5

221 6 0
                                    

Nie mogłem usiedzieć w miejscu. Pielęgniarki latały w tą i z powrotem. Jego stan był poważny. Zasnął mi na rękach i nie mogłem go obudzić.
-Jestem Noah. Co się stało?
-Mamo. Saya... On został zgwałcony... - nie chciało mi to przejść przez gardło.
Przytuliła mnie. Chciałem być twardy, ale ten widok, który sobie przypominałem... Był bardzo drastyczny. Był cały w siniakach, miał związane ręce plus ta krew...
Lekarz przechodził obok nas.
-Przepraszam, co z Sayą?
-Nie mogę udzielać tych informacji. Jest Pan z rodziny?
-Niestety nie.
-Więc przepraszam.
Spojrzałem na podłogę, nie mogę zrobić nic. Saya nigdy nie opowiadał o swoich rodzicach, jak tak zastanowić nie wiedziałem o nim wielu rzeczy...
-Noah!
-Co?
-Wreszcie się ocknąłeś. Mam tu torbę z ubraniami.
-Dziękuję.
-Chodź usiąść, opowiesz mi wszystko co się stało.

Opowiedziałem jej o tym co dowiedziałem się od tego faceta.
-...Szukałem go, ale bez skutecznie... Gdybym... Gdybym był wcześniej w tamtym miejscu, nie doznał by tej krzywdy.
-To nie twoja wina. - masowała mnie ręką po ramieniu w geście otuchy.
Złapałem się za głowę i opadłem w dół.
-Przepraszam?
Podniosłem głowę i ujrzałem pielęgniarkę.
-Miałabym do Pana sprawę, w cztery oczy.
-To ja pójdę po coś do picia.
-Okej.
Pielęgniarka usiadła obok mnie, odczekała aż mama pójdzie.
-Co prawda nie wolno mi łamać tajemnicy lekarskiej...
Widziałem, że ta dziewczyna jest kokieterką.
-Co mam zrobić?
-Za randkę - informacje.
Zdziwiłem się, jednak to nie powinno mnie dziwić.
-Dobrze. Więc, słucham.
-Pacjent jest bardzo wycieńczony. Złamana ręka i żebra po lewej stronie. No i krew, gdzie leciała... Miał dużo szczęścia, nie wiem w jakich okolicznościach to robił... Chodzi mi o rozciągnie. Nie ważne. Po prostu nic mu się nie stało, a mógł mieć rozerwane wnętrzności itd.
Odetchnałem z ulgą.
-Jednak jeszcze się nie wybudził. Na pewno będzie potrzebował wsparcia bliskich i pomocy psychologa.
-Rozumiem.
Dziewczyna napisała na kartce godzinę i adres.
-Tam się spotkamy, tylko nie spóźnij się.
-Jutro?
-Tak.
Nie robiłem tego z przyjemności, tylko za informację o stanie chłopaka.
Szczerze? Była ładna, ale nie fascynowała mnie, była raczej... Przeciętną.
To czysta formalność.

Saya
Uchyliłem powoli powieki. Mrugałem niemiłosiernie przyzwyczając się do tej bieli.
Nie mogłem się ruszyć.
Nagle trafiły do mnie przebłyski
Widziałem incydent gwałtu i słowa Noah'a.
Wszystko będzie dobrze.
Skuliłem się na łóżku, płakałem. Dawno tego nie robiłem... On, musi mnie teraz nienawidzieć. Na pewno go obrzydzam, uprawiałem seks z wieloma mężczyznami, tylko po to, aby o nim zapomnieć. Nie fantazjować o nim.
Jestem dla niego brudny...

Noah
Randka przebiegała nudno... Jednak ta pielęgniarka dobrze się bawiła. Była strasznie nieznośna, ale ukrywałem to.
Odprowadziłem ją pod szpital, miała pracę. Czyli musiałem ją tam spotykać.
Ona zawiesiła się na mojej szyi i pocałowała mnie w policzek.
-Co ty robisz?
-Ups, mamy gapia.
Spojrzałem w górę i mnie zamroziło. Saya mnie widział z nią! Zaraz... Obudził się!
-Przeginasz Luna. - tak miała na imię.
Odczepiła się i pobiegłem do szpitala. Saya zamknął okno przestraszony.
Nie mogłem dopuścić, aby sobie coś pomyślał, nie tak. Zaraz... Czemu chcę przed nim się tłumaczyć?
Bo mi na nim zależy? Ugh! Dobra, potem o tym pomyślę!

Tym razem mogłem wejść do pokoju.
-Saya, co właśnie widziałeś to...
-Czemu mi się tłumaczysz? To twoje życie.
Nagle przerwała nam Luna, była pielęgniarką Sayi.
-Dobrze, że się obudziłeś. Bo on strasznie się martwił.
-Możesz nas zostawić?
Poprawiła kroplówkę i wyszła obrażona.
-Saya. Nie chcę, abyś sobie pomyślał źle. Ta pielęgniarka udzieliła mi informacji o twoim stanie za randkę.
-Jak będę w niebezpieczeństwie to zgodzisz się uratować mnie za seks? - powiedział bardzo oschle.
-Saya... - chciałem go dotknąć za ramię, bo wcale na mnie nie patrzył.
-NIE DOTYKAJ MNIE!
Przestraszyłem się, a on odrzucił moją dłoń.
Byłem zły, bardzo. Jednak rozumiałem co się dzieje. Wstałem z krzesła, dałem torbę z ubraniami i miałem wychodzić, ale powiedziałem.
-Potrzebujesz pomocy, tej psychicznej.
I wyszedłem.

-Wiesz co? Skoro jesteście przyjaciółmi to zaproś jego i jego dziewczynę na podwójną randkę! Oczywiście jak wszystko będzie w normie.
Luna była w swoim świecie, a ja w swoim. On... Odrzucił mnie. Wiem, dlaczego tak zareagował. Jednak to mnie zabolało.

Saya
Płakałem tak bardzo chciałbym stąd zniknąć. Noah chciał mnie tylko pomóc, a ja na niego nawrzeszczałem. Jednak jakikolwiek dotyk przypomina mi to.
Czułem się taki brudny i potraktowany jak zwykłego śmiecia. Niby seks z kolesiami z burdelu był... Mniej brutalny, przez początek czułam się źle, jednak do tego już się przyzwyczaiłem. Teraz czuję się w rozsypce...

Noah
Nie mogłem zasnąć, a już było po drugiej...
Nagle telefon mi dzwonił. Kto mógł do mnie dzwonić o tej godzinie?
-Luna... - dałem jej numer tylko dlatego, aby miała oko na chłopaka. Co ona chce?
-Halo?
-Noah! Saya zaginął!
-Co? Zaraz tam będę!

Martwiłem się i to cholernie, że sobie coś zrobi. Cały szpital go szukał. A co jeśli tamten typ go porwał?!
Uspokój się, zachowaj zimną krew.
Luna powiedziała, że prześcieradło było umazane krwią. Jeśli go nie znajdziemy to się wykrwawi!
Poszedłem do łazienki, a przede mną z okna chłopak chciał skoczyć.
-Saya!

Będziesz Mój [Yaoi] One Shots [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz