Rozdział 11
Hood odsunął się ode mnie ukazując mi swoje śnieżnobiałe zęby. Wrócił z powrotem na sofę i się na niej wygodnie rozsiadł. Spojrzałam na Luke'a, był w samych bokserkach z ręcznikiem w ręku, a z jego włosów zlatywały pojedyńcze krople wody, które spływały po jego wyrzeźbiononym brzuchu, a nie które spadały na podłogę. Zmarszczyłam brwi. Uśmiechnął się i zaczął wycierać swoje blond kosmyki.- Co tu się dzieje?- spytałam zirytowana tą całą sytuacją.
- No co? Mówiłem, żebyś spodziewała się gości.- odpowiedział Luke i wzruszył ramionami.
- Aha. Fajnie wiedzieć. Nie no super...
- O co ci chodzi? Kochanie.
- O co mi chodzi? Ledwo co cie znam, jesteś u mnie w domu beze mnie...
- Przecież jesteś tutaj.
- Nie przerywaj mi kurwa!- warknęłam w jego strone i kontynuowałam swój monolog.- Nie wiem jak tutaj wszedłeś, ale mogę Cię zgłosić na policje, że mi się włamałeś do domu! Jakiś typ, którego nie znam leży se na mojej kanapie, a ty się kurwa myjesz i jeszcze pytasz o co chodzi?!
- Oh, Rose...-westchnął.
- Co ty tu w ogóle robisz?- spytałam, ale juz spokojnym głosem.
- Czekam na ciebie.- oznajmił, a na jego twarzy pojawił się wielki uśmieszek.
- Po co? I w ogóle jak tu weszłeś?
- Bo na przykład się stęskniłem. I mam swoje sposoby, kotku. Jeszcze jakieś pytania?
- Ym, tak. Czy to ty mnie przywiozłeś do szpitala? I kim jest ten o to osobnik?- wskazałam ręką na nijakiego Hood'a, który popatrzył na mnie i wraz z Hemmings'em zaczął się głośno śmiać.
- Ten osobnik to Calum. I tak, to ja cie zabrałem tam do tych wszystkich lekarzy. Szczęśliwa?
- Bardzo.- burknęłam.
---
Leniwie i niechętnie uniosłam swoje powieki, ale wiedziałam, że jest to konieczne, bo prędzej czy później i tak musiałabym wstać. Byłam zmęczona. Dość późno poszłam spać. Zerknęłam na zegarek, widniała na nim godzina ósma. Super, raptem pięć godzin snu... Westchnęłam i zwlokłam się z łóżka. Przeszedł mnie dreszcz, gdy moje bose stopy dotknęły zimną powierzchnię paneli. Szybko założyłam jakieś klapki i pognałam do szafy, z której wyjęłam jakieś szare legginsy i zwykły biały t-shirt. Po chwili znalazłam się już w łazience, wzięłam orzeźwiający prysznic i ubrałam się w wyznaczone wcześniej ubrania. Włosy spiełam w wysoką kitkę i zeszłam na dół. Już po minucie wyciągałam wszystkie potrzebne rzeczy na płatki. Zrobiłam je i zabierając miskę z blatu powędrowałam do salonu. Niemal jej nie opuściłam, gdy dostrzegłam dwie postacie leżące na mojej kanapie. Położyłam płatki na stoliku i cicho podeszłam do sofy. Spojrzałam na mężczyzn; bardzo się zdziwiłam, gdy zobaczyłam Luke'a i Calum'a. Moje zdziwienie po chwili zastąpiło szczęście. Nie chodziło o to, że cieszyłam się z powodu, że są u mnie, ale dlatego, że nie byli to jacyś pijacy, a co gorsza kryminaliści, którzy dostali się jakoś do mojego domu. Znowu zaczęłam się zastanawiać, dlaczego oni śpią na moim łóżku? Po chwili moją pamięć podziałała.
Siedzieliśmy u mnie w salonie, słuchaliśmy jakieś muzyki i zacięcie dyskutowaliśmy na różne pierdoły, które przychodziły nam do głowy.
- No przecież mowie Ci, że zielone banany są dojrzałe, a żółte jakieś przeterminowane. - stwierdził Calum. Oczywiście, że się mylił, ale była to zasługa alkoholu, który cały czas w siebie wlewał.
CZYTASZ
**** you! // L. Hemmings ✔
Fanfic- Hej kochanie! Czemu płaczesz koteczku? - Kochanie? Koteczku? Znamy się chłopie!? - Nie, ale możemy sie poznać... - Zapomnij. - Ja nie zapomnę i ty też nie.