ;D
Jeju to już jutro!
Pozdrawiam
Aledra xx

**** you! // L. Hemmings ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz