Epilog

1.2K 112 108
                                    

Emilka
Trzy lata później




Już od dziesięciu minut, próbowałam wbić się w moją ulubioną sukienkę i nic!

Nie dopnę się, nie ma szans!

- No i znowu jestem gruba. -jęknęłam, ze strachem spoglądając w lustro. - Zapnij się, małpo jedna. -sapię, ciągnę za zamek... ale to na nic. - Cholero jedna !! -krzyczę.

- Co się dzieje Malinko ? -dobiegło mnie z dołu wołanie mojego męża.

- Jestem wielka... brzydka!!

- Nie opowiadaj głupot skarbie, jesteś najpiękniejszą kobietą, stąpającą po tym, łez padole. -odpowiada, wchodząc do sypialni i patrząc na mnie z takim ogniem w oczach, że przez chwile nawet mu wierze.

Przez chwile, bo potem znów mój wzrok, odnajduje lustro i widzę tą grubą... -nie kończę swojej myśli, ponieważ oplatają mnie silne ramiona Czarka, w których pragnę już pozostać na zawsze.

- Kochanie, nie jesteś gruba. - czyta ze mnie jak z otwartej księgi. -Po prostu jesteś w ciąży. -mówi, głaszcząc mnie po moim już sporych rozmiarów brzuchu.

- Przytyłam już dwanaście kilogramów, a to dopiero piąty miesiąc ! -żale się. -Jak tak dalej pójdzie, to nie zmieszczę się w futrynę.

- Przesadzasz... poza tym zawsze możemy zwiększyć otwór i wstawić drzwi dwuskrzydłowe. -dodaje z powagą, po czym wybucha śmiechem. Widząc jednak mój morderczy wzrok, szybko się reflektuje.

- Pewnie, ja tu mam załamanie nerwowe, a ty się śmiejesz. -mówię już coraz bardziej płaczliwym głosem.

Na prawdę w obecnym stanie, nie wiele mi potrzeba. Przechodzę przez więcej stanów emocjonalnych w jednej minucie, niż nie jeden pacjent szpitala dla obłąkanych.

- Malinko, przecież wiesz, że cię kocham, niezależnie od twojej wagi i podobasz mi się w każdym rozmiarze i we wszystkim, a najbardziej bez niczego. -mówi, jednocześnie ściągając ze mnie sukienkę.

- Mówisz tak, tylko żeby znowu się do mnie dobrać. -parska śmiechem, na moją gniewną minę. - Przestań się śmiać !! Ja cierpię! - No i już... fontanna uruchomiona... ryczę jak bóbr.

- Skarbie. -mówi z czułością i wciąga mnie w ramiona, głaszcząc uspokajająco po plecach. -No już, nie płacz... przepraszam.

- Nie to ja przepraszam. -chlipię. - Nie wiem, co ta ciąża, ze mną robi. -przyznaję.

- Jeszcze tylko, cztery miesiące... potem już będzie lepiej. -zapewnia, a później całuje namiętnie. A ja momentalnie, robię się mokra.

Zawsze, na mnie działał, ale to, co się dzieje ze mną teraz... to przechodzi ludzkie pojęcie! Ledwo mnie dotknie, a ja już staję w płomieniach.- I to jest, dla mnie jasny sygnał, że trzeba skończyć to teraz, bo za chwile się już nie opanuje.

- Stop! -odrywam się od niego z taką samą niechęcią, jak on ode mnie. -Nie możemy, za pół godziny mamy wizytę u lekarza.

- Ehh... no dobrze. -wzdycha. - W takim razie chodź, poszukamy ci czegoś innego do ubrania i wychodzimy. Ale nie myśl, że ci się upiekło, jak wrócimy to i tak cię dorwę. -grozi.

A ja, już nie mogę się doczekać.

~~~

Pół godziny później z drobnym poślizgiem, jesteśmy już w gabinecie doktora Pączka. -serio, te słodkości same do mnie ciągną ! - I wpatrujemy się w jego coraz to bardziej, zdumiony wyraz twarzy.

Sweet FightsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz