Rozdział 17

785 109 86
                                    

Czarek

Gdy powiedziała, że traktuje ją jak klientkę, nie mogłem w to uwierzyć.

Naprawdę byłem, aż tak nieporadny, że odebrała to w ten sposób?

Zaskoczyła mnie tym stwierdzeniem. Nie mogłem się jednak znów zblokować, bo wiedziałem, że to moja ostatnia szansa. Powiedziałem więc wszystko, co we mnie siedziało, a kiedy odsunąłem się trochę i spojrzałem na jej usta, nie wytrzymałem. Rzuciłem się na nią, jak wygłodniały zwierz. Nic dziwnego, że się wystraszyła i potrzebowała czasu, żeby to przemyśleć.

Była jak ten wyjątkowy kwiat "królowa jednej nocy" * skryta i nieśmiała, jakby nieświadoma swego piękna.

Tym większe było moje zdziwienie, kiedy odczytałem sms-a od niej, ale bardzo się cieszyłem, że zmieniła zdanie.

Pognałem szybko do łazienki, wziąłem prysznic, wysuszyłem włosy, ułożyłem brodę i spryskałem się moimi ulubionymi perfumami. Zauważyłem, że jej też spodobał się ten zapach, wiec psiknąłem jeszcze ze dwa razy.

W lustrze obserwowałem, efekt końcowy, zastanawiając się, czy dobrze by nie było bardziej wystylizować włosy.

Może jakiś żel ? Co prawda, nigdy nie bawiłem się, w takie rzeczy, ale Boguś ma pełną szafkę tych mazideł, więc...

- Długo jeszcze! -rozległo się łomotanie do drzwi - Siedzisz tam już godzinę ! Co ty tam robisz ? Włosy pod pachą liczysz? Czy jak?

Cholera. Już godzina minęła ?

Muszę się zbierać, bo jeszcze się spóźnię. Zrezygnowałem z dalszych prób ułożenia włosów i pognałem do siebie, w drzwiach przepychając Miśka.

Zakładałem właśnie koszule, oceniając efekt w lustrze, gdy w progu stanął mój kumpel, przyglądając mi się z głupim uśmieszkiem.

- Gdzie się wybierasz? -spytał.

- Nigdzie -odpowiedziałem swobodnie, żeby przypadkiem nie przyszła mu do głowy chęć pójścia ze mną.

- Taak -mruży oczy, krzyżując ramiona - Dlatego wylałeś na siebie, pół butelki perfum i pindrzysz się przed lustrem jak panna na wydaniu ?

- Fottiti* -warczę - Naprawdę przesadziłem z perfumami? -pytam już poważniej.

- Powiem ci, jak odpowiesz, na moje pytanie.

- Yhh -wzdycham cierpiętniczo - Umówiłem się z Emilką, będzie w klubie z przyjaciółką i poprosiła, żebym dołączył -tłumacze - Więc... za dużo, na siebie wylałem?

- Myślę, że nie padnie... tylko nie podchodź, bliżej niż dwa metry -wyszczerza się, po czym klaszcząc w dłonie, oznajmia - Idę z tobą.

- Nie ma mowy -syczę, przez zaciśnięte zęby.

- Idę, idę, nie mogę pozwolić, żebyś znowu spartolił robotę. Tyle dobrego, że w klubie jest głośno, więc nie będziesz musiał, dużo mówić -stwierdza - Po za tym, z przyjemnością, zaopiekuję się przyjaciółką, żeby dać wam więcej swobody -porusza wymownie brwiami - Daj mi dziesięć minut i możemy wychodzić.

~~~

Pod klub dojeżdżamy, dosłownie pięć minut przed umówionym czasem. Takie to było jego dziesięć minut, że zrobiło się dwadzieścia pięć.

- Tylko nie przynieś mi wstydu -rzucam jeszcze przed wyjściem z auta.

- Chyba ty mi -wtrąca - zacznij się w końcu porządnie wysławiać i nie rzucaj się na nią, jak ośliniony Buldog. Tylko elegancko z kulturą, całuj żabcie w łapcie.

Sweet FightsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz