Rozdział 28

55 3 4
                                    

Simon

Nie potrafiłem usiedzieć na miejscu gdy słuchałem Chrisa. Chłopak od godziny nawijał jedynie o tym, że Eva się dla niego poświeciła. Był w transie, z którego nie dało się go wyrwać. Jego mama siedziała koło niego i ciagle gładziła jego plecy z nadzieją, że może to go uspokoi. Na marne. Chris gdy tylko tu przyjechał chciał zabić Charlesa, swoją mamę a jak to mu nie wyszło to mnie. Miał i nadal ma do mnie pretensje, że pozwoliłem Evie jechać. Kilka razy oberwało mi się w brzuch czy ramiona. Normalnie bym mu oddał, ale wiem jakie emocje teraz nim szargały, bo sam straciłem siostrę. Najchętniej poszedłbym do sypialni, aby tam płakać tak, żeby nikt nie widział jednak Chris potrzebował teraz ciągłego nadzoru i opieki, bo jest w stanie zrobić sobie albo innym krzywdę.

– Wiem co czujesz – odezwałem się po kolejnej wiązance przekleństw.

– Skąd!? Skąd możesz wiedzieć jak się czujesz!? Jak możesz wiedzieć jak się czuję po stracie własnej siostry!?

– Bo tak się, kurwa, składa, że też straciłem siostrę! – wykrzyczałem, tracąc nad sobą panowanie.

Chris momentalnie zamknął buzię. Wyglądał jakby był w szoku.

– Co? – pyta drżącym głosem.

– Nie powinienem krzyczeć, przepraszam – pierwszy raz czułem się tak zakłopotany w czyimś towarzystwie.

– Czemu nigdy o tym nie mówiłeś? – dopytał.

– Nie lubię mówić o mojej przeszłości. Jest jaka jest i nie do końca jestem dumny ze wszystkiego co zrobiłem.

– Aha – nie drążył dalej za co byłem mu wdzięczny. – To ja chyba pójdę się położyć, muszę to wszystko przetrawić i wypłakać się w poduszkę.

– Zaprowadzę cię w takim razie do sypialni – jego mama wstała i trzymając go pod ramię zaczęła prowadzić w stronę pokoi. – Poradzisz sobie, Simon?

– Tak, zawsze daje radę.

Zniknęli w ciemnym korytarzu. Wtedy ja także zdecydowałem się na opuszczenie salonu. Wyminąłem ludzi Charles'a i poszedłem do pokoju. Drogę zagrodził mi w pewnym momencie młody Lewis.

– Cześć.

– Hej. Ustaliłeś coś? – byłem zdziwiony, że mój głos zabrzmiał normalnie.

– Tak. George Moore to starszy syn Huntera Moore'a – wiedziałam o tym lepiej niż mógłby się domyślać.

Tylko po co Hunter chciał to zrobić?

– O kurwa – wymsknęło mi się. – Mieli kontakt tego dnia?

– Tak, Hunter napisał do niego z prośbą, aby zebrał ludzi właśnie tego dnia. Po tym do niego zadzwonił, połączenie trwało pięć minut. Później już się do siebie nie odzywali.

– Masz możliwość sprawdzenia czy któryś z nich kontaktował się z Richardem?

– Oczywiście, dam ci znać tak szybko jak tylko będę mógł.

– Dzięki, ratujesz mnie tym – obdarzyłem go wdzięcznym uśmiechem.

– Nie ma sprawy – zasalutował ze śmiechem.

Zrobiłem to samo i wyminąłem chłopaka. Weszłem do pokoju i zdjąłem marynarkę, koszulę i spodnie. Wszystko wylądowało na podłodze. Spoglądnąłem w lustro na szafie, oczy miałem podkrążone, a cała sylwetka wyglądała jakoś gorzej. Patrzyłem na swoje tatuaże rozsiane po całym ciele z myślą jaki będzie kolejny. Musiałem zrobić taki, który będzie przypominał mi o Evie. Coś z niebieskim to na pewno. Westchnąłem i usiadłem na łóżku. Przykryłem się kołdrą i przymknąłem powieki.

Devil Life [ZAKOŃCZONE] [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz