Rozdział 17

53 3 0
                                    

Eva

Chodziłam w kółko przed salą, w której operowali Simona. Lekarze robili co w ich mocy, aby wyjąć z jego ramienia kule, która w nim utknęła. Chris i mój tata siedzieli na krzesłach. Tata był zgarbiony i ukrywał twarz w dłoniach. Wzrok Chrisa był skupiony na drzwiach, a jego oczy były czerwone i podpuchnięte.

Całe moje ciało było szargane przez różne emocje, z którymi nie potrafiłam sobie poradzić. Raz zalewała mnie fala stresu i podczas niej moje dłonie drżały co starałam się ukrywać, wkładając je do kieszeni bluzy. Później przychodziła fala gniewu na tego człowieka i na samym końcu przychodził smutek, przez który łzy wylewały się z moich oczu wodospadami.

I tak w kółko.

– Usiądź, bo zaraz tym ciągłym chodzeniem wydepczesz dziurę w podłodze – odezwał się do mnie Chris, gdy podniosłam na niego wzrok ten poklepał kilka razy krzesło obok siebie, żeby zachęcić mnie do zajęcia miejsca obok niego. Niechętnie podeszłam do brata i usiadłam na wskazanym przez niego krześle. – Wyliże się z tego. Dla niego to tylko lekkie draśnięcie. Nim się obejrzysz jego ręka będzie w pełni zdrowa.

Lekkie draśnięcie.

Simon już wiele razy trafiał do szpitala przez między innymi kule. Dwa razy ledwo przeżył, gdyby nie szybka reakcja chłopaków wykrwawiłby się.

Kurwa.

Ryzyko było wpisane w nasze zajęcia, ale i tak człowiek nigdy nie był gotowy na coś takiego. Byłam tego świadoma, że każdy z nas może kiedyś nie wrócić. Ale kiedy dotyczyło to osób mi bliskich nie potrafiłam tego przyswoić.

– To moja wina – szepnęłam tak, by usłyszał mnie tylko brat.

– Nie – odpowiedź przyszła niemal od razu i tak samo cicho.

– Ale...

– Eva, to nie jest twoja wina. Proszę nie myśl tak. Takie rzeczy są normalnością w naszej pracy. Simon powie ci to samo i na pewno cię nie obwinia. Takie ma zajęcie i ryzyko jest w nie wpisane – oparłam głowę na ramieniu brata, a on objął mnie ramieniem.

Nie minęło dużo czasu a zaczęłam odczuwać ogromne zmęczenie. Nim się obejrzałam zaczynałam mrużyć powieki.

Simon

Obudziłem się w szpitalu. Specyficzny zapach, którego nienawidziłem, przesiąkał całą salę. Moja lewa ręka jest owinięta bandażem i wydobywa się z niej kłujący ból. Przez chwilę leżę w bezruchu, podnoszę głowę dopiero wtedy kiedy ktoś wszedł do sali. Lekarz.

– Dzień dobry, jak się pan czuje?

– Jest dobrze – odpowiedziałem mu zdawkowo. Nie miałem kompletnie ochoty na dłuższą rozmowę. W tym momencie jedyne co mnie interesowało to czy Eva była bezpieczna i czy na pewno nic jej się nie stało.

– Operacja przebiegła pomyślnie. Kula została wyjęta bez większego uszkodzenia tkanek. Rana powinna goić się dobrze jednak i tak polecam rehabilitację – ciągnął dalej.

– Dobrze, dziękuję. Czy mógłbym zobaczyć się ze swoją dziewczyną?

– Tak, oczywiście – zastanawiało mnie czy zgodził się na to dlatego, że wiedział kim jesteśmy czy po prostu dla każdej osoby był taki miły.

Opuścił salę i po chwili wbiegła do niej rozemocjonowana dziewczyna. Całą swoją uwagę skupiła na mnie. Podniosłem się do siadu choć było to utrudnione przez dokuczający ból. Eva powolnie i delikatnie opadła na łóżko i zaczęła patrzeć prosto w moje oczy. Jej oczy są podkrążone i całe czerwone. Pod powiekami miała rozmazany tusz do rzęs. Na jej widok coś ścisnęło się w moim żołądku.

– Tak bardzo cię przepraszam. To moja wina. Przepraszam – szepnęła, a mój brzuch ponownie się zacisnął tylko tym razem o wiele mocniej. Jego ból przyćmiewał ból ramienia. Coś się we mnie połamało. Czułem się tak bardzo źle z tym, że się obwiniała..

– Kochanie – przysunąłem się w jej stronę i objąłem ją zdrową ręką. – To nie jest twoja wina. To jest niczyja wina. Nie przepraszaj mnie. – Mocno zacisnęła palce na mojej koszulce i zaczęła płakać. – Już, spokojnie – moja rękę przemieściła się na jej plecy i kreśliła na nich kółka. – Eva, nic się nie stało, żyję. Proszę nie obwiniaj się. To nie jest twoja wina – próbowałem ją pocieszyć i przy okazji przekonać do tego, że nie jest niczemu winna.

– Jesteś za dobry. Leżysz w szpitalu przez to, że źle wycelowałam i jeszcze starasz się mnie przekonać, że to nie moja wina – jej wzrok uciekł gdzieś w głąb pomieszczenia.

– Eva, popatrz na mnie – wykonała moją prośbę. – Niczemu nie zawiniłaś, jasne? Nikt z nas nie zawinił. Proszę przestań się obwiniać, Diabełku.

– Ja nie mogę się obwinąć, a ty możesz. To trochę nie fair, nie uważasz? – westchnęła, ale po chwili uniosła jeden kącik ust do góry.

O wiele bardziej wolałem ją jak się uśmiechała niż jak się smuciła.

– To nie tak.

– To jak? Obwiniałeś się o mój wypadek, który także nie był twoją winą, a jedynie moją nierozwagą. Teraz jak jest to trochę moja wina nie chcesz tego przyznać i się z tym pogodzić.

– To nie twoja wi... – położyła palec na moich ustach.

– Znowu to samo, Simon. Nie może tak być. Nie możemy tak funkcjonować. Będzie to wyniszczać ciebie i mnie, a przeżyliśmy w życiu zbyt dużo, by jeszcze bardziej się niszczyć.

– Sugerujesz coś? – Podniosłem do góry brwi.

– Nie. Tylko mówię co myślę. Sądzę, że musimy to zmienić, oboje musimy to zmienić. A o czym ty pomyślałeś?

– Nie ważne... – moja pierwsza myśl dotyczyła tego, że dziewczyna chciała się rozstać.

– Boże, Simon nie. Nigdy tego nie zrobię, skąd ci się wzięła myśl o tym, że chciałam z tobą zerwać?

– Nie mam pojęcia. A wracając do tematu, dobrze, uda nam się. Uda się jak będziemy pracować nad tym razem – Eva uniosła oba kąciki ust i mocno się do mnie przytuliła, ale tak by nie dotknąć zabandażowanej ręki. – Kocham cię najmocniej na świecie i zrobię wszystko co mogę, by nasza relacja stawała się jeszcze lepsza – oddech dziewczyny po płaczu powolnie się uspokajał. Dalej gładziłem ją dłonią po plecach. – Lepiej?

– Tak.

Objęła dłońmi moje policzki i gładziła je kciukami. Jej lekko uniesione kąciki ust zmieniły się w piękny uśmiech, przy którym były widoczne jej białe zęby. Przybliżyła swoją twarz do mojej tak, że nasze nosy się stykały. Zaczęła patrzeć mi prostu w oczy, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz. Jej niebieskie tęczówki wpatrywały się we mnie z pełnym zaangażowaniem. Wpuściłem do nozdrzy jej piękny zapach. Pachniała bardzo naturalnie, chyba lawendą.

Zdecydowałem się na wykonanie ruchu i musnąłem jej wargi. Eva przymknęła powieka. Pogłębiłem pieszczotę na co dziewczyna cicho mruczy. Zarzuciła ręce na moją szyi i przyciągnęła mnie do siebie. Coraz bardziej odczuwałem jej bliskość. Jej ręka przez przypadek zsunęła się na moje lewe ramie przez co z moich ust wydobył się cichy syk.

– Przepraszam – wymruczała w moje usta i od razu zabrała swoją rękę na jej wcześniejsze miejsce.

Położyłem swoją zdrową rękę na jej biodrze i starałem się wciągnąć ją na moje kolana. Niezbyt mi to wychodziło, widząc to Eva sama się podniosła i usiadła na moich udach, okrążając nogami moje biodra. Ponownie mnie całowała tym razem mocniej i zachłanniej. Przepadliśmy w morzu pocałunków, których żadne z nas nie ma zamiaru przerwać. Całowaliśmy się do utraty tchu.

Kiedy wreszcie się od siebie oderwaliśmy, położyłem się a Eva przytuliła się do mojego boku i zasnęła. A ja po raz kolejny uświadomiłem sobie jakie mam szczęście, że ją miałem.

Patrzyłem w jej zlęknione oczy i chyba najgorsze było to, że ona mogła dostrzec w moich to samo. 

Devil Life [ZAKOŃCZONE] [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz