Była piąta noc przed Halloween i dzień moich urodzin. Razem z czwórką przyjaciół podjechaliśmy pod jakieś stare budynki na obrzeżach miasta.
— Han! Dawaj mi, kurwa ten kij! — krzyknął Olivier, podchodząc do bruneta. Oboje byli podobnego wzrostu, ale Oli miał czarne włosy i tego samego koloru oczy. Jego cera była lekko oliwkowa.
— Gdzie jest Anthony i Nazar?! — krzyknąłem, rozglądając się, nigdzie nie widząc samochodu reszty przyjaciół. Jeszcze przed chwilą siedzieli mi na ogonie.
— Pewnie pojechali się inaczej zabawić. — zaśmiali się oboje. Spojrzałem na nich w tym samym momencie, kiedy Oli zarzucił rękę na kark Hana i oboje zaczęli zwijać się ze śmiechu.
Przewróciłem podirytowany oczami i podszedłem do nich. Oboje podeszliśmy do budynku, z którego farba płatami odchodziła od ścian i znajdowało się na niej sporo grafity.
— Dobra misiaczki czas się trochę zabawić i rozpierdolić to! — krzyknął Olivier i podbiegł do drzwi wejściowych. Wywarzył je jednym kopnięciem i zaczął wszystko rozwalać. Odwróciłem głowę w stronę Hana w tym samym czasie co on w moją i nic nie mówiąc, poszliśmy w ślady czarnowłosego. Cała nasza piątka znała się na tyle dobrze, że nie potrzebowaliśmy słów, żeby móc się porozumieć.
♠︎♠︎♠︎
— Masz Logan. — popatrzyłem na Anthony'ego, który podał mi kawałek szmaty i zapalniczkę. — Wszystkiego najlepszego stary!
Uśmiechnął się niczym niezrównoważony psychicznie i sam miałem problem z pohamowaniem śmiechu. Spojrzałem na kawałek materiału, który trzymałem w jednej ręce, a drugą odpaliłem zapalniczkę. Przysunąłem ją do szmaty, a ta w mgnieniu oka zapłonęła na krawędzi. Rzuciłem ją do budynku i wlałem do środka benzyny. Cała budowla stanęła w ogniu.
Obserwowaliśmy, jak pomarańczowo żółty ogień iskrzy się, podpalając wszystko dokoła. Razem z chłopakami założyliśmy sobie ręce na ramiona, a Olivier odpalił papierosa, podając mi go. Zaciągnąłem się nikotyną, odchyliłam głowę do góry i wypuściłem dym.
— Dobra misiaczki zbieramy się! Cipki same się nie wyruchają! — pisnął Anthony i podszedł do samochodu razem z Nazarem.
— Spróbowałbyś, chociaż udawać mniej napalonego. — zwróciłem mu uwagę, przybierając na nowo poważny wyraz twarzy.
Wsiadłem do swojego samochodu i trzasnąłem drzwiami. Zaczęliśmy odjeżdżać od miejsca naszego małego "przestępstwa", ale żadne z nas nie uciekło. Nie baliśmy się konsekwencji, bo te nigdy nas nie dosięgały. Pieniądze, wysokie pozycje i nazwiska robiły z nas nietykanych. Nasi rodzice zawsze sprzątali bałagan, który zostawialiśmy po swoich wybrykach. I to było w tym najlepsze. Nie znaliśmy czegoś takiego jak hamulce, bo jak się bawić to na całego nie zważając na konsekwencję. O zmroku pięć dni przed Halloween i każde następne noce do tego święta włącznie każdy bał się wyjść z domu. Przez te pięć dni miasto było nasze i nikt nie odważył się nam przeciwstawić. Noc była nasza i sprawiła, że błędy przestawały nimi być.
______________________________________
Oto prolog nowej serii, która będzie nazywać się "serią upadku". Łącznie wszystkich części będzie pięć i każda z nich będzie opowiadać o jednym z całej piątki przyjaciół których mogliście już poznać w prologu. Mam nadzieję że zostaniecie ze mną do końca i widzimy się w kolejnych rozdziałach. Miłego dnia/nocy i do zobaczenia.
Więcej informacji dotyczących moich książek znajdziecie na moich social mediach:
TIK TOK: ntusia_wattpad
INSTAGRAM: ntusia_wattpad
CZYTASZ
ARRIVED
RomanceKSIĄŻKA 18+ Noctu errores desinunt esse difficultates - W nocy błędy przestają być błędami. Miałam wszystko, co tylko chciałam. Pieniądze nigdy nie stanowiły problemu. Nazwisko pozwalało mi na wiele więcej niż innym. Chociaż starałam się nie wykorzy...