Rozdział 11

32 3 0
                                    

Mansi
Teraźniejszość

Kontaktu z Loganem nie miałam od kilku dni. Nie widywałam go, jak wychodził z apartamentowca ani jak do niego wchodził. Po naszej kłótni spędziłam całą noc na patrzeniu tępo w sufit i zastanawianiu się czemu kazałam mu wyjść z mojego domu. Nasza znajomość nigdy nie należała do najprostszych. Często zastanawiałam się, dlaczego akurat padło na nas. Dlaczego los postanowił nas wtedy do siebie zbliżyć?

Logan był ucieleśnieniem wszystkiego, czym gardziłam, a jednocześnie pozwalał mi poznać smak prawdziwego życia. To on pozwalał rozwinąć mi w pełni skrzydła i dać polecieć w nieznane. Był moim rajem w piekle. Chciałam znowu się do niego zbliżyć, ale coś mi nie pozwalało. Jakbym z każdym dniem budowała mur między nami, oddalając nas od siebie. Szczerze powiedziawszy, nie wiedziałam, jak powinnam to zatrzymać. Sprawić, aby znowu był blisko, a ja mogła na nowo się od niego uzależnić. Chciałam znowu poczuć się wolna.

Aktualnie siedziałam w jakimś klubie, do którego przymusem wyciągnęła mnie Haylen. Szczerze powiedziawszy, nie miałam ochoty tu być. Musiałam pouczyć się do wejściówki z historii prawa i innych przedmiotów, które i tak będę musiała zaliczyć w najbliższym czasie.

— O kurwa, ale się najebałam! — krzyknęła rozemocjonowana Haylen, podchodząc do mnie. Nieznacznie spojrzałam na nią, zauważając kilka kropel potu spływających po jej czole. — W ogóle widziałaś, kto tu jest?!

Krzyknęła, abym mogła ją usłyszeć przez dudniącą muzykę. Westchnęłam i upiłem kolejny łyk Martini.

— Oświeć mnie.

— Olivier i jego przyjaciele. Wiesz ten twój wytatuowany kochać i ta cała reszta! — piszczała, a ja miałam ochotę iść się zabić. Jeszcze tylko ich tu brakowało.

— Tobie już starczy tego alkoholu — odparłam, dopijając drinka i wstałam ze swojego miejsca przy barze. — Wracamy do domu Haylen.

Złapałam dziewczynę za nadgarstek, idąc w stronę wyjścia, ale ona wyrwała się gwałtownie z mojego uścisku. Obie spojrzałyśmy na siebie, a jej zdeterminowana mina świadczyło o tym, że tak szybko nie odpuści.

— Nie ma nawet takiej opcji — założyła ręce na piersi niczym naburmuszone dziecko. Tylko brakowało, żeby tupnęła nóżką.

— Nie mam ochoty tu siedzieć więc albo wracasz ze mną, albo siedź tu sobie z tymi napaleńcami — warknęłam, a Haylen otworzyła szerzej oczy. — Olivier nie mówił ci, że każdy z nich myśli jedynie chujem i czekają na okazję, żeby przelecieć jakąś Bogu winną i nawiną dziewczynę? Nie łudź się o tobie myślą w ten sam sposób.

— Jesteś okropna! Jako dobra przyjaciółka powinnaś mnie wspierać i cieszyć się moim szczęściem! — krzyknęła ewidentnie wkurzona. Ostatnio zdecydowanie za dużo kłócę z się ludźmi. Momentami zastanawiałam się, czy nie odciąć się od wszystkich na jakiś czas.

— Jako twoja przyjaciółka ostrzegam cię przed nimi — odwróciłam się do niej tyłem z zamiarem odejścia, jednak w połowie kroku zatrzymał mnie jej głos.

— A co ty możesz o nich wiedzieć?! Nie widzisz nic poza czubkiem własnego nosa i uważasz się, chuj wie za kogo! Myślisz, że świat kręci się wokół ciebie? Otóż nie. Masz wokół siebie osoby, którym zależy na tobie, a ty ich nie zauważasz. Olewasz ludzi, którzy oddaliby za ciebie życie. Ale przecież pieprzonej księżniczce spadnie korona z głowy, jak chociaż raz skupi się na kimś innym niż samej sobie. I wiesz co? Pierdol się jebana suko! — krzyknęła i z wysoko uniesioną głową odwróciła się tyłem do mnie, zmierzając w tylko sobie znanym kierunku.

ARRIVEDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz