Rozdział 10

28 3 0
                                    

Logan
Teraźniejszość

Po raz pierwszy od dawna miałem wrażenie, że moje życie zaczyna mieć sens. Nie to, że wcześniej go nie miało. Po prostu teraz czułem się naprawdę wolny. Wszystko było tak jak wtedy tylko teraz dużo lepsze. Miałem przy sobie wszystkich przyjaciół i ją. Mansi Hennessy. Niczego więcej do szczęścia już nie potrzebowałem.

Chociaż nie ukrywam, że się porządnie wkurwiłem, gdy ojciec oznajmił, że oddaje firmę w ręce tego pedała. Ta firma była zapisana mi w spadku, gdy byłem jeszcze w brzuchu mamy. Nie miałem zamiaru tego tak zostawić i wiedziałem, że w tym przypadku będzie konieczna pomoc Mansi. Musiałem zrobić wszystko, żeby nasza relacja, chociaż odrobinę się ociepliła. Kluczem do tego miała być dzisiejsza noc.

— Najebałbym się — pisnął podekscytowany Nazar, zerkając na Anthony'ego. — No co? — zapytał niewinnie, gdy nasze spojrzenia się spotkały ze sobą.

— Nie — warknąłem i zwróciłem się do Hana. — Restauracja ojca.

— Wpuszczą nas tam? — zapytał Olivier, zerkając na mnie.

— Będą musieli — uśmiechnąłem się, wyciągając zza pleców pistolet, który wyciągnąłem ze schowka, gdy nikt nie patrzył.

— Jesteście jebnięci — warknęłam Mansi, kręcąc z politowaniem głową. Nie chciałem jej denerwować, jednak innej opcji nie widziałem. Musiałem się tam dostać, chociaż może to nie był najlepszy pomysł.

— Odezwała się jebana księżniczka, która myśli, że każdy będzie robił to, co chce — prychnął zdenerwowany Anthony, krzyżując ręce na piersi.

— Odezwał się pedofil, który nie umie trzymać chuja w spodniach — zakpiła Mansi, udając głos chłopaka.

— Jeszcze raz wspomnisz o tym, to przysięgam, że wyrwę ci wszystkie włosy z głowy — zdecydowanie już miałem dość ich dziwnej kłótni, która do niczego nie zmierzała. Dlatego nim Mansi zdążyła otworzyć usta, aby mu odpowiedzieć, zakryłem jej usta dłonią.

— Nie daj się mu sprowokować. Jesteś od niego lepsza — wyszeptałem jej do ucha, odsuwając rękę od jej ust i przeniosłem je na jej talie. Poczułem pod rękoma, jak przez jej ciało przechodzą dreszcze. Z każdym ruchem wzdrygała się, a ja miałem problem z pohamowaniem się, żeby jej nie dotknąć w nieodpowiedni sposób. Wiedziałem, że nie mogłem jej nic zrobić. Jeszcze nie teraz, bo to miało być na jej zasadach. Tak jak ona będzie chciała.

— Nie jedziemy do restauracji twojego ojca. Jakbyś zapomniał, są tam wszędzie kamery z podsłuchem — przypomniał Han, skręcając w przeciwną stronę.

Żadne z nas nic nie mówiło do końca drogi. Han zaparkowałam samochód praktycznie pod samymi drzwiami od knajpy, a cała nasza szóstka wyszła z samochodu.

Na przodzie szła Mansi, obok niej podążałem ja. Po mojej prawej szedł Han z Olivierem a po lewej Anthony z Nazarem. Dziewczyna otworzyła drzwi prowadzące do jednej z mniejszych knajp w mieście. Nie mieli tu wybitnie dobrego jedzenia jak w restauracji ojca, ale dało się to zjeść. Razem z chłopakami za czasów szkoły średniej co piątek tu przyjeżdżaliśmy. To były dobre czasy pod wieloma względami. I wróciłbym do nich jeszcze na chwilę, jeśli byłoby to możliwe.

Kątem oka widziałem, jak wszyscy zebrani tu ludzie patrzą na nas z szeroko otwartymi oczami, jakby nasze przybycie tutaj było czymś nadzwyczajnym. Chociaż poniekąd było. Nie było nas tu cztery lata. Od czterech lat w mieście było w miarę bezpiecznie, nie licząc przypadkowych naćpanych ludzi, którzy urządzali sobie bójki na ulicach.

ARRIVEDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz