CzarekChyba przyszła właściwa pora na to, żeby przybliżyć wam nieco moją osobę. Nie żebym był jakoś szczególnie wart, waszej uwagi, ale dzięki temu lepiej zrozumiecie moje podejście do życia i przede wszystkim do miłości.
Na początek suche fakty. Mężczyzna. Tego się nie spodziewaliście, co nie? No dobrze, żarty na bok. Chwilowo.
Jestem Czarek, a właściwie Cezary Scone*, mam dwadzieścia siedem lat. Skończyłem AWF na uniwersytecie we Wrocławiu, a w Polsce jestem od czternastu lat.
Skąd takie dziwne nazwisko? Ano stąd, że jestem tak zwanym, mieszańcem. To znaczy ojciec Polak, matka Włoszka.
Poznali się, kiedy tata był na wakacjach z moimi dziadkami. Włochy zawsze były jego wielkim marzeniem. Kochał ten kraj, jedzenie i wszystko, co z nim związane. Przez całą szkołę średnią, uczył się włoskiego, wiecznie powtarzając, że w końcu na pewno mu się przyda. Tak więc kiedy skończył studia ze świetnym wynikiem, dziadkowie postanowili, w nagrodę, spełnić to marzenie. Wykupili dwutygodniową wycieczkę po Włoszech, nie spodziewając się, jaki będzie miała finał...
Kiedy ten wariat, potocznie zwany moim ojcem. Zobaczył przechodzącą przez plac Św. Marka*, dziewczynę z miejsca oznajmił im, że się zakochał i nie wróci do Polski, póki jej nie odnajdzie. Nawet nie próbowali go przekonywać do zmiany decyzji. Zawsze mieli ogromny szacunek do miłości.
Po co jednak szukać kogoś, kto jest od was w odległości maksymalnie siedmiu metrów? A no po to, że zanim ten genialny człowiek się ogarnął i uświadomił sobie, że spotkał kobietę swego życia, dziewczyna zdążyła już zniknąć, z zasięgu jego wzroku.
Ale chyba naprawdę byli sobie przeznaczeni, bo już po kilku dniach, urocza Włoszka wpadła na niego, kiedy przechadzał się po moście Rialto*.
Nie powiem, żeby miłość, matki do mojego ojca od razu wybuchła. Wręcz przeciwnie. Giulia* - to znaczy, moja mama. - zwyzywała go, - Włoski temperament. - ponieważ, wylał na nią cały kubek Bicerinu*. Na szczęście był już zimny.
Po tym jakże owocnym zapoznaniu, jeśli tak to można nazwać, bo ona ciągle krzyczała, a on gapił się jak wół na malowane wrota. Można by śmiało powiedzieć, że chłop zmarnował swoją szansę na, jak najlepsze pierwsze wrażenie.
Jednak upartości, niejeden mógłby mu pozazdrościć. Pod koniec ich pobytu, miał już wszystkie jej dane i poprzysiągł wrócić... jak powiedział, tak zrobił.
Po trzech miesiącachwrócił, wynajął jeden z pokoi od uroczej staruszki, w domu w Bassano delGrappa* malowniczym miasteczku u podnóża gór, położonym w północnej częściWłoch.
rozpoczął swoją pierwszą produkcje Grappy* oraz starania o piękną Włoszkę. Jak to mówi moja mama. - Namolny był jak diabli, więc żeby wreszcie dał mi spokój, zgodziłam się za niego wyjść.
Ciekawa filozofia, prawda?
Co tu dużo mówić... miał więcej szczęścia niż rozumu.
Po czterech latach był ślub. Oczywiście dziadkowie od strony matki, nie za bardzo akceptowali Polaka dla swojej jedynej córki, więc żeby się przypodobać, kochany ojczulek zadeklarował, że po ślubie przejmie nazwisko matki. Dzięki temu zyskał trochę punktów do akceptowalności w ich oczach. A ja to piękne włoskie nazwisko.
Niecały rok później, zjawiam się JA. "Cały na biało" chociaż nie do końca, bo karnacje odziedziczyłem po matuli, jak również ciemne oczy. Tylko włosy ciemny blond, po tatusiu, który swoją drogą, żeby było jeszcze ciekawiej, ma na imię Roman.
Kumacie to połączenie Giulia i Roman, nie kojarzy się wam to z czymś?
Kiedy miałem trzynaście lat, rodzice podjęli decyzje o powrocie do Polski. Z jednej strony, było mi ciężko zostawić ukochane przeze mnie Włochy. A z drugiej cieszyłem się, że będę miał dziadków przy sobie, ponieważ rodzice mojej mamy odeszli jak byłem mały.
Powrót, okazał się najlepszym co mnie w życiu, spotkało... ale do tego jeszcze wrócę.
Dziadkowie zmarli dwa lata temu, po przeżyciu ze sobą pięćdziesięciu lat. Darzyli się wielką miłości, godną pozazdroszczenia. Nawet zmarli w odstępie, zaledwie kilku dni po sobie... zbyt długo bez siebie nie wytrzymali, prawda?
Dziadek zawsze miał ogromny szacunek do kobiet. Dżentelmen w każdym calu. Ciągle powtarzał, że życie bez nich byłoby jak drzewo bez wody... po prostu by nie istniało. To one dają życie oraz je ubogacają.
Tak więc, jeśli pewnego dnia, spotkałbym kobietę, której oczy pochłoną, bez reszty moją duszę i serce. To mam się jej trzymać i za nic w świecie nie pozwolić odejść.
A przynajmniej zrobić wszystko by zechciała przy mnie pozostać...
*Scone-Brytyjskie ciastko.W wielu kawiarniach serwowane z bitą śmietaną oraz z dżemami owocowymi.
*Plac Św.Marka-znajduje się w najstarszej części Wenecji.
*Most Rialto-najbardziej charakterystyczny zabytek w Wenecji.
*Giulia-włoskie imię-polski odpowiednik Julii.
*Bicerin-tradycyjny napój z Turynu,składający się z kawy espresso,czekolady i śmietanki.
* Bassano del Grappa-średniowieczne miasteczko znajdujące się nad rzeką Brenta, oddalone zaledwie godzinę drogi od Wenecji.
*Grappa-włoski napój,alkoholowy,destylat przefermentowanych wytłoków i pesek winogron,odpadów z procesu produkcji wina.
..............
Mam nadzieje, że nie zanudziłam was tą opowieścią o jego rodzicach i dziadkach,ale to moim zdaniem istotny aspekt ,żebyście lepiej mogli zrozumieć to ,jaki ma charakter i co go ukształtowało.Starałam się streszczać ,chociaż i tak wyszły prawie 3-strony A4🙈 licze,że chociaż ta wycieczka po zakątkach wenecji ,troszke was rozbudziła.
Buziaki😘😘😘
CZYTASZ
Sweet Fights
HumorStudentka - wyśmiewana z powodu swojej wagi, w głównej mierze dlatego, że studiuje taki, a nie inny kierunek. Całkowicie pozbawiona pewności siebie, nie akceptuje swojego wyglądu. Nienawidzi sportu pod każdą postacią, nawet od tego na ekranie telew...