7.2

107 4 0
                                    

Nie miałem nawet siły zapłakać. Ludzie już wezwali służby. Jakiś negocjator ze mną rozmawiał, ale ja praktycznie nie słyszałem go.
-Saya!
Spojrzałem w dół. Nie... To nie możliwe!
-Saya, nie rób tego!
Zamknąłem oczy, dostałem ataku paniki.
Nagle ten głos był blisko mnie.
-Co tu robisz?!
Spojrzałem na niego, który on też był na krawędzi.
-Jeśli ty skoczysz to ja też.
-Oszalałeś?!
-A kto tu oszalał?
-Nienawidzisz mnie! Nie mam powodu by żyć!
-Masz, masz powód. Saya ja cię kocham!
Moje oczy się zaszkliły.
-Noah...
Moja noga się osunęła i miałem już lecieć.
-O nie...
-Saya!
Objął mnie i oboje lecieliśmy w dół. Niestety w dół widziałem beton, nie przeżyjemy tego...

Otworzyłem oczy. Ja... Żyłem? Powoli się podniosłem, pod moim ciałem było jego ciało.
-Noah! Noah! - płakałem bardzo mocno.
Policja mnie odciągnęła, a ratownicy zaczęli reanimację.
-Noah! Proszę... Uratujcie go... - łkałem już praktycznie nie mając sił.
Mój obraz się trząsł. Był cały we krwi, nie ruszał się. To był koniec. Moja miłość zginęła.
-Mamy oddech.
Z nerwów zemdlałem. Chciałem żeby to był sen. On żyje?

Miesiąc później
Noah był w śpiączce. Lekarz powiedział, że to cud, że żyje. Oczywiście był połamany, dlatego nogi miał w gipsie.
Nie tylko ja przychodziłem do niego. Moja niby dziewczyna też. Obie dziewczyny były zawiedzione, że dostały od nas kosza.
Jednak nie miały tego za złe, obie dziewczyny się polubiły i zostały przyjaciółkami, czyli na plus.
Jednak teraz... Nie wiadomo kiedy wybudzi się chłopak. Zdarzało mi się, że zasnąłem, czułem jakiś spokój jak byłem blisko niego. Jednak mama jego martwiła się nie tylko o niego, a o mnie.

Wiem, że robiłem źle, ale musiałem chodzić do Leo po wiadomo co. Chciałem, aby nie zabił Noah'a, a był do tego zdolny.

Kiedy wychodziłem z mieszkania tego dupka, zaczepiła mnie Clove.
-Hej. Wiem, że to nie moja sprawa. Kto mieszka w takim domu?
-Leo, ten z mafii.
-A dasz mi jego numer?
-Clove. On jest z MAFII. Nie polecam.
-Daj. Nie marudź.
Jak tak pomyślałem, gdyby oni się spiknęli to ja byłbym wolny.
Podałem jej numer telefonu.
-Tylko nie mów potem, że nie ostrzegałem.
-Dobra, dzięki.

Myślałem, że to koniec kłopotów, jednak się myliłem...

Kiedy wróciłem na uczelnię wszyscy na mnie się gapili i szeptali.
-Hej! Zrobisz mi lodzika? - zaczepił mnie największą zmora.
-Ta, chyba w mordę.
-Nie udawaj, wszyscy wiedzą, że lubisz to.
W jego telefonie widziałem ten filmik.
A to sukinsyn! Uciekłem przed tym, każdy wytykał mnie palcem i śmiał się w niebo głosy.
,, O to ten co się puszcza. ''
Pobiegłem do szpitala, chciałem się uspokoić, ale się nie dało.

-Noah, proszę nie zostawiaj mnie! - zapłakałem ściskając pościel.

-Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Jeśli będziesz czuć doła to cię przytulę.
-Ale tak mówisz serio? No wiesz... Jesteśmy chłopakami.
-A co to ma do rzeczy?
Tak zaczęła się nasza przyjaźń. Nie zapomnę tego spotkania. On jako jedyny pierwszy wyciągnął do mnie rękę.

Minął miesiąc
Miałem już praktycznie wywalone, że dostałem miano dziwki. Wyjaśniałem tą sprawę, ale nikt nie chciał mnie słuchać plus wywalili mnie... Życie było takie puste.
Mama Noah'a zaproponowała, abym zamieszkał. Zgodziłem się, bo nie miałem wyboru. Mąż wyjechał w celach pracy.
Dlatego robiłem wszystko, sprzątałem, naprawiałem itd. Nie chciałem być darmozjadem. Jednak cokolwiek bym robił i tak nie mogę zapomnieć o chłopaku. Już kij z moją sytuacją, marzyłem, a wręcz chciałbym oddać swoje życie, aby tylko Noah się obudził.

Kiedy chciałem go zobaczyć, zamurowało mnie.
Łóżka nie było!
Wszyscy szukali zaginionego pacjenta.
Nagle wszedł do pokoju on. Leo.

Będziesz Mój [Yaoi] One Shots [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz