three

64 3 0
                                    

    Obudziłem się u Changbina w domu. Kurwa. Wziąłem szybko butelkę wody, która leżała na stoliku. Ale mnie łeb napierdalał. Uznałem, że będę wymiotować więc szybko wybiegłem z pokoju śpiącego jeszcze Bina do łazienki. Pozbyłem się trochę alkoholu z żołądku ale i tak czułem się fatalnie. Popatrzyłem na przyjaciela. On w nocy już chyba bardziej zdążył się ogarnąć niż ja i zwrócić z siebie alkohol, który wypił tej nocy. Jak ja się w ogóle tutaj znalazłem? Nic nie pamiętałem.

-Ooo, wstałeś już -wymamrotał Binnie podnosząc się -słuchaj, muszę ci opowiedzieć co wczoraj odpierdalałeś.

Cholera.

-Nie stresuj się aż tak -dodał widząc moją minę -pamiętasz tego Lee Minho?

-Nie. Znaczy tak.

-No to mega chujem dla niego byłeś.

-Bo go nie lubię lol.

-Później jak już dojeżdżaliśmy to jeszcze większym.

Cholera.

-To dobrze, a co mówiłem?

-A coś tam, żeby się pierdolił, że ma jakąś chorą obsesję, że sam jest chory i jeszcze wiele innych przekleństw i w ogóle. Nie pamiętam już wszystkiego.

-Kurwa.

-No.

Szczerze mówiąc nie miałem od początku takiego zamiaru. Głupio by było teraz pójść i przeprosić. Postanowiłem dalej być chamski ale nie aż taki. Może jak coś ja lub ktoś mnie wytłumaczy wypitym przed temu alkoholem. Minho wyglądał na takiego jakiegoś bogatego szefa mafii czy coś. Ciul, że miał całkiem zwykłe ubrania ale jak na imprezie Changbin rzygał przed domem to obczaiłem obserwujących na Instagramie Changbina, znalazłem Chana a potem Minho. Pooglądałem zdjęcia i mogę stwierdzić, że nie wygląda jak bogaty szef mafii ale jak kurewsko przystojny bogaty szef mafii. Znaczy co. No. Na wielu zdjęciach miał garnitur ale na większość jednak był ubrany normalnie.
A więc nie chciałem się narażać aby swojej mafii nie przysłał na mnie. Haha, przecież wymyśliłem sobie tą jebaną mafię.
Wyglądał jakby umiał wiele zdziałać.
I odwiózł mnie do domu zbawiciel.

-Ale i tak nie będziemy się z nim już spotykać -powiedziałem.

-To przyjaciel Chana a Chan to mój bliski znajomy. Raczej będą jakieś spotkania i imprezy wspólne.

-Nie pierdol.

-Nie będziesz musiał na nie chodzić jeśli nie chcesz. Ja bym chciał abyś był ale jeśli nie chcesz tego pieprzonego Minho.

Jak to pieprzonego...

-Kurwa nie wiem, Binnie. Chciałbym się z wami spotykać bo polubiłem tego Chana a jest prawdopodobieństwo, że będzie tam i Lix, którego też polubiłem i ty przecież. Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Ale ten Minho... Głupio będzie być cały czas dla niego chamem... I głupio przepraszać...

-Jisungie, nie bój się -powiedział ale nie dokończył.

-Ale ja się nie boję.

-Widzę właśnie -zaśmiał się -poza tym Chan organizuje imprezę po tych już właściwych egzaminach. A Minho też zdaje czyli będzie.

-Ja nie zdaje czyli mnie nie będzie?

-Będziesz bo jesteś zaproszony, chyba, że nie chcesz iść.

-Chcę. 

-No widzisz. 

-Kurwa, ale się złożyło -mruknąłem. 

-Czemu go tak nie lubisz? W sensie jeśli ty go nie lubisz to ja też ale był dla nas mega miły i szczerze nie widzę powodów -powiedział zmieniając temat -rozumiem, że może wydawać się chujem ale chociaż na pierwsze wrażenie nie wydawał się taki.

-Nie wiem. Coś mi się wydaje, że nie jest taki cudowny. Może się mylę.

-Daj mu szanse.

Daj mu szanse.
Poczułem jakby to Changbin go bronił. Racja nic się nie stało. Ale dlaczego? Byłem kurwa zazdrosny. Znali się może z dzień. A ja i Bin od podstawówki. Zjebałem. 
Poczułem dziwne ukłucie w sercu i przypływ cholernej zazdrości. Czemu on także nie mógł być chamski? Polubili się...  "Nie pierdole o nich do siebie ale rozmawiam z twoim przyjacielem".  Dlaczego muszę być taki zazdrosny. 

drive it faster | minsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz