Rozdział 3

55 5 10
                                    

Mensi

4 lata temu


Siedziałam w domu państwa Asmer i razem z nimi jadłam obiad. Była to nasza mała rutyna. Co środa przychodziłam do ich domu, aby wspólnie zjeść posiłek. Mama razem z tatą wychodzili do restauracji, a ja nie lubiłam sama jeść czy też zostawać w domu. Przerażał mnie ten budynek tak samo, jak państwa Asmer, ale tu było jakoś przytulniej. Zwłaszcza jak nie było w nim Logana i jego grupy przyjaciół.

- Mensi wybrałaś już jakieś studia? - zapytała mama Daniela. Chłopak siedział obok mnie, a pod stołem trzymał swoją rękę na moim odkrytym udzie.

- Tak. Chcę iść na prawo tak jak tata. - odparłam, biorąc kolejny kęs dania, które było nieziemsko dobre.

- A wiesz już, do jakiego college'u chcesz iść? - pokręciłam głową, nie mogąc odpowiedzieć przez jedzenie, które znajdowało się w mojej buzi.

- Mamo przestań. - wtrącił się Daniel, zerkając na mnie w porozumiewawczy sposób. Uśmiechnęłam się delikatnie, a serwetką wytarłam usta.

- Nic nie szkodzi. Nie wiem, na jaką uczelnie chcę iść. Mam określony na razie tylko kierunek. - wyjaśniłam w tym samym czasie, co drzwi prowadzące do domu otworzyły się gwałtownie, robiąc przy tym sporo hałasu. Podskoczyłam w miejscu wystraszona i przeniosłam spojrzenie na korytarz, czekając, kiedy pojawi się w wejściu do jadalni.

- Logan! Nie trzaskaj drzwiami. - krzyknęła pani Asmer, zerkając na swojego przyszywanego syna. W żaden sposób nie byli ze sobą spokrewnieni. Ojciec Logana wziął z nią ślub kilka lat temu, a Daniel stał się jego przyrodnim bratem. Oboje nienawidzili siebie i toczyli dziwną wojnę, której nawet nie próbowałam zrozumieć.

Kiedy cała piątka chłopaków stanę w progu, mój wzrok powędrował od razu do Logana. Serce zaczęło bić nie naturalnie szybko, a ja miałam wrażenie, że nagle zrobiło się znacznie cieplej niż chwilę temu. Nie potrafiłam oderwać od niego spojrzenie, chociaż bardzo chciałam. Ale Logan miał utkwiony wzrok we mnie. Jakby nic wokół nas nie miało znaczenia oprócz mnie.

Czułam, jak cała drżę, a nieprzyjemna cisza zaczyna przekształcać się w hałas, którego nikt oprócz mnie nie słyszała. Może i zwariowałam, ale czy było mi z tym źle? Chyba nie. Czułam, jak Daniel mocniej zaciska dłoń na moim udzie, sprawiając mi tym ból. Całe szczęście nieprzyjemną atmosferę przerwał dzwoniący telefon. Pani Amser pokręciła szybko głową, jakby dopiero co wyrwała się z letargu i wstała ze swojego miejsca.

- Przepraszam was, idę odebrać. - odparła, otrzepując niewidzialny kurz z ubrań i zaczęła iść w stronę dzwoniącego telefonu.

Szybko przyjrzałam się pozostałej czwórce przyjaciół Logana, którzy z nie małym zainteresowaniem obserwowali tyłek pani Asmer. Szczerze powiedziawszy, było to trochę obrzydliwe. A nawet bardzo.

- Cześć Mansi. - przywitał się Han, podchodząc do mnie. Czułam jego obecność tuż za sobą.

Miałam wrażenie, jakbym właśnie została zamknięta w jakimś potrzasku, z którego nie mogłam się wydostać. Przecież nic mi nie zrobią. To banda dzieciaków, którzy chcą się jeszcze pobawić. I chyba ta myśl powinna mnie przerażać, ale tak nie było. Czując oddech Hana na swoim płatku ucha, spojrzałam na niego przez ramię. I to był chyba mój pierwszy błąd, który miałam popełnić dzisiejszej nocy.

Miałam idealny widok na jego ostre rysy twarzy, nienaturalnie bladą cerę. Przeniosłam wzrok na jego włosy. Kilka pasemek idących od czubka głowy miał w białym odcieniu a reszta była ciemnego brązu. Kilka kosmyków zaczęło opadać mu na oczy. Przełykając głośnie ślinę, spojrzałam na nie. Zlewały się praktycznie z białkiem oka. Z tak bliska byłam w stanie dotrzeć, gdzie zaczyna się tęczówka, ale z daleka wyglądał, jakby ich nie miał. Jego wygląd zapierał wdech w piersiach. A to wszystko przez to, że miał Japońskie korzenie.

ARRIVEDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz