2.1

172 5 0
                                    

Przed drzwiami przywitał nas kelner, który wręczał nam kieliszki z szampanem.
Budynek był wielki, a w środku aż ociekało złotem.
Nadal zastanawiałem się co ja tu robię?
Z myśli wyrwał mnie Leo.
-Przedstawię cię komuś.
Spotkaliśmy jakieś małżeństwo, kobieta bardzo mi się przyglądała, co chciałem to olać, ale się nie dało.
Przywitałem się z facetem mocnym uściskiem dłoni, a kobietę pocałowałem w rękę, tak mnie lokaj nauczył.
Kobieta była zdumiona.
Mężczyźni zajęli się sobą, a kobieta zaczęła temat.
-Jeszcze nigdy Pan Leo nie przyprowadził Pana tutaj, także nie zdziw się jak każdy będzie do ciebie podchodzić.
-Dziękuję za ostrzeżenie. - uśmiechnąłem się. To nie było odgryzienie nad ją uwagą, tylko po prostu odpowiedzenie. Jednak kobieta tego nie zrozumiała.
Na śmierć zapomniałem.
-Jestem Mirvis.
-Klara.
-Przepraszam, że popełniłem ten błąd.
-Jesteś pewnie zestresowany i dlatego zapomniałeś.
-Tak to prawda, nie jestem częstym bywalcem takich imprez.
Była tak drętwą kobietą, że ten kulturalny dialog mnie męczył.
-Pewnie jesteś zajęty, czym się zajmujesz?
I tu wpadłem, co ja jej do cholery mam powiedzieć?
-Przepraszam, ale musimy się przywitać z innymi ludźmi.
Uratował mnie Leo. Jeśli to był przypadek to chwała Bogu.
-Widziałem jak się męczysz z tą kobietą.
-Dziękuję za ratunek.
-Wiem, że ludzi są tu strasznie drętwi, ale proszę. Wytrzymaj, muszę cię na chwilę zostawić, ale spokojnie zostawię cię z moją ciotką.
Czemu aż tak mu zależało, abym tu był? Musi być to dla niego ważne...
Zmierzaliśmy do starszej kobiety, która miała na sobie sukienkę o kolorze łososiowym? I miała kapelusz w ozdobach na górze.
-Leeoś ~ Wreszcie postanowiłeś się ze mną przywitać.
-Ciociu nie mów tak do mnie.
Przytulili się, a ja trzymałem się na uboczu.
-Poznaj ciociu, Mirvis.
-Witam Panią.
Pocałowałem ją w rękę.
-Oj darujmy sobie te uprzejmości, możesz nazywać mnie ciocią, bo dla wszystkich jestem ciotką.
-Muszę was zostawić. - złapał mnie za biodra i przesunął trochę do kobiety.
-Ciociu zajmiesz się nim? Interesy wzywają.
-Oczywiście. Spokojnie jest w dobrych rękach.
-Dlatego przyszliśmy, dobrze ja już idę.
Blagalnym wzrokiem patrzyłem na mężczyznę.
Szepnął, że niedługo będzie.

-Mirvis zakochałeś się w moim Leo?
Zakrztusiłem się owym ciasteczkiem.
-S-słucham?
-A tak pytam.
-To nie jest taki typ relacji jak myślisz.
Już praktycznie byliśmy na ,, ty'', ona tak chciała.
-Wiem, że Leo chodzi do tych miejsc.
-Nie przeszkadza Ci to?
-Nie. Taki jego los, mało przed kim się otwiera, ale uważaj. Nie tylko ty byłeś na miejscu którym jesteś. Często jest miły na początku, jednak gdy się przyzwyczai wychodzi z niego bestia i to nie jest nic przyjemnego.
Nie wiedziałem kompletnie co mam o tym myśleć, ciotka mówiła ogólnikowo. Jednak domyślałem się, że przez brutalne środowisko w którym obraca się Leo mogło go zmienić. W końcu jest synem słynnego mafioza. Czytałem trochę o nim. Jak na razie pod cieniem ojca robił swoje przewinienia i za kasę i za pomocą dobrych prawników, udawało mu wyjść z więzienia, ludzie nic na niego nie mieli albo przegrywali sprawę. Wszystko uchodziło mu na sucho.
-Mówię ci to dlatego, że widzę, że jesteś wrażliwym chłopakiem i nie pochłonięty tą ciemną stroną Leo. I po prostu cię polubiłam i nie chcę, aby trafiła ci się przykrość.
Widziałem jak mówiła to szczerze, czasem umiem to ocenić. Jednak jednej osobie nie umiem tego odczytać. U Leo.
-Ja też cię lubię.
Uśmiechnęła się i mnie przytuliła serdecznie.
-Awww jesteś taki słodki.
Zaśmiałem się. Zazwyczaj wyglądam na groźnego, pierwszy raz ktoś mi tak powiedział. W innych okolicznościach walnął bym komuś za ten tekst, no tu jest inaczej.
Jedynemu nie dałbym tak, nazywa się Noah...

Będziesz Mój [Yaoi] One Shots [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz