7.3

103 4 0
                                    

[Na początek chciałem podziękować za tyle wyświetleń! Jesteście super.
Jeśli macie jakieś propozycje co mógłbym napisać kolejną książkę z yaoi to zapraszam w komentarze. Spokojnie, nie gryzę 😊]

-Co z nim zrobiłeś?! - chciałem na niego się rzucić, ale mnie odepchnął.
-Myślisz, że od tak możesz mnie ignorować? Jeszcze jakaś panna mi się przykleiła.
-A co kurwa?! Miałem chodzić do ciebie po tym jebanym filmiku?! - wykrzyczałem mu to prosto w twarz.
-Grzeczniej, bo pożegnasz się ostatecznie z tym chłopakiem.
Zatkało mnie. Ma rację, muszę pilnować się co mówię.
-Co chcesz?
-Ciebie. Na stałe.
-Co?
-Masz się ze mną ożenić.
-Że co kurwa? - zaśmiałem się jak psychopata - Nigdy!
Złapałem jego rewolwer i wymierzyłem prosto w niego.
-Saya co ty wyprawiasz?
-Nie zbliżaj się!
-I tak nie strzelisz.
Trafiłem obok jego głowy. Widać było, że tego się nie spodziewał.
Potem kierowałem lufę w moją brodę.
-Nie będziesz mnie miał.
-Saya nie rób tego! Zwariowałeś?
Naładowałem broń.
-Dobra! Dobra...
-Co?
-Odłóż broń. Przestanę cię nękać, ciebie i tego chłopaka.
-Mam ufać w słowo takiej szumowiny?
-Mówię prawdę. Nie chcę rozlewu krwi. Mój ojciec przyjeżdża, więc już chciałem kogoś mieć.
- I jeszcze odkręć to gówno co narobiłeś.
-Dobrze, postaram się, aby przyjęli cię na studia.
Otworzyłem okno i wywaliłem broń.
-Żeby cię nie kusiło.
-Masz jaja powiem Ci. Powodzenia z tym chłopakiem.
-Nie dziękuję.
I tak nasze drogi się rozdzieliły.
Podwładni Leo wprowadzili łóżko z Noah'em do pokoju i wyszli.

Zacząłem go oglądać, czy na pewno nic mu nie zrobili. Jednak żadnych śladów.
-Noah tak bardzo na ciebie czekam... - usiadłem na krzesełku trzymając jego dłoń.
-Gdyby nie ty już dawno bym nie żył... - popłakałem się - Czemu to nie byłem ja... - zacząłem bardziej szlochać - Potrze... Potrzebuję... Ciebie...

Przez kilka tygodni nie miałem odwagi pójść na uczelnię. Sam bałbym się. Mama Noah'a rozumiała to. Bardzo byłem przywiązany do jego syna. Odwiedzałem go zawsze razem z mamą lub sam. Kiedy byłem sam tylko płakałem. To więcej to mniej. Ale zawsze. Kochałem go, więc bolało to jak cholera, że ukochany nie dawał potrzebnych słów typu :
Wszystko będzie dobrze.
Nie płacz.
Kocham cię.
Tego właśnie mi brakowało.

Pewnego dnia postanowiłem, że pójdę. Pokażę wszystkim, że koło dupy mi to lata, co o mnie myślą. Tak... Tylko łatwo powiedzieć trudniej zrobić.

-Hej, cukiereczku. Może jakiś numerek?
-Hej, Gamoniu, może się odpierdolisz?
Zamurowało go, ale ten chuj nie dawał za wygraną.
-Szmato bądź pokorna.
Złapał mnie za ramię, a ja przerzuciłem go przed siebie.
-Leżeć, psie. - powiedziałem to będąc nad nim. Wcześniej nie umiałem robić tego, ale dzięki lekcji samoobrony z Noah'em, wszystko było możliwe.
Wszyscy się gapili na mnie. Potem bali się mnie, bali się cokolwiek powiedzieć.
Już miałem łatkę przypiętą jako Szmata.
Odszedłem, a tamten krzyczał, że jeszcze się policzy. Tja... Uciekał jak przestraszone szczenię. Największy chuligan spierdolił przede mną. Śmiechu warte. Czułem się zajebiście, nikt mnie nie zaczepiał i tak dalej.
Niby Leo wszystko odkręcił, ale nikt tego nie zapomni. Plus wszystko zostaje w sieci, nawet jeśli się to usunęło.

Prosto z zajęć pobiegłem do szpitala. Każdego dnia miałem nadzieję, że Noah przywita mnie z uśmiechem i powie ,, wróciłem ''.
Jednak tak się nie stało.

Będziesz Mój [Yaoi] One Shots [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz